18 X

Słońce grzało delikatnie, coraz więcej liści złociło się na drzewach. Zapowiadała się piękna jesień. A w altanie zasiadły trzy mroczne damy, pogrążone w tajemnej konwersacji.
Ach, jak ładnie mi się to napisało...
- Takie jesteście urocze, że kiedyś o was piosenkę ułożę - jedyny kolorowy osobnik w pobliżu przyglądał się nam z zachwytem. - A raczej pieśń; mroczną, straszną i krwawą.
- Zadedykuj ją Calpurni - podsunęłam. - Będzie pewnie w jej klimatach.
- A moi koledzy będą jej z czcią słuchać - zainteresowana parsknęła śmiechem. Wyglądało na to, że w odróżnieniu od owych kolegów podchodzi do swych okultystycznych zainteresowań z pewnym dystansem. Zresztą czy można traktować poważnie kogoś, kto wymawia imiona bóstw Ładu od tyłu, żeby cofnąć ich potęgę, albo kogoś, kto szukając efektownego pseudo zdecydował się na "Epidemia"?
- A Draco wczoraj postanowił wreszcie wstać - poinformowała nas Calpurnia. - Te zabiegi Mezz'Lil mu dobrze zrobiły. Tylko jeszcze chodzi jakby się musiał tego uczyć od nowa.
Dobre i to. Mogłam przynajmniej być spokojna, że nie będą chcieli znów gonić za banshee...
- Czyli jednak nie będzie wyprawy po denata? - usłyszałam naraz i odwróciłam się z zaskoczeniem.
- Od kiedy to pojawiasz się tak bezszelestnie? - spytałam dość zjadliwie.
- Widzę, że nie można ci dogodzić - Aeiran rozłożył ręce z udaną bezradnością. - To za gwałtownie, to za cicho...
- Kolejny osobnik w czerni? - zaintrygowana Calpurnia przyjrzała się Aeiranowi uważnie. - Jeszcze trochę i dowiem się, że i wy tworzycie grupę okultystyczną.
- Tylko trochę chaotyczną, rzekłbym - odwzajemnił spojrzenie i uśmiechnął się jakoś dziwnie. Z jakiegoś powodu dziewczyna pobladła chyba jeszcze bardziej pod swoim makijażem.
- Przyszedłeś tylko żeby się pochwalić, że potrafisz nie robić demolek, czy masz jakąś sprawę? - burknęła Lilly.
- O ile pamiętam, kapłanko, podróżuję z wami - czarnooki tym razem przeniósł wzrok na mnie. - Poza tym zostało mi ostatnio dobitnie uświadomione, że powinienem być bardziej posłuszny mojej pani - mówiąc to, złożył mi dworny ukłon.
- Nie rób tak - powiedziałam ostrzej niż zamierzałam. Wiem, pewnie jestem przewrażliwiona, ale nie chcę żeby zachowywał się w stosunku do mnie jak, nie przymierzając, Lex wobec Sheril.
- Nie, to nie - pokręcił głową i usiadł na drugiej ławce, obok Ketrisa. Bard odsunął się możliwie najdalej, ale nie odszedł - bał się nas z nim zostawić?
Niezręczna cisza zapanowała, więc spróbowałam ją przerwać:
- Jutro ostatni dzień festiwalu. Co wystawiają?
- Cztery noce niepokoju - pośpieszyła z odpowiedzią Lilly.
- Poważnie? - ożywiłam się. - Przecież to sztuczydło jest takie długie, że aż dziw, iż faktycznie nie trwa cztery noce!
- Dlatego będą pokazane tylko najsławniejsze sceny - Ketris starał się mówić mocnym, pewnym tonem. - Monolog Kessiry, próbę zabójstwa księżniczki, dialog miłosny Filomeny i Maerraenta, zmagania Panfila ze swymi lękami... A co, oglądałaś już?
- Raz czytałam i dwa razy widziałam - odparłam.
- Ja widziałam raz, w dodatku w towarzystwie Mad - Lilly uśmiechnęła się złośliwie. - Teraz nikt mi nie będzie przeszkadzał w oglądaniu, śmiejąc się histerycznie.
- Oj, bo Maerraent był taki rozmamłany, że nie mogłam się powstrzymać...
- W sumie o czym jest ta sztuka? - zainteresowała się Calpurnia. - Wiem, że jest światowej sławy, ale ja chyba jestem za mało światowa.
- To opowieść o miłości, walce i władzy - zaczął Ketris śpiewnym tonem. - Szlachetny Panfilo, syn zmarłego króla, musi kontynuować wojnę, niejako odziedziczoną po ojcu, który zawsze wpajał mu nienawiść do sąsiedniego państwa. Poza tym zaręczony jest z nadobną Filomeną, jednak sprawy państwowe opóźniają ślub...
- I bardzo dobrze, bo nadobna Filomena jest po uszy zakochana w Maerraencie z wrogiej armii, który zdecydowanie wolałby być artystą niż żołnierzem - weszłam mu w słowo.
- Panfilo przypadkiem podsłuchuje ich rozmowę i uznaje narzeczoną za zdrajczynię. Tymczasem jego oddziały biorą jeńca - dzielną wojowniczkę, która wzbudza książęcą ciekawość...
- Zwłaszcza, że sama tak naprawdę jest księżniczką - dokończyła Lilly. - A Panfilo i Filomena okazują się rodzeństwem, jak to w baśniach i telenowelach bywa.
- A jest zła macocha? - dopytywała się Calpurnia. - Do takiej historii zła macocha jest niezbędna!
- Jest Kessira, z tym że darzy pasierba uczuciem zgoła innym od nienawiści - zachichotała Lilly - Pragnie dla Panfila szczęścia, ale swoimi intrygami doprowadza do czegoś przeciwnego... W ogóle jest dużo nieszczęść, trupów, łzawy wątek miłosny - po prostu standard.
- Hej, nie obrażaj prawdziwej Sztuki! - Ketris pogroził jej palcem. - Ten utwór jest emocjonalny, poetycki i napisany z rozmachem, ma pełne prawo do uznania!
- I ma dłużyzny - nie ustępowała Lilly. - A już dialog miłosny jest kiczowato ckliwy.
- Zależy jak się go zagra - zaprotestowałam. - Widziałam lepszą wersję, ale tam z kolei Kessira się nie udała, strasznie jędzowate babsko. A sceny miłosne trzeba umieć odegrać i tyle.
- Dobra, dobra - odparła przewrotnie. - Melodramat.
- Nie możesz sobie tego wyobrazić? - bard podniósł się z ławki, stając w obronie Sztuki. - Przecież ta wizja jest taka ładna... Wiosenna łąka o zachodzie słońca, Filomena w takiej scenerii wygląda niczym nimfa, wchodzi Maerraent - zaczął tanecznym krokiem przechadzać się po altanie - i mówi: A więc tu uciekasz przed niegodziwością życia?
- A ona na to: Dobrze wiesz, że trzeba w życiu trochę piękna, by stawić czoła niegodziwości - dołączyłam się, również wstając.
- Lecz nie wiem już czy większym światłem promieniejesz, gdy taka wzniosła przebywasz na zamku, czy tu, gdzie na twej twarzy wzruszenie, a w twoich włosach zapach polnych kwiatów - kontynuował Ketris lekkim, swobodnym tonem.
- Ty uważaj, bo jeszcze jakiś teatr nam ciebie podbierze! - zawołała Calpurnia, klaszcząc.
Recytowaliśmy tak jeszcze chwilę, a potem niby przypadkiem zajęłam miejsce Ketrisa, a on z ulgą przysiadł się do dziewczyn. Jednak ciągle wyglądał jakby coś go dręczyło, zwłaszcza że Aeiran patrzył na niego z jakąś ponurą satysfakcją. Naprawdę spokojny poczuł się chyba dopiero gdy czarnooki pożegnał nas uprzejmie i opuścił altanę.
Doprawdy, wiele bym dała by dowiedzieć się, co między nimi zaszło...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz