30 VIII

- Wyjedźmy gdzieś - usłyszałam, kiedy spacerowaliśmy najmniej zatłoczonymi uliczkami Melrin. - Daleko. Na dłużej.
- Dopiero co mówiłeś, że już na ciebie pora - przypomniałam nie bez żalu.
- Myślę, że poczekam do jutra - Aeiran uśmiechnął się lekko. - Ale on zostanie na dłużej. Dźwiękmistrz-szczęściarz.
- Uwięziła cię ta Pieśń - mruknęłam. - Siedząc tam tylko ich zachęcasz żeby cię pilnowali.
- Ale w ten sposób ja też mogę ich pilnować - wzruszył ramionami. - Choć przyznam, że przez to niemal przypominają mi się... dawne czasy. Sprzed przybrania obecnej postaci.
- Tym gorzej dla nich. Niech sobie siedzą w tym swoim Refrenie i pilnują własnych spraw. Z tego, co już o nich wiem, wnioskuję, że po prostu jesteś dla nich za ludzki.
- Być może - zamyślił się. - A może to sprawa pochodzenia. Wiesz, oni wywodzą się od bogów z Jasności, więc jestem dla nich swego rodzaju... Przeciwieństwem. Może uznali to za wygodne.
- Żebyś mógł robić za czarny charakter? - prychnęłam, ale też zaczęłam snuć teorie. - Chociaż czekaj, jeszcze od innej strony można to rozpatrywać. Kiedyś mogą zechcieć ruszyć w światy i tylko ty będziesz im mógł to zapewnić...
- O tym też myślałem - skinął głową. - Właściwie powinienem zupełnie zamknąć Pieśń na międzysferę. Nikogo nie wpuszczać ani nie wypuszczać. To byłoby jedyne słuszne rozwiązanie.
- Zrobiłbyś to?
- Oczywiście, że nie - przyciągnął mnie do siebie. - Na to jestem niestety zbyt samolubny.
Słysząc to nie mogłam powstrzymać śmiechu.

Liście zaczynają już żółknąć. Nawet w Solen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz