Zwróciłam uwagę, że pomieszkiwanie w górskich jaskiniach zdarza mi się nadzwyczaj często. Może mój wewnętrzny shael'leth do nich lgnie? Nawet jeśli smoki nie przebierają swoich siedzib za ludzkie - mniej więcej - miasta, to i tak otoczenie przywodzi mi na myśl góy, w jakich mieszka gromada Caranilli albo Ka'Shet. Pewnego dnia być może (brońcie bogowie!) wrócę do domu, rozejrzę się z niesmakiem i zapytam samą siebie, co właściwie robię w takim dziwnym miejscu.
- Nie da rady - pokręciłam głową, powtarzając po raz czwarty to, czego żadna ze stojących przede mną osób nie chciała przyjąc do wiadomości. Disandriel patrzyła na mnie podejrzliwie, tylko czekając, aż ujawnię swój podstęp (oczywiście niczego takiego nie uknułam), Cuan nie wydawał się specjalnie zaskoczony, w przeciwieństwie do Nemhathir, zawiedzionej niepowodzeniem eksperymentu, w którym przed chwilą wzięła udział. A przynajmniej chciała wziąć, tymczasem nawet przeskoczenie z jej komnaty do mojej sypialni okazało się niemożliwe.
- To przecież nie ma sensu - po raz pierwszy, odkąd ją spotkałam, jej głos lekko stracił na władczości. - Skoro stoję tuż przy was, obszar portalu powinien mnie objąć, nieprawdaż? A tymczasem... Jakby mnie nie zauważał.
- Zgadzam się, że to nie ma sensu - dodała Disandriel. - Podróżowałam już portalami i nigdy nie widziałam, żeby same z siebie kogoś ignorowały. Nie są przecież rozumne... W przeciwieństwie do osoby, która je otwiera.
No, dziękuję bardzo. Może jeszcze szanowna kapłanka wskoczy mi na plecy, żeby sprawdzić, czy ją portal wpuści? Musiałam jednak przyznać, że nigdy dotąd nie zdarzyło mi się nic takiego. Do licha, po to otwieram przejście, żeby przez nie p r z e j ś ć!
- Nawet gdyby udało jej się przenieść ciebie, Nem - Cuan na szczęście przemówił głosem rozsądku - co by nam to dało? Nie stłoczysz wokół niej całego naszego wojska, nie wejdzie tak do Kelthaki. Pozostaje ten drugi sposób...
- Jeśli chcecie napaść na miasto z zaskoczenia, mogłabym to załatwić bez większych problemów - wzruszyłam ramionami. - Tylko zdejmijcie ze mnie tę smycz.
- Nie ma głupich! - Disandriel prychnęła z tą swoją wyższością. - My cię uwolnimy, a ty nam uciekniesz? Już lepiej niech Nemhathir rozszerzy geas na więcej osób.
Ten pomysł jednak zupełnie zszokował kapłankę.
- Przecież nie mogę zrobić nic takiego - spojrzała na elfkę ze zdumieniem i dodała belferskim tonem: - Ten rodzaj geas zadziała tylko na osoby, których sprawa dotyczy. Na nikogo postronnego. To już nie ode mnie zależy.
- Sprawa... - przez chwilę Disandriel wyglądała na skonfundowaną. - Ach, t a m t a sprawa - mruknęła po chwili zamyślenia, a na jej oblicze ponownie wypłynął wyraz niedowierzania. - Uwierzę, kiedy zobaczę dowód.
Powiedziawszy to wyszła z komnaty, a Cuan rozwinął przyniesiony przez siebie arkusz papieru - był wielki i przedstawiał plan całej Kelthaki - i zaczął z uwagą słuchać objaśnień Nemhathir. Nie wiedziałam jeszcze, na czym ma polegać "drugi sposób", ale wiadomo już było, że moje portale przydadzą się tylko dzierżycielom geas. Nie mogłam nimi podróżować ani samotnie, ani też z nikim innym. Moja własna moc oszalała - oto, czego się doczekałam.
Chociaż... Teraz zastanawiam się nad tym na spokojnie i dochodzę do wniosku, że nie tylko moja moc oszalała - Nemhathir też chyba nie do końca wiedziała, co robi. Nawet nie to, że ze wszystkich dostępnych demonów w światach musiała przywołać akurat mnie, ale że nałożyła zaklęcie nie zdając sobie sprawy z konsekwencji. Albo po prostu od początku nie planowała ataku na Boudeina przy pomocy portalu... No, na pewno nie, bo natchnęły ją dopiero plany Disandriel. Pierwotny plan jest taki, że Cuan odnajdzie jakieś sekretne przejścia pod Kelthacą i... sama nie wiem, co dalej. Nie mam być wtajemniczona, mam być posłuszna. Tylko że jeśli mam zostać wysłana do walki z demonem - tym innym demonem - to dlaczego zostałam na tę okoliczność związana z dwiema, było nie było, przypadkowymi osobami?...
Chciałabym przynajmniej mieć przy sobie mój model światów, by zlokalizować, gdzie jestem. O ile nie zmieniłam domeny. Wręcz prawie na pewno zmieniłam domenę.
Za oknem szum deszczu. Chciałabym być teraz na Krawędzi. Deszcz spotykający się z morzem, to jest dopiero muzyka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz