- Wyjedźmy gdzieś - usłyszałam, kiedy spacerowaliśmy najmniej zatłoczonymi uliczkami Melrin. - Daleko. Na dłużej.
- Dopiero co mówiłeś, że już na ciebie pora - przypomniałam nie bez żalu.
- Myślę, że poczekam do jutra - Aeiran uśmiechnął się lekko. - Ale on zostanie na dłużej. Dźwiękmistrz-szczęściarz.
- Uwięziła cię ta Pieśń - mruknęłam. - Siedząc tam tylko ich zachęcasz żeby cię pilnowali.
- Ale w ten sposób ja też mogę ich pilnować - wzruszył ramionami. - Choć
przyznam, że przez to niemal przypominają mi się... dawne czasy. Sprzed
przybrania obecnej postaci.
- Tym gorzej dla nich. Niech sobie siedzą w tym swoim Refrenie i
pilnują własnych spraw. Z tego, co już o nich wiem, wnioskuję, że po
prostu jesteś dla nich za ludzki.
- Być może - zamyślił się. - A może to sprawa pochodzenia. Wiesz, oni
wywodzą się od bogów z Jasności, więc jestem dla nich swego
rodzaju... Przeciwieństwem. Może uznali to za wygodne.
- Żebyś mógł robić za czarny charakter? - prychnęłam, ale też zaczęłam
snuć teorie. - Chociaż czekaj, jeszcze od innej strony można to
rozpatrywać. Kiedyś mogą zechcieć ruszyć w światy i tylko ty będziesz im
mógł to zapewnić...
- O tym też myślałem - skinął głową. - Właściwie powinienem zupełnie
zamknąć Pieśń na międzysferę. Nikogo nie wpuszczać ani nie wypuszczać.
To byłoby jedyne słuszne rozwiązanie.
- Zrobiłbyś to?
- Oczywiście, że nie - przyciągnął mnie do siebie. - Na to jestem niestety zbyt samolubny.
Słysząc to nie mogłam powstrzymać śmiechu.
Liście zaczynają już żółknąć. Nawet w Solen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz