- Kto to tu zawiesił? - zdziwiłam się, widząc na ścianie rysunek od Geddwyna, ładnie oprawiony w ramkę.
- To? A, chyba ja - odpowiedziała Vanille. - Leżało na stoliku takie samotne, aż mi się go żal zrobiło. A co, niedobrze?
- Nie, właściwie nawet pasuje - pokręciłam głową. Uśmiechnęła się
szeroko, wymierzając białowłosemu Rickowi kopniaka pod stolikiem, a on
entuzjastycznie się odwzajemnił. No no, gdyby to widziała Satsuki, zaraz
pewnie zabrałaby się do swatania...
- Gdzie swojego Aeriana zgubiłaś? - Vanny oderwała się na chwilę od
miłego zajęcia i spojrzała w lusterko w ramach przyzwyczajania się do
nowej fryzury. Robiła tak co pół godziny, sprawdzając, czy kolejny raz
też zareaguje wrzaskiem. - Nie wytrzymał eksperymentowania na nim
wszystkich rodzajów herbaty?
Roześmiałam się, bo zabrzmiało to jakby herbata była czymś, co może
zagrozić zdrowiu. No nie, doprawdy! Pewnie powinnam wywiesić gdzieś w
widocznym miejscu napis: Produkt nie testowany na zwierzętach. Ale na
bogach czasoprzestrzeni - tak!
- Mówił, że wybiera się na jakiś rekonesans, choć nie wiem dokąd -
wyjaśniłam. - A przedtem porozstawiał w międzysferze swoje cienie dla
bezpieczeństwa. Fajnie, teraz każdy, kto zobaczy latające między
wymiarami ptaszki, będzie wiedział, gdzie jesteśmy...
- To go znajdź i mu nawrzucaj - zaproponowała słodko. - Bo widzę, że cię korci by to zrobić. Wiesz, gdyby to widziała Satsuki...
Westchnęłam i pomaszerowałam do łazienki zanim usłyszałam końcówkę.
Zamknęłam oczy, przeszłam przez ścianę i znalazłam się w moim kochanym
kąciku zwanym szumnie "domem". Było ciemno, więc zapaliłam kilka lampek,
wywołując przytulny nastrój, a potem włączyłam muzykę. Nie, nie
zamierzałam jednak się nigdzie nie wybierać, choć oczywiście mogłabym
sprawdzić co słychać u Lilly i Ketrisa. Poprzestałam na wysłaniu im
wiadomości i wyciągnęłam się na łóżku.
Sen jakoś nie chciał przyjść, a szkoda, bo ciekawa byłam czy i tym razem
przyśniłoby mi się to samo. Choć z drugiej strony od dwóch nocy już nie
spadałam... Może przeszło?
Tak czy inaczej, zasnąć nie mogłam. Niepokój mnie zaczął dręczyć, ale
nie miałam pojęcia dlaczego. Chyba zaczynam się robić przewrażliwiona...
I nagle wejście otworzyło się z szumem i do środka wpadł ktoś z błędnym
wzrokiem. Jego czarne spodnie i koszula doskonale wtapiały się w
panujący półmrok. Poderwałam się w pośpiechu, zapalając wszystkie
światła. Zobaczyłam ślady krwi, sporo śladów. Gdy na mnie spojrzał, jego
uśmiech również był krwawy.
- Radujcie się, narody - powiedział z trudem - bo oto ją odnalazłem!
A potem bez przytomności padł na podłogę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz