10 X

Z samego rana pojawiłam się w pokoju, który dzieliłam z Lilly, przy okazji omal nie spadając na Ketrisa.
- Mogłabyś uprzedzać zanim... Miya! - zawołał z zaskoczeniem.
- Ketris? - spytałam takim samym tonem, a potem zerknęłam na Mezz'Lil siedzącą na kanapie i na patrzącego w okno Aeirana. - Jaki cud sprawił, że zebraliście się wszyscy razem?
- Też pytanie! - Lilly wstała gwałtownie i podeszła do mnie z marsową miną. - Zniknęłaś wczoraj tak nagle, a my nie wiedzieliśmy gdzie cię szukać! I co się z tobą dzieje!
- Cóż... Dzięki za troskę - obdarzyłam ich uśmiechem, zauważając przy okazji, że czarnooki stanął przy oparciu kanapy, gdy tylko zeszła z niej Lilly.
- Ale powiedz, co się stało? - chciał wiedzieć bard.
Westchnęłam. Zupełnie nie wiedziałam jak zacząć, bo wyjaśnienie było tak pokręcone, że nie mogłam zdecydować, czy się śmiać, czy płakać.
- Było w Naderne podczas konkursu pięcioro takich w czerni - powiedziałam, starając się uciec spojrzeniem - Takich... pozerów.
- Miłośników wampiryzmu? - podsunęła Lilly.
- Nekromancji raczej. Zresztą również spirytyzmu, okultyzmu, więc może i wampiryzmu, nie pytałam. Eksperymentują z przywoływaniem istot z zaświatów.
- I ten pentagram to może miał być efekt rytułału Sprowadzania? W takim razie te eksperymenty im nie wychodzą, skoro wywołali żywą istotę.
- Gdyby to było takie proste - powiedziałam przez zaciśnięte zęby; to, co mnie spotkało, nie do końca mieściło mi się w głowie. - Tylko że oni dobrze wiedzieli, kogo chcą wywołać...
- No nie, bez przesady - parsknęła Lilly. - Sugerujesz, że chodziło im o ciebie, bo widzieli cię na konkursie i domyślili się, że jesteś... - urwała. Nie chciała zdradzać mojego demonicznego pochodzenia, ale czy to naprawdę było takie istotne?
- Nie - mruknęłam, podchodząc do kanapy. - Sugeruję, że zobaczyli mnie na konkursie i domyślili się, że jestem banshee.
No, wreszcie to powiedziałam!
Miałam rację, spodziewając się, że Lilly wytrzeszczy oczy z zaskoczenia i że Ketris zrobi minę świadczącą, że nie wie o co w tym wszystkim chodzi. Nie przypuszczałam tylko, że Aeiran osunie się na kanapę, wstrząsany niepohamowanym śmiechem. Skonsternowana rzuciłam w niego jaśkiem.
- Czy tobie się coś nie pomyliło? - spytała delikatnie Lilly. - Obie wiemy, że kiedy podnosisz głos, prędzej czy później zaczynasz chrypieć. Jak w takich warunkach miałabyś być banshee?
- Trzeba było o tym pamiętać zanim mnie zapisałaś na konkurs - prychnęłam. - A tak usłyszeli mnie przez mój wzmacniacz głosu... - przerwałam, gdy nadlatująca poduszka wylądowała mi na twarzy. Wzięłam ją w rękę, z osłupieniem wpatrując się w haftowane na niej wzorki.
- Doprawdy, tego już za wiele! - zawołałam, znów ciskając jaśkiem w stronę Aeirana, tyle że z większą siłą.
- Sama chciałaś nauczyć go jak się śmiać - przypomniała Lilly tonem moralizatorskim. W odpowiedzi oberwała poduszką, bo w porę się uchyliłam.
- Może wróćmy do głównego tematu? - zaproponował Ketris, patrząc na nas niepewnie.
- Jasne - odgarnęłam włosy z czoła. - Na czym to ja... Aha, usłyszeli mnie, a jakieś dwa dni później jednemu z nich coś się stało i teraz leży w stanie ciężkim.
- Chyba zaczynam pojmować - stwierdził bard. - Przesąd, tak?
Skinęłam głową. W tych stronach panuje popularne wierzenie na temat dwukrotnego zawodzenia banshee. Pierwszy raz jest zapowiedzią rychłego zgonu, drugi słyszy człowiek już przed samą śmiercią.
- Chcieli mnie powstrzymać, zanim zawyję powtórnie - przysiadłam na brzegu kanapy, na wszelki wypadek ściskając jasiek kurczowo. - Przy okazji licząc, że ich kumpel będzie przez to żył wiecznie czy coś w tym stylu.
- A nie mogłaś im zwyczajnie powiedzieć, że są w błędzie? - spytał Ketris.
- Myślisz, że nie próbowałam? - burknęłam. - Zakrzyczeli mnie.
- To chyba najlepszy dowód na to, że nie mieli racji - Aeiran powrócił już do swego charakterystycznego uśmiechu. - Zakrzyczenie banshee raczej nie należy do wykonalnych czynów.
Spojrzałam na niego spode łba i jeszcze mocniej ścisnęłam poduszkę.
- Hej, gdzie się podziało twoje poczucie humoru? - uśmiechnęła się lekko Lilly. - Zachowujesz się jakbyś nie była sobą.
- Wiesz, jakoś mi nie w smak, że uważają mnie za przyczynę wypadku tego chłopaka - przewróciłam oczami. - Poza tym idiotycznie się czuję. Co jak co, ale banshee jeszcze w swoich żywotach nie byłam.
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz - stwierdził filozoficznie czarnooki.
- W takim razie ty możesz być posłańcem Śmierci - nie pozostałam mu dłużna. - Masz odpowiedni image.
- Zgoda - odparł z całym spokojem. - To kiedy idziemy po denata?
- On jeszcze nie jest de... Co? - zamurowało mnie.
- A czemu nie? Wyłonić się nagle z mroku, wyliczyć mu grzechy... Jak już być przyczyną śmierci, to efektownie - podczas gdy Aeiran mówił, bard spuścił wzrok i wyszedł. - Zobaczy i zaraz mu się odechce umierać.
- Przestraszyłeś Ketrisa! - powiedziała Lilly z wyrzutem.
- Jak będziesz gotowa, to daj znać - Aeiran podniósł się z kanapy, a zanim opuścił pokój, rzucił mi porozumiewawcze spojrzenie. A może po prostu spojrzenie. Kompletnie skołowana położyłam się, podkładając sobie jasiek pod głowę.
- Czy ty coś rozumiesz? - spytałam Lilly słabo.
- Ja? - usłyszałam w odpowiedzi - Myślałam, że ty...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz