- Jesteś teraz zadowolona?
- Każde zakończenie tej gonitwy by mnie zadowoliło, więc...
Aeiran rzucił mi przeciągłe spojrzenie spod przymkniętych powiek i wszedł dalej do herbaciarni. Wskazałam mu gestem, żeby usiadł.
Przybył szybciej niż się spodziewałam i musiałam przyznać, że choćbym
czuła nie wiem jak wielką ulgę i beztroskę po ostatnich wydarzeniach,
podświadomie bałam się tej wizyty. Zresztą kto powiedział, że ta wizyta
powinna nastąpić? No? O czym ja miałam z nim rozmawiać?
Dopiero jego kolejne słowa uzmysłowiły mi, że uparcie się w niego wpatruję.
- Co widzisz? - zapytał z krzywym uśmiechem. - Obce i nieprzyjazne kłębowisko mocy?
- A czym jesteś? - rzuciłam ostrzej niż zamierzałam.
- Nie pytałaś o to, gdy atakowałaś mnie mieczem...
- To nie był atak, tylko obrona - zauważyłam. - Przed przeciwnikiem, nie
przed przyjacielem, za którego cię wcześniej miałam... Więc teraz mam
chyba prawo być ostrożna, nie sądzisz?
- Skoro stałem się twoim wrogiem - jego głos zaczął przechodzić w syk. -
Trzeba było skończyć jak zaczęłaś, własną bronią. I zwyczajnie mnie
zabić.
- Taaak, widziałam, że na to czekałeś - odpowiedziałam zjadliwie. - Nie
wiem co zrobiłeś, spowolniłeś czy zatrzymałeś wtedy czas dokoła, ale
jasne jest, że mi pozwoliłeś... I co, teraz żałujesz, że żyjesz?!
- Ja? Nie. Już nie. Bo nikt mnie już nie trzyma na smyczy i mogę mieć
nadzieję, że nie będzie mnie więcej ścigać po czasoprzestrzeni. Wyrażam
się jasno?
Mówił cicho, ale znałam go na tyle dobrze by wiedzieć, że ukrywa gniew.
Sama miałam nadzieję, że przy następnych słowach nie podniosę głosu. Do
diabła, co nas napadło żeby się kłócić? Jeszcze tylko talerzy brakuje,
żebym sobie nimi mogła porzucać...
- Pewnie, że jasno - starałam się mówić spokojnie. - Możesz sobie śmiało
aspirować do bycia bogiem wśród bogów i rozsnuwania mroku w światach,
byle z dala ode mnie, wiesz?!
Oj, staranie moje szlag trafił.
- A ty powinnaś wiedzieć, że że nie zamierzam - odparował. - Że tego, co
zepchnąłem w głąb siebie i do niedawna tam pozostawało, już nie ma -
usłyszałam w jego głosie drwinę - Zniszczyłaś to, pamiętasz?
Przymknęłam oczy, próbując schwytać choć odrobinę spokoju.
- To co teraz? - zapytałam w końcu. - Stałeś się prawym rycerzem o kryształowo czystym sercu?
Aeiran jakby z miejsca zapomniał o gniewie i spojrzał na mnie z autentycznym zdziwieniem.
- A chciałabyś?
Zatkało mnie. A potem stanęła mi przed oczami taka wizja i wybuchnęłam śmiechem, w którym była odrobinka histerii i dużo ulgi.
- Zaczniemy tę rozmowę od nowa?
- Chętnie - zgodziłam się. - Usiądź wreszcie. Kawy oczywiście nie mam, ale zaparzę lapsanga.
Gdy wróciłam z kuchni, siedział na kanapie, pogrążony w zadumie.
Postawiłam przed nim filiżankę i zajęłam miejsce obok. Wypił łyk i nadal
patrzył gdzieś przed siebie, ale jego twarz nieco złagodniała.
- Dziękuję - powiedział cicho.
A ja po prostu oparłam policzek o jego ramię i tak siedzieliśmy bez słowa.
Doprawdy, rzadko mi się zdarza milczeć pospołu z drugą osobą tak by żadne z nas nie czuło się przy tym niezręcznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz