20 X

No dobrze, trochę odpocząć jednak musiałam, ale zdążyłam już pozbyć się z herbaciarni nadprogramowego towarzystwa (skądinąd całkiem miłego) i wyrwać się w światy, a konkretnie do DeNaNi. Najpierw do doliny Naith, żeby porwać Lilly, potem do lasów Południowego Kręgu, żeby pozachwycać się jesienią, a na koniec do Solen, żeby na wiecznie gwarnym melrińskim rynku dokonać tych obiecywanych zakupów. To, co stamtąd przywiozłam, dowodzi, że mnie nie należy puszczać samej na zakupy... Ani nawet z Lilly, bo zaraziłam ją wypatrywaniem najdziwniejszych rzeczy. Wybrała sobie spory, brzuchaty wazon ze śmieszną twarza, który jakoby ma robić miny do gości. Pożyjemy, zobaczymy... Ja natomiast nabyłam kapelusz. Tak, kapelusz. Pasujący do tej urodzinowej sukienki od Geddwyna, żeby nie musiał się już męczyć z układaniem mi fryzury w najdziwniejszy sposób. Zaś przy innym straganie poczęto mi wciskać perfumy o nader intrygującym zapachu, pomyślałam więc, że nadawałyby się idealnie na prezent... Spóźniony, ale ze szczerymi intencjami. Poprosiłam ze wstążeczką.
Ponadto poplotkowałyśmy sobie trochę - czyli nasłuchałam się wieści od Lilly. Z tych godnych odnotowania, Shee'Na jest najlepszą uczennicą w swojej klasie i ma zostać wysłana na jakąś praktykę w teren. Sama jeszcze nie wie dokąd, bo na to potrzebna jest zgoda opiekuna, czyli babci. A uprosić Ka'Shet o cokolwiek jest jednak trudno...
Dzisiaj natomiast wybrałam się z Tenarim pogalopować na Nindë. Pogalopować razem z nim, a nie tylko patrzeć jak się dzieciak cieszy. Zażyłam tym mojego konika kompletnie. Nie żebym przestała się bać galopu, ale spróbuję się z tym strachem uporać. Po ostatniej jeździe na No Doubcie powinnam być gotowa na wszystko, co przyszłość przyniesie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz