Jest w światach mnóstwo opowieści o wietrze; bądź co bądź żywioł
powietrza jest potrzebny do życia większości istot. Nie tak dawno temu
Tiley próbował mi jedną opowiedzieć – taką, która zdarzyła się przed
wiekami i którą próbował wskrzesić, aby spleść z nową, dopiero
rozpoczętą. A w rezultacie skumulowało się w niej jeszcze kilka innych… i
wyszedł zamęt.
W Lirze zamętu nie ma, choć sytuacja jest poniekąd podobna. Nikt tutaj
nie wbija się w pychę na tyle, by twierdzić, że wszystkie wiatry mają
swój początek – lub koniec – właśnie w Lirze, ale z pewnością się w niej
przecinają. Drogi do światów, opowieści, nawet domeny często mają
jakieś wspólne punkty, więc czemu nie żywioł? W różnych miejscach
inaczej postrzegany, może inaczej działający, nie zawsze taki sam, ale
ten sam. Ciekawe, czy istnieją takie punkty przecięcia dla innych
żywiołów?… Ale aż tak głęboko nie trzeba się zastanawiać, bo to jednak
grozi zamętem. W każdym razie, oprócz tego, że każdy wiatr we właściwym
dla siebie czasie przemyka przez Lirę, ma ona oczywiście swoje własne
wiatry, które ją napędzają, którym przede wszystkim zawdzięcza swoje
miano. I zapisano gdzieś, że gdy miasto ucichnie na dobre, gdy zniknie z
niego ostatni wiatr (nawet nie „jeśli”! „Gdy”!), będzie to zapowiedź
gwałtownych zmian w światach. Jakich dokładnie, nie wiem. Może obrócą
się w proch i narodzą na nowo? Może cały żywioł powietrza przestanie
istnieć? Nie, chyba nie – Djellia nie pamięta dokładnie, ale Miranda
wspominała o czarnych chmurach i burzy rzeczywistości. To właśnie ona
znalazła tę przepowiednię i podobno zdumiała nią całe stadko swych
współpracowników, z których nikt nie wiedział, czym, u diabła, jest
Lira. A ja powinnam wyjaśnić Djellii, czym, u diabła, jest END, ale to
pewnie sprowokowałoby ją do dalszych dociekań. Ale to wyjaśnia tak
obecność Mirandy, jak i przedstawicieli Omegi – bo z jej słów
wywnioskowałam, że jest ich więcej oprócz tego słodkiego blondynka.
Łatwo również zrozumieć, dlaczego Ellil najwyraźniej utknął tu na dobre –
może i jest nietutejszym wiatrem, ale z pewnością ostatnim. I nie chce
stąd odejść nie z powodu przepowiedni, bo o niej dowiedział się dopiero
później, ale po prostu aby nie dopuścić do upadku miasta. Bo czym
stałoby się bez niego?
- A sama powiedz: ty byś ukradła Ellila? – prychnęła Djellia w
odpowiedzi na pytanie, jak się właściwie uchował. Skoro przybyli tu
jeszcze zanim…
- W sensie, że nie potrafiłabym? – roześmiałam się. – Czy może, że bym nie chciała?
- Właściwie to jedno i drugie – przewróciła oczami i nagle na dobre
straciła humor. Zwłaszcza gdy próbowałam z niej wyciągnąć, jak i kto
owej kradzieży dokonał. Wykręciła się od wyjaśnień, ale łatwo było
poznać, że wie więcej, niż… sama nie wiem. Może więcej, niż by chciała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz