22 X

Soft blue horizons
reach far into my childhood days
as you are rising
to bring me my forgotten ways
Strange how I falter
to find I'm standing in deep water
Strange how my heart beats
to find I'm standing on your shore...


Enya

Zbyt daleko nie zawędrowaliśmy. Za nami Melrin, przed nami znowu morze.
Chyba dzisiaj dzień otrzymywania przesyłek, bo zostałam nimi zasypana, akurat kiedy siedziałam sobie spokojnie na wydmie, wpatrując się w fale. Były spore, co nie przeszkodziłoby mi rzucić się w nie i popłynąć gdzieś daleko, głęboko, gdzie nikt by mnie nie odnalazł...
Guzik prawda. Dopłynęłabym do Kezonii i jako gość z powierzchni byłabym na językach całego tamtejszego narodu. A woda zimna jak diabli. I czym tu się ekscytować?
Ale do rzeczy. Przesyłki były trzy, czyli aż trzy osoby o mnie pamiętają. Nieźle, nowy rekord... Tylko zaraz, po co ten sarkazm? To pewnie przez tę jesień tak mi się nastroje wahają. Może powinnam wybrać się gdzieś, gdzie jest wiosna, ale nie można żyć tylko wiosną, bo w końcu nawet ona mogłaby się znudzić... Poza tym do prawidłowego cyklu życiowego potrzebne jest więcej niż tylko jedna pora roku.
Najpierw pocieszający w intencji liścik od Vanny - do herbaciarni zajrzała (Ha! Wiedziałam, że gdzieś ją nosi!), stan wskazujący na ubytek rumowej, "ale to się odkupi". W porządku, niecierpliwić się z tym nie będę, bardziej by mnie wnerwiło zniknięcie zielonej, tyle że jej nałogowej podkradaczce za wiele zrobić nie mogę... A rumowej nie pijam, zalega sobie w kąciku i umieszczona jest w ofercie chyba po to, żebym miała pretekst do nawrzucania Lexowi co jakiś czas. Chwilami naprawdę żal mi siebie.
Kolejna wiadomość była od mojej nieobliczalnej siostry Satsuki. ŻYJĘ I SIĘ TRZYMAM, napisała radośnie, oczywiście też z podróży. Szkoda, że nie podała szczegółów - mam już kominek w herbaciarni czy jeszcze nie? Cóż, odpisałam jej: Żyj dalej i się nie puszczaj. Ona chyba wszędzie czuje się jak w domu, łatwo jej się zaklimatyzować. Podziwiam ją za znalezienie równowagi między czarami a techniką, choć z drugiej strony siedzenie z laptopem w gospodzie pełnej bohaterów spod znaku magii i miecza może wyglądać nieco dziwnie... Swoją drogą, co za melodia do wędrowania teraz wszystkich ogarnęła? Jak ptaki odlatujące do ciepłych krajów... Czasami wolałabym raczej przespać zimę jak niedźwiedź, problem w tym, że miewam trudności z zaśnięciem.Poza tym byłoby to potworne marnowanie czasu.
Trzecia przesyłka była większa i zwinięta w rulonik. Pierwszym, co mi się rzuciło w oczy, była mnogość kolorów. Co nie znaczy, że całość b y ł a kolorowa - został użyty tylko ołówek, ale barwy i tak łatwo było zobaczyć oczami wyobraźni. I podpis: Tak jak zagroziłem rok temu - Twój największy idol Geddwyn. O do licha, to już rok minął od kiedy zmierzyłam się z duchami żywiołów i poznałam moją obecną przyjaciółkę Brangien? Albo raczej dopiero rok, bo mam wrażenie jakbym znała ją od zawsze. A tego niepoprawnego ducha wody spotkałam osobiście raz w życiu i oto dowiaduję się, że nie zapomniał...
Tylko że kiedy przyjrzałam się rysunkowi, całkiem mnie zamurowało. Widoczna na nim dziewczyna siedziała w pięknym ogrodzie, nad sadzawką, i to mi się podobało. Nosiła jasną yukatę, na której wyhaftowano szaleńcza plątanina linii, ogólnie nawet w moim guście. Zamurowało mnie, bo dziewczyna miała ciemne, falujące włosy i niebieskie oczy - jedyny kolorowy element obrazu - i tylko odbicie patrzące na nią z sadzawki miało moją twarz. Niewyraźną, ale obecną.
- O, ale ładne - usłyszałam i na piasku obok mnie rozłożyła się Lilly. - Kto to?
- Niestety ja - mruknęłam.
- Jakby normalniej tu wyglądasz niż na co dzień - oceniła. - To taką siebie zwykle widzisz w lustrze?
- Owszem - przytaknęłam. - Pamiętasz jak opowiadałam ci o rysunkach Geddwyna?
- To ten braciszek Brangien? - przypomniała sobie. - Cicha woda i artysta niepokorny?
- Otóż właśnie. Kiedy wygrałam z nim pojedynek, obiecał, że z zemsty narysuje mój portret.
- I w dodatku się postarał - powiedziała z podziwem. - Jeszcze zacznę sądzić, że coś was łączyło...
Jasne, oto tok myślenia jednaj z osób, które nic tylko by mnie swatały. Miałam jej coś odburknąć, a tymczasem zachichotałam - znak, że nastrój mi wraca.
- O, nie wściekłaś się - zauważyła Lilly z pewnym rozczarowaniem i powróciła do oglądania rysunku. - A to swoje odbicie najwyraźniej mu dokładnie opisałaś...
Milczałam, bo nie mogłam tego zrozumieć. Skąd, u licha, Geddwyn wiedział?... Nigdy mu nie mówiłam, jak wyglądałam zanim zginęłam po raz pierwszy. I nikt poza mną nie może zobaczyć tego odbicia. Tymczasem portret idealnie zgadzał się z oryginałem...
Odesłałam rysunek do międzysfery, twórcę jeszcze kiedyś dorwę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz