Prawdę mówiąc, sama nie
bardzo rozumiem, skąd u mnie to przekonanie, że sprawa zaginionej
siostry Arkii jest taka ważna. To znaczy, jeśli miała z tym coś
wspólnego Velxa Ranonkel - i być może Aethelred - to oczywiście może być
jakiś trop, ale nie wokół nich kręcą się moje myśli. Może chodzi o to,
co mówił kiedyś Kylph, o czterech siostrach, które były kiedyś porami
roku? A nawet jeśli trochę ubarwił, zdążyłam zauważyć, że są to osoby
znane w światach. A może o to, że potomek jednej z nich wie coś o
artefaktach z liliowymi symbolami? Skoro nazywają go Jesiennym Chłopcem,
to widocznie jego matką jest ta z sióstr, o której jak dotąd nic nie
słyszałam. To tak w ramach pocieszenia.
Dziwne... Kiedy gościłam u Diarmaida, miałam wrażenie, że zaczynam
wszystko rozumieć i układać w całość; po przybyciu tutaj rozsypało się
jednak na kawałki. Wiem, nadal wiem, że jestem blisko powrotu do domu,
ale co jeśli stoję na rozstajach, a tylko jedna z wielu dróg jest tą
właściwą? Nie wiem, która. A gdybym ją znalazła i podążyła do celu,
zignorowałabym drogę do złodziei magii, drogę do czterech sióstr, drogę
do Taenena i Vissyi, drogę do odnalezienia Ellila i załogi "Nefele"...?!
Zastanawiam się, czy cały mój niepokój nie wziął się z tego, że nażłopałam się zielonej i dała mi kopa.
Albo może z tego, że miewam dziwne, abstrakcyjne sny, których sensu nie
pamiętam... Nie, żeby było to coś nowego. Co prawda w dzisiejszym
mignęła mi Vanny, ale to jednak był tylko sen - nawet Śniących nie
podejrzewam o stanie ponad rzeczywistościami. Zdaje się, że ona i Clayd
to jedyne spośród najbliższych mi osób, które śniły mi się więcej niż
dwa razy w życiu. Ależ doprawdy, inni też mogliby się trochę postarać
(ja to jestem, obwiniam ich o własną niezdolność do śnienia)...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz