24 X

- Może ty wiesz, o co chodzi Ketrisowi? - zagadnęła dzisiaj Lilly. - Bo ja na przykład nie wiem.
- To ja ci nie powiem - mruknęłam, bezskutecznie próbując opisać wczorajszy dzień i zachwycać się ładną pogodą i leśnym otoczeniem. Gwoli wyjaśnienia - nie jesteśmy już w Solen; wczoraj przenieśliśmy się do lasów pod patronatem Południowego Kręgu. Mam cichą nadzieję, że Aeiran nie podpadnie również im, bo wtedy czeka mnie kolejna kłótnia z tutejszą Arcydruidką, a ona jest dla mnie w kłótniach za dobra.
- Powiedział mi wczoraj wieczorem, żebym w żadnym wypadku t e g o nie użyła - usłyszałam głos przyjaciółki tuż przy moim uchu. - Nie powiedział czego, jakby to było oczywiste... I wyglądał na dość zdesperowanego.
- To czemu dopiero teraz mi to mówisz? - spytałam, czując że z koncentracji nici.
- Bo nie chciałam ci przeszkadzać w patrzeniu na gwiazdy w towarzystwie tego tam - powiedziała złośliwie, machając ręką w nieokreślonym kierunku.
- To było szukanie jednej konkretnej gwiazdy - westchnęłam ciężko. - A z Ketrisem trzeba będzie pogadać. Nie wiesz czasem, gdzie jest?
- On nie należy do facetów, którzy znikają bez słowa i zostawiają kobiety same w strasznym, ciemnym lesie - odrzekła jeszcze złośliwiej. - Ostatnio siedział przy tej roztrzaskanej sośnie...
- Dobra, pogadam z nim, o ile jeszcze nie zniknął bez słowa - z rezygnacją odłożyłam pióro i pergamin. - A ty dokąd? - spytałam, widząc, że Lilly też się podnosi.
- Przejdę się - wyjaśniła. - Jeśli ten las jest naprawdę taki straszny, jak przed chwilą usiłowałam ci wmówić, może mi się coś stanie i będę mogła wam nawrzucać, że zostawiliście mnie samą.
Parsknęłam śmiechem, bo sposób myślenia Lilly rzadko bywał taki pokrętny. Poszła w swoją stronę, a ja w swoją i szybko odnalazłam wspomniane drzewo. Na widok siedzącego pod nim barda chciałam przyspieszyć kroku, ale hipnotyzująca melodia, którą właśnie grał, sprawiła, że się zatrzymałam. Nie grał na lutni tylko na flecie i poczułam żal, że nie używał go do tej pory. Muzyka była piękna i spokojna, i przez chwilę chciałam zostać tu na zawsze i móc się w nią wsłuchiwać. Sporo sił mi zajęło otrząśnięcie się z tego doznania.
- Ketris - odezwałam się, stając obok. Nie zareagował, grał dalej.
- Ketris, zrób sobie chwilę przerwy - powtórzyłam i przykucnęłam. Miał nieobecny wyraz twarzy, a jego oczy były takie puste... Jakby był w jakimś transie. Zamiast rozsądnie poczekać aż się obudzi, zaczęłam potrząsać jego ramieniem. Skutek był taki, że bard legł na ziemi, bezwładny jak kukła. Pozostało mi mieć nadzieję, że w ten trans sam się wprowadził, nic mu się nie stanie i w końcu się ocknie. Na szczęście miałam rację.
- Miya? - spytał nieco nieprzytomnie, podnosząc się po chwili. - Dlaczego ściągnęłaś mnie z powrotem?
- Trzeba było postawić obok kartkę z napisem: Nie jestem martfy - odparłam. - A gdzie byłeś?
- Muzyka pomogła mi opuścić ciało, by zobaczyć, co może nas czekać w oddali - powiedział. - Oprócz bycia bardem, jestem niekiedy dźwiękmistrzem.
- Nietrudno usłyszeć - mruknęłam. - I zobaczyłeś?
- Tak - zawiesił głos i spuścił głowę. - Czy możemy nie podróżować w kierunku Lee'Lath?
- Nie podoba ci się taki sympatyczny kraj teggitów? - uśmiechnęłam się.
- Nie w tym rzecz - pokręcił głową. - Kieruje się tam ktoś, kto chce się z nami zmierzyć. Najwyraźniej wie, że i my tam przybędziemy i chce na nas zaczekać.
- A nie lepiej zapobiec problemowi zamiast przed nim uciekać? - zaoponowałam. - I w ogóle czego od nas chce?
- Ano właśnie, czegoś chce - westchnął Ketris. - I nie powinien tego dostać.
- Chodzi o portal czy klepsydrę? - strzeliłam. Przestraszony wzrok półelfa dowiódł, że celnie.
- Żadne z nich nie może się dostać w niepowołane ręce! - w jego głosie zabrzmiał błagalny ton. - To by się źle skończyło! Ja już popełniłem błąd, nie chcę, żeby... - Urwał i znów spuścił oczy. Widać stwierdził, że powiedział już za dużo.
- Ketris, do diabła! - nie wytrzymałam. - Chcesz wszystko przed nami kryć i w nieskończoność uciekać?! To ma być rozwiązanie?!
- Najlepsze z możliwych - powiedział cicho i smutno.
- Doprawdy?! W takim razie powiem ci, co postanowiłam - zdenerwowałam się. - Załadować nas wszystkich w portal i być w Lee'Lath przed tym tajemniczym kimś. Żeby nie musiał na nas czekać.
- Nie... Nie zrobisz tego! - wyjąkał. - On jest utalentowanym magiem, mało kto może dać mu radę...
- Jestem demonem - przerwałam. - A Lilly jest srebrnym smokiem Sera'fiel. Czy my też nie damy mu rady?
Ketris spojrzał na mnie osłupiały.
- Wy macie szansę - przyznał w końcu. - Ale co będzie, jeśli Czasoprzestrzenny się z nim sprzymierzy? Myślisz, że to byłby dla niego problem odrzucić twoją przyjaźń i złamać przysięgę?
Tu potrzebuję chwilę przerwy, by się zastanowić. Czasoprzestrzenny? Moją CO?!
- To byłby dla niego problem - odparłam sucho. - Bo wtedy miałby ze mną do czynienia. I z Lilly, a ona miałaby z tego nielichą satysfakcję.
- Mówisz poważnie?! - Ketris był coraz bledszy. - Wy nie wiecie przecież, że on jest...
- Nie wiemy - weszłam mu w słowo - bo nikt nas nie raczył poinformować. Ale teraz to ja już dziękuję, bo mam dość tej konspiracji. Zbieraj się, a ja idę znaleźć Lilly.
Odeszłam, mając nadzieję, że do południa znajdę również Aeirana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz