19 VI

Smutna prawda jest taka, że w pisaniu nie przeszkadza mi brak okazji czy nawet brak akcji. Wspominałam przecież, że porządna fabuła dopiero przede mną, prawda? Nie, mój problem znany jest we wszystkich światach jako niemoc twórcza. Hipotetyczny czytelnik postukałby się pewnie w czoło i spytał: jak można doznać niemocy twórczej, pisząc tylko głupi pamiętnik? A ja sparafrazuję: jak można doznać niemocy twórczej pisząc t y l k o głupi pamiętnik? Ot, właśnie tak. Najwyraźniej pamiętnik mogę pisać zawsze, a do opowieści potrzebuję niestety mojej maszyny na moim biurku w moim domu, w ciszy i spokoju, serwowanym obficie przez Tenariego i Strel. To już ten etap, kiedy sam zeszyt nie wystarczy.
Nigdy dotąd nie spędziłam prawie roku bez zajrzenia do domu choćby na chwilę. Przynajmniej od kiedy stworzyłam sobie dom.
W każdym razie dementuję pogłoski (jakby było przed kim), jakoby nic się nie działo. Zmarudziliśmy, bo Deuce trafił na kilka dni do więzienia w pewnym mieście otoczonym wysokim murem i obstawionym strażnikami. Ku radości Drusilli... A jednocześnie zgryzocie, bo przecież miała odstawić łotrzyka do zleceniodawcy i zainkasować małą fortunę! Zdążyłam się już zorientować, że tym całym gadaniem o przewinach i sprawiedliwości łowczyni nagród maskuje zachłanność na wszystko, co świeci i ma wysoką wartość. Nie chcę przez to powiedzieć, że jest złym człowiekiem, ma jednak swój własny system wartości.
Żeby było jasne - Deuce nie dał się zamknąć przez nieostrożność. Wręcz przeciwnie, chciał zmylić organy śledcze, udając, że taki z niego kiepski złodziej; zeszłej nocy zaś wrócił cichutko do zajazdu, w którym się zatrzymaliśmy. Z łupem. Wielką perłą, oprawioną w srebro, które tworzyło dokoła niej płatki kwiatu. Teraz, kiedy już opuściliśmy pole rażenia, paskud jeden chełpi się zdobyczą przede mną i Drusillą, i zastanawia się czy lepszy byłby z niej wisior, czy raczej pierścień.
Zazdroszczę Ladericowi, który wyraźnie stoi ponad takimi drobnostkami jak niemoc twórcza. Wbiwszy sobie do głowy, że spisze przygody Deuce'a, co chwilę przystaje i robi notatki. Chyba wezmę się za tę nieszczęsną piosenkę, bo do Chinedu tak czy inaczej jeszcze kawał drogi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz