4 VI

- Tam, skąd przybyłam, to ja zwykłam parzyć innym herbatę - uśmiechnęłam się smutno. - Zatęskniłam za tym.
Uosobienie gracji i dostojeństwa nie odpowiedziało, tylko podało mi chasen i naczynie z gęstą cieczą. Zacisnęłam zęby, żeby powstrzymać pisk przerażenia - dopiero co wywijała tym mieszadłem z prędkością skrzydeł kolibra, a teraz ja mam się przed nią kompromitować i pokazać jak wyszłam z wprawy?
Oczywiście można przyjąć inny punkt widzenia. Gdyby w tej chwili nie przerwała, może ubiłaby pianę. Niestety jednak sentymentalny nastrój nie sprzyja uszczypliwym komentarzom.
- Słyszałam, że opowiedziałaś Yazukiemu i Yachiyo o tamtej kobiecie - rzekła nagle Hikari, sprawiając, że chasen omal nie wypadł mi z ręki. - Szkoda, że ta opowieść nie wyjaśniła wiele.
- Oni mi dla odmiany nic nie wyjaśnili - prychnęłam, próbując się skoncentrować na mieszaniu. - A tymczasem rozmaite tajemnice nie dają mi spokoju.
- A kim ty jesteś, że pragniesz tej wiedzy? - chyba usłyszałam w jej głosie złośliwą nutę. A może tylko mi się zdawało?
- Zbieram opowieści - odpowiedziałam tak, jak wcześniej bliźniakom. - A tę traktuję dość osobiście.
- Czy z powodu mężczyzny w czarnej koronie z czerwonymi klejnotami?
- Chciałabym, żeby nie, ale... Zaraz, skąd wiesz, że są czerwone? - zorientowałam się w porę. - Przecież rysunek jest wykonany ołówkiem.
- Legenda o takiej koronie krąży po świecie - Hikari wzruszyła ramionami. - O ile wiem, po wielu światach.
A zatem wiedziała o istnieniu innych światów... Może więc była tą samą Hikari, a może tutaj po prostu nie jest to tutaj tajemnicą. Nie mogłam jej tak bezczelnie zapytać czy przypadkiem nie odziedziczyła mocy będącej darem gwiazd. Ale nie o to tym razem chodziło, lepiej było się skupić na bardziej istotnej sprawie.
- Czy ten, kto ją nosi, zyska kontrolę nad rzeczywistością? - zapytałam. - O tym mówi legenda?
- Tak - skinęła głową - Tak sądziłam, że i ty ją znasz. Ale mimo wszystko... To tylko legenda.
- Przed laty miałam nieszczęście wejść w posiadanie podobnej korony - przyznałam się. - To znaczy, podobnej jeśli chodzi o funkcję, bo z wyglądu jest całkiem inna. Wybitnie damska.
Niby "tylko legenda", a jednak Hikari nie podała w wątpliwość moich słów.
- Nie wiedziałam, że są dwie... - zaczęła zaintrygowana, ale jej mina zmieniła się na kwaśną, kiedy odsunęły się drzwi, ogłaszając inwazję bliźniaków.
- Druga korona?! - wykrzyknęli, dopadając mnie w mgnieniu oka. - Istnieje druga korona?! Daj nam ją, chociaż pożycz na chwilkę!
- Moment! - przerwałam im, opędzając się jak od much. - Sądzicie, że ma prawo ją nosić ktokolwiek?
- Jedna z wersji legendy tak podaje - palnęła Yachiyo.
- A jeśli nie, sama jej użyj i pomóż nam - dorzucił błagalnie Yazuki. - Będziemy twoimi dłużnikami do końca życia!
- Nawet jeśli dostałam tę koronę w prezencie, nigdzie nie jest powiedziane, że to ja nadaję się do jej noszenia - skrzywiłam się. - Poza tym nie mam jej przy sobie. Jest ukryta daleko stąd... W miejscu, którego sama nie mogę dosięgnąć.
Te słowa wyraźnie zrobiły na nich wrażenie. Gdybym powiedziała, że korona jest schowana w pudełku pod stertą gratów w Szafie, pewnie by mnie zmieszali z błotem.
- A mogło być tak pięknie - jęknęła Yachiyo, huśtając się na piętach, co było nie lada wyczynem w tych strasznych sandałach.
- Mogło, mogło - przytaknęła Hikari ze złowróżbnym spojrzeniem. - Dopóki nie zebrało wam się na podsłuchiwanie. Więcej takich wygłupów, a ktoś zostanie wykopany z powrotem do ruin świątyni.
- A ktoś inny będzie wtedy musiał szukać nowej kucharki - odcięła się dziewczyna już od progu. Yazuki uśmiechnął się przepraszająco i czym prędzej zamknął za nią drzwi.
- Teraz przez ciebie nie będą mogli spać - westchnęła Hikari. - Jutro będą się obijać o ściany i powodować dwa razy więcej wybuchów w kuchni.
- Jeśli tak będzie, wynagrodzę ci to po stokroć - uśmiechnęłam się, bo mimo wszystko widać było, że nie mówiła (całkiem) poważnie. - Ale dlaczego tak im nagle zależało na koronie?
- Myślą, że dzięki niej odmieniliby bieg wydarzeń. Przeszłość.
- Och... A co takiego się stało, co chcieliby zmienić? - zmartwiłam się.
- Ich mistrzyni zniknęła, a jej siedziba legła w gruzach - wyjaśniła Hikari. - Pani Yae ze świątyni Natsutori. To ona opowiedziała mi tę legendę, jak i wiele innych.
Zapaliła mi się zielona lampka w głowie, ale nie wyrwałam się z niczym głupim. Wolałam wrócić do zajazdu, przetrząsnąć pamiętnik i się upewnić.Ale jeśli Arkia była zimą, a Jyoti wiosną, to Yae ze świątyni Ptaka Lata...?
- Przykro mi - powiedziałam. - Jak myślisz, zechcą o tym porozmawiać?
- Pewnie będą się wykręcać, ale z tobą powinni chcieć - Hikari zmarszczyła brwi. - Twierdzą, że za zaginięcie ich mistrzyni odpowiada tamta kobieta z rysunku.
Dopiero po chwili wymownego milczenia przypomniałyśmy sobie o herbacie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz