- Dlaczego nie? - na ustach demona błąkał się lekki uśmieszek.
- Domyślam się, dlaczego - powiedział ostro Ketris. - Bez konkurencji wszystko dostaje się jedynemu pozostałemu...
- Do Otchłani Cereithy z tym "wszystkim"! - uciął Aeiran, po raz kolejny odchodząc
od okna w kierunku drzwi. - Sądzisz, że po trzech wiekach w kamieniu coś
mi pozostało?
- W takim razie dlaczego chcesz odzyskać ten przeklęty Symbol?!
- Powiem ci jeden raz, dźwiękmistrzu, więc słuchaj - rzekł czarnooki
dobitnie, nie spuszczając wzroku z półelfa. - W tych małych figurkach
zawarta jest pełna moc całej naszej trójki. Odnajdując własną, mogę
spróbować zneutralizować działanie dwóch pozostałych Symboli, których
obecnie nikt nie kontroluje.
- Trzeba było odebrać ten posążek Ketrisowi, gdy cię rozpieczętował -
powiedziała Lilly cicho do ściany. Jeśli właściwy adresat tych słów je
usłyszał, nie dał tego po sobie poznać.
- Jakie działanie? - zainteresował się Medvane.
- Chmara cieni, grasujących po świecie - wyjaśniłam. - Nikt nie trzyma
ich w ryzach, więc można się ich spodziewać w każdej chwili... Bo
najchętniej przechwyciłyby Symbole swoich stwórców.
Wiedziałam trochę więcej od pozostałych, bo zanim zaciągnęłam Aeirana na dół, udało mi się uzyskać jeszcze kilka odpowiedzi.
- Czyli wychodzi na to, że wszyscy tych posążków szukają - podsumowała
Lilly. - Z jednej strony cienie, z drugiej Agencja, z trzeciej elfy...
- Właśnie, te elfy jakoś mi tu nie pasują - przerwał złoty smok. - Co one mają z tym wspólnego?
- Więcej niż wy - mruknął Ketris. - To ich świat, nie wasz. Elfy z
terenów, z których pochodzę, służą komuś potężnemu, kto pragnie jeszcze
większej potęgi... Więc czemu nie Symbole?
- Co zrobić, żeby nie deptały nam po piętach? - spytałam go.
- Uwolnić pozostałych bogów - prychnął. - A ja tego robić nie zamierzam.
- Wyjątkowo zgadzam się z dźwiękmistrzem - oznajmił Aeiran. - Nie po to ich obróciłem w kamień, żeby ktoś to teraz odwracał...
- Ty? - zdziwiła się Lilly - Ty ich...
- Tak. A oni mnie - Aeiran przestał wreszcie krążyć po pokoju i usiadł
na ostatnim wolnym krześle. - Gdy tworzyłem ich Symbole, dopilnowałem, by
można je było obrócić przeciwko ich właścicielom... Na wszelki wypadek. A oni, wykonując mój, też o tym
pomyśleli.
- Po co takie radykalne metody? - spytał demon między jednym ciastkiem a drugim.
- Każde z nas miało inny pomysł na życie i to nas poróżniło -
odpowiedział czarnooki. - Aldrina chciała dokonać scalenia tego świata z
naszym, który całkiem trafnie nazwaliście Ciemnością. Eskire uważał, że
to niewykonalne i wolał wasz świat po prostu podbić.
- A czego ty chciałeś? - nie mogłam nie zapytać. Gdy na mnie spojrzał,
oczy pociemniały mu jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe.
- Widać miałem głęboko zakorzenioną potrzebę równowagi, bo chciałem
zostawić wszystko tak jak było - rzekł po chwili namysłu. - Wrócić do
domu.
- Więc czemu do tej pory tego nie zrobiłeś? Wejścia do Ciemności plączą się po całym świecie.
- Wiem. I nikt, kto próbował przez nie przejść, już nie wrócił - wzruszył ramionami. - Dam głowę, że
nawet tam nie dotarli. Przekroczenie granicy wymaga udziału całej
naszej trójki.
Dziwiło mnie, że mimo to nie chce obudzić swoich towarzyszy. Co by tym ryzykował?
- Mnie zastanawia coś jeszcze - zabrała głos Lilly. - Przez ostatnie
cztery lata rozbijałeś się gdzie popadnie i dotąd nie znalazłeś swojego
Symbolu?
- Wyczułem, że nie dzieje się z nim nic złego - Aeiran popatrzył na nią
z ukosa. - Ale jakiś czas temu poznałem jego dokładną lokalizację.
- Ja też poznałam - uśmiechnęłam się szeroko. - Skoro Ketris dał go
Medvane'owi, posążek mógł znaleźć się wyłącznie w siedzibie Agencji.
- Punkt dla was - demon strzelił palcami. - Z tym, że już go tam nie ma. Ktoś go nam zwyczajnie świsnął.
- Ktoś, kto wiedział, czego szuka - stwierdził Medvane, zwracając się do Aeirana. - Ciekawe, że ktoś poza tobą wtedy wiedział...
- Nie patrz tak na niego - parsknęłam śmiechem. - Bez wątpienia
zostawiłby po sobie więcej niż tylko pęknięte lustro i rozwaloną
gablotkę.
- A!!! - zawołał demon. - A ty skąd wiesz, co?!
- Co poradzę, że wasza winda działa jak działa? - przewróciłam oczami. - Pomyślelibyście o jakiejś instrukcji obsługi...
- Dobra, już nic nie mówię - demon zamachał rękami. - Zresztą kradzież jest i
tak dziełem tych świrów z Omegi, albo ktoś chce, żebyśmy tak myśleli.
- W Omedze Mad ma akurat znajomości - palnęła Lilly tonem bardziej niż zaczepnym.
- Jesteś pewien? - zignorowałam ją. - Nigdzie nie widziałam ich znaku, a przecież lubią być widoczni...
- Czyli pewnie nie patrzyłaś na sufit - złoty smok posłał mi uśmiech
rozbawienia. - Poważnie masz znajomości w Omedze? To by nam ułatwiło
poszukiwanie.
- Mam jedną znajomość - przyznałam niechętnie. - Jeśli chcecie to wykorzystać, poszukiwanie zajmie nam jeszcze więcej czasu...
Po tych słowach westchnęłam z rezygnacją. Jak znam życie, to będę
musiała najpierw spróbować znaleźć Lexa, a cały problem w tym, że to
ledwo wykonalne. Zwykle to on znajduje mnie. Gdziekolwiek i kimkolwiek bym była...
- No to ty możesz uruchomić swoje kontakty, a my swoje - wymyślił
genialnie Medvane. Tymczasem wiedziałam aż za dobrze, gdzie powinnam
udać się najpierw i wcale mi się to nie uśmiechało.
- No dobra - zgodziłam się wreszcie. - Ale chcę mieć przynajmniej towarzystwo.
- Będziesz miała - zgłosił się Aeiran, ku pewnej uldze Lilly.
- W takim razie ja i Ketris zostajemy tutaj - powiedziała.
- Symbole będą z nami bezpieczne - dodał bard stanowczo.
- Jesteście pewni? - zaniepokoiłam się.
- Najzupełniej! - Ketris podniósł głos poniekąd rozpaczliwie. Wyraźnie chciał sobie i innym co nieco udowodnić.
I wygląda na to, że się wrobiłam. Ale jeśli nie zastanę Lexa u Sheril, a
ona nie będzie wiedziała, gdzie go szukać, to dopiero będę miała
problem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz