13 IX

Jest w światach mnóstwo opowieści o wietrze; bądź co bądź żywioł powietrza jest potrzebny do życia większości istot. Nie tak dawno temu Tiley próbował mi jedną opowiedzieć – taką, która zdarzyła się przed wiekami i którą próbował wskrzesić, aby spleść z nową, dopiero rozpoczętą. A w rezultacie skumulowało się w niej jeszcze kilka innych… i wyszedł zamęt.
W Lirze zamętu nie ma, choć sytuacja jest poniekąd podobna. Nikt tutaj nie wbija się w pychę na tyle, by twierdzić, że wszystkie wiatry mają swój początek – lub koniec – właśnie w Lirze, ale z pewnością się w niej przecinają. Drogi do światów, opowieści, nawet domeny często mają jakieś wspólne punkty, więc czemu nie żywioł? W różnych miejscach inaczej postrzegany, może inaczej działający, nie zawsze taki sam, ale ten sam. Ciekawe, czy istnieją takie punkty przecięcia dla innych żywiołów?… Ale aż tak głęboko nie trzeba się zastanawiać, bo to jednak grozi zamętem. W każdym razie, oprócz tego, że każdy wiatr we właściwym dla siebie czasie przemyka przez Lirę, ma ona oczywiście swoje własne wiatry, które ją napędzają, którym przede wszystkim zawdzięcza swoje miano. I zapisano gdzieś, że gdy miasto ucichnie na dobre, gdy zniknie z niego ostatni wiatr (nawet nie „jeśli”! „Gdy”!), będzie to zapowiedź gwałtownych zmian w światach. Jakich dokładnie, nie wiem. Może obrócą się w proch i narodzą na nowo? Może cały żywioł powietrza przestanie istnieć? Nie, chyba nie – Djellia nie pamięta dokładnie, ale Miranda wspominała o czarnych chmurach i burzy rzeczywistości. To właśnie ona znalazła tę przepowiednię i podobno zdumiała nią całe stadko swych współpracowników, z których nikt nie wiedział, czym, u diabła, jest Lira. A ja powinnam wyjaśnić Djellii, czym, u diabła, jest END, ale to pewnie sprowokowałoby ją do dalszych dociekań. Ale to wyjaśnia tak obecność Mirandy, jak i przedstawicieli Omegi – bo z jej słów wywnioskowałam, że jest ich więcej oprócz tego słodkiego blondynka. Łatwo również zrozumieć, dlaczego Ellil najwyraźniej utknął tu na dobre – może i jest nietutejszym wiatrem, ale z pewnością ostatnim. I nie chce stąd odejść nie z powodu przepowiedni, bo o niej dowiedział się dopiero później, ale po prostu aby nie dopuścić do upadku miasta. Bo czym stałoby się bez niego?
- A sama powiedz: ty byś ukradła Ellila? – prychnęła Djellia w odpowiedzi na pytanie, jak się właściwie uchował. Skoro przybyli tu jeszcze zanim…
- W sensie, że nie potrafiłabym? – roześmiałam się. – Czy może, że bym nie chciała?
- Właściwie to jedno i drugie – przewróciła oczami i nagle na dobre straciła humor. Zwłaszcza gdy próbowałam z niej wyciągnąć, jak i kto owej kradzieży dokonał. Wykręciła się od wyjaśnień, ale łatwo było poznać, że wie więcej, niż… sama nie wiem. Może więcej, niż by chciała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz