No i miałam rację - nieobecnością złodziejaszka nie należało się przejmować. Wręcz przeciwnie.
Akurat gościłam Laderica w swoim pokoju w zajeździe i siedzieliśmy przed
rozłożoną mapą świata, planując trasę. Jak dotąd dowiedziałam się, że
do samego Chinedu za żadne skarby nie wolno się wteleportowywać,
pozostało więc przeskoczyć na pewną odległość od miasta i udać się tam
jak na pokornych grzeszników przystało - piechotką. A skoro o
teleportacji mowa: dokładnie nad mapą otworzył się portal i wypadł z
niego Deuce. Uśmiechnięty triumfalnie, z długą, walcowatą torbą na
ramieniu.
- Nie depcz po mapie - Laderic szybko starł mu ten triumf z liczka.
- Nie przejmujcie się takimi szczegółami, bo i tak najpierw pojedziemy
tam, gdzie mam nadzieję spotkać moją wesołą kompanię - pokręcił głową
rudowłosy, ale przestał deptać i usiadł obok nas.
- Dobrze, że raczyłeś nam to powiedzieć - burknął kronikarz.
- Tak czy inaczej musielibyście na to przystać, inaczej pozbylibyście
się mojego zacnego towarzystwa - odparował Deuce tonem natchnionego
poety. - Lepiej spojrzyj na to.
Otworzył swoją dziwną torbę i wyjął z niej kartkę zwiniętą w rulon. A po rozwinięciu ukazał nam się...
- No? To o ten duecik chodzi? - dopytywał się złodziejaszek z radosnym uśmiechem.
- O ten - potwierdził słabo Laderic. - A żeby cię piorun trzasnął, ukradłeś z wystawy?!
- Spokojnie, dokonałem tego wielkiego czynu już po tym jak wystawa
została spakowana - chłopak machnął ręką niefrasobliwie. - Nie zorientują
się póki jej nie przewiozą do sąsiedniego miasta.
Sąsiednie miasto, gwoli wyjaśnienia, było pół dnia drogi powozem stąd.
- Nie sądziłam, że to powiem, ale jesteś wielki - westchnęłam i już
miałam porwać dzieło Geddwyna w swoje łapki, ale zdążył go chwycić i
unieść do góry.
- Wolne żarty - prychnął. - Mogłaś sobie sama ukraść, teraz możesz ewentualnie czekać aż ustalę cenę.
- Ale... - zaczęłam błagalnie, ale Laderic nie dał mi dokończyć.
- Teraz to przede wszystkim powinniśmy się stąd zwijać - stwierdził. -
Zawsze jest ryzyko, że będą cią ścigać za tę kradzież szybciej niż
myślisz.
- Mnie nikt nie doścignie - pochwalił się Deuce. - No, może oprócz
jednej... Dwóch osób, ale żadna mnie na długo nie złapała. Bez obaw, już
znalazłem statek, którym przeprawimy się przez spienione morskie wody.
- Jak to statek? - zaprotestowałam, choć przecież uwielbiam morze. - Mogłabym nas w tej chwili przenieść na ten drugi kontynent!
- Ja też bym mógł, panno nadgorliwa, ale statkiem jest ciekawiej - wysunął argument nie do odparcia. - I bardziej dramatycznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz