25 VI

Właściwie miałam coś tu napisać już wczoraj, ale moje pokrętne i potłuczone opowiadanie się przeciągnęło - nie dosć, że długie, to jeszcze okazjonalnie dopadała mnie chrypa. Niestety pora, by przemówił Ellil, jeszcze nie nadeszła, bo zaczęły nam skutecznie przeszkadzać grzmoty...
Burza z pewnością dotarłaby do nas wcześniej, ale mój dawno nie widziany towarzysz powstrzymywał chmury jeszcze przez jakiś czas. Kiedy wyraziłam zdziwienie, dlaczego zupełnie ich nie odpędzi, zaniósł się ostrym, niepohamowanym śmiechem:
- O nie, niech parę piorunów strzeli w to miasto, zanim do niego wejdziemy. Zresztą w przeciwnym razie ten głupek Taranis by mi nie darował.
- Taranis? - wyjąkałam. - To on jest w mieście? Nie w komputerze pokładowym "Nefele"?
- Po tamtym kryzysie osobowości? W życiu - żachnął się Ellil. - Kiedy ty i Kylph dobijaliście Shyama, my toczyliśmy długie i zażarte dyskusje na temat, czy lepiej być zbitką impulsów elektrycznych, czy jednak b o g i e m. Zanim statek został pochłonięty przez Wędrującą Ciemność, zdążyłem wyłuskać go z komputera.
- I co, teraz będzie sprawdzał czy woli ciskać gromy?
- Ciskanie gromów nieźle mu wychodzi - wtrącił Amrit, który właśnie się do nas dosiadł. Odłączył się od Deuce'a i Laderica, którzy przyglądali się jak Drusilla i Suzuran pojedynkują się na miecze, jakby chodziło o życie. I obstawiali, które z nich wygra. Oboje byli znakomitymi fechmistrzami, nawet jeśli ich broń była duża i nieporęczna. Podziwiałam ich wytrzymałość, za to dobijała mnie brawura. Podobną widziałam jeszcze kiedy Kaede bił się z Tileyem. Może właśnie dlatego...? Tak czy inaczej, jeśli Drusilla w ten sposób chciała wyeliminować całą bandę Deuce'a po kolei, mogło jej to zająć miesiące, zważywszy, że z Suzuranem pojedynkowała się od... Nie, nie liczyłam godzin.
- A popisywał się? - zapytałam obu rozmówców.
- Trochę... Marudził, że gdyby miał do dyspozycji porządną burzową chmurę, mógłby się naprawdę wyszaleć - Ellil puścił do mnie oko. - Może jednak znowu będą z niego ludzie...

Burza przyszła w nocy i trwa nadal. Amrit - z pewną pomocą swojego przywódcy - roztoczył nad nami klosz ochronny o wdzięcznej seledynowej barwie, siedzimy więc pod nim, wsłuchując się w grzmoty. Ellil uśmiecha się pod nosem, Laderic wyraźnie ma natchnienie... Suzuran i Drusilla siedzą z ponurymi minami, bo musieli przerwać swój pełen pasji pojedynek. Natomiast na twarzy Deuce'a widać... Pełne niepokoju oczekiwanie? Na co? Że jutro podejmiemy opowiadanie i być może wyda się coś, czego ujawniać nie należy?
Pioruny trzaskają nad Chinedu. Jeśli to rzeczywiście ma nam ułatwić wejście, tym lepiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz