13 X

- Pewnie powinnam ci podziękować, że mnie stamtąd zabrałaś. Tyle że pewnie miałaś w tym swój cel?
- Jasne. Uratowanie mojego źródła herbaty. Dlaczego ty zawsze musisz mi przypisywać jakieś niecne pobudki? - Xemedi-san spojrzała na mnie z łagodnym wyrzutem.
- Zgadnij. Poza tym zostawiłam tam niedokończony wątek, więc mam prawo się o to irytować.
- Nie bój się, nie bój, dobra wróżko - poklepała mnie pocieszająco po ramieniu. - Wątek pozostał niedokończony, jeszcze będziesz miała okazję by się tym zająć.
- Jasne, a tobie byłoby to na rękę - prychnęłam. - Choć ciągle nie wiem, z jakiego powodu.
Podniosła się i zerwała najbliżej rosnący kwiat.
- Może po prostu mam ochotę poobserwować sobie zmagania bogów? Dawno mi się nic takiego nie trafiło.
- Jakich znowu bogów? - zaniepokoiłam się. - Ja widzę raptem jedną moc wcieloną, która już nie jest wcielona. Czy jeszcze o czymś nie wiem?
Przez chwilę rozkoszowała się zapachem kwiatu. Choć najbardziej lubię wiosnę, sama czułam się tu nie na miejscu - według mojego cyklu życiowego powinna być jesień i tyle.
Zaczynam robić się coraz bardziej przywiązana do jednego schematu. Z wiekiem mi to przychodzi? Jeszcze trochę i rzucę kronikarstwo, zaszywając się w Blue Haven na wieki...
- A pamiętasz tę perłę nazwaną Łzą Anioła?
Nie było sensu pytać jak to się stało, że była tak dobrze poinformowana.
- Co to ma do rzeczy?
- A gdyby tak przyjąć, że anioł, do którego należała, był bezskrzydły i towarzyszył bóstwu zrodzonemu ze światła?
Tym bardziej nie było sensu pytać. Zresztą już się przyzwyczaiłam do tych jej teorii.
- Sugerujesz, że Ae... Czasoprzestrzenny szuka śladów po bogach z Jasności?
- To miałoby sens, nie uważasz?
Może i miało, zwłaszcza, że mówił coś o Świętym Słońcu... Ale nie zgadzałoby się z tym wrzucenie perły w czarną dziurę. Chociaż dlaczego nie miałby odnaleźć jej tam z powrotem?
- Może powiedz od początku - zaproponowałam. - Chcesz żeby te ślady odnalazł, czy raczej przeciwnie?
- A ty mi powiedz - strzeliła - czy liczy się cel, czy dążenie do niego?
- W twoim przypadku powiedziałabym, że zadowolenie publiczności - oddałam strzał. Zachichotała. Tymczasem mnie było coraz mniej do śmiechu.
- Od jak dawna się spodziewałaś takiego rozwoju wydarzeń?
- Od dość dawna - odpowiedziała oględnie. - A co, zazdrosna?
- O co, o twoje podejrzane źródła? - prychnęłam. - Nie trzeba było trzymać przez to Geddwyna z dala ode mnie!
- Zrozum, Miya-san - Xella-Medina ponownie usiadła obok mnie. - Naprawdę nie chciałam żebyś się tym zadręczała na zapas.
- Wolałaś, żeby we mnie walnęło znienacka? Żebym nie była przygotowana?!
- A czy to by coś zmieniło?
Zaczęłam się nad tym zastanawiać, ale szybko przestałam. Wnioski by mi się chyba nie spodobały.
- W każdym razie rozumiem, że nie będziesz mnie powstrzymywać przed zobaczeniem zakończenia tej opowieści?
- Ciebie nie da się zatrzymać w jednym miejscu, ale może trzeba? - uśmiechnęła się miło. - Skoro miał nadzieję, że ktoś go szybko znajdzie i zabije, może niekoniecznie powinnaś to oglądać?
Od gwałtownego wstania zakręciło mi się w głowie.
- Miał co?!
Xemedi-san podtrzymała mnie zanim się przewróciłam.
- Od dawna przeczuwał, że tak to się skończy, gdy przysięga przestanie go trzymać w kupie - wyjaśniła. - I widać niespecjalnie mu się ta perspektywa podobała...
Odtrąciłam jej rękę i stanęłam już pewniej.
- Wracam do chłopaków - oznajmiłam i przypomniałam sobie coś jeszcze. - A jeśli to ty byłaś jedną z tych dwóch osób, które ponoć za nami podążały, proszę, przestań.
- Ja mogę przestać - roześmiała się. - Ale nie ręczę za tego drugiego... Kaneto-san też się stęsknił za ciekawym widowiskiem.
- Tyle razy ci mówiłam, nie nazywaj go... - zaczęłam i zdębiałam. Xella-Medina tylko patrzyła na mnie bez słowa.
- No tak - syknęłam. - END z jednej strony, więc i Omega z drugiej musi być?!
- A czy widziałaś kiedyś żebym się kierowała interesami END-u?
- Nie - przyznałam cierpko. - Pytanie czy Lexowi chodzi o interes Omegi... Ile on wie?
Xemedi-san posłała mi swój najładniejszy uśmiech.
- Ależ powiedziałam mu wszystko co sama wiem! - powiedziała jakby to było oczywiste. - Przecież musimy mieć równe szanse, prawda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz