20 VIII

Życie mi upływa od herbaty do herbaty... Tym razem miałam trochę więcej do parzenia, bo złożyli mi wizytę Brangien i Geddwyn. Uznali, że skoro Enrith wyjechała gdzieś z Maeve (dlaczego akurat z nią - bo ma najwiecej cierpliwości?), mogą skorzystać z okazji i odpocząć. Niezłe sobie miejsce do relaksu znaleźli, jak się okazało... Parzyłam tę nieszczęsną herbatę przy akompaniamencie lekkiego J-rocka, a tymczasem rozmowa tocząca się w herbaciarni stawała się coraz głośniejsza.
- Nie masz pojęcia, co cię może spotkać, jeśli się w to wpakujesz! - usłyszałam podniesiony głos Geddwyna.
- Bez obrazy, sensei - wycedził Kaede - ale robisz się taki upierdliwy jak Sei'Hyô.
Czując, że coś ciekawego mnie omija, wystawiłam nos z kuchni. Brangien siedziała przy stoliku i chichotała w najlepsze obserwując chłopaków; tylko popcornu jej brakowało. Na mój widok Geddwyn i Kaede błyskawicznie podnieśli się z kanapy.
- Powiedz mu, że... - odezwali się równocześnie, po czym spojrzeli na siebie piorunującym wzrokiem.
- Najpierw wy mi powiedzcie, o co właściwie się kłócicie - zażyczyłam sobie.
- Wcale się nie kłócimy - burknął duch wody. - On chce gonić za cieniem. Szukać dziewczyny z wizji.
- W życiu czegoś takiego nie powiedziałem - najeżył się rudowłosy.
- Ale tak myślisz.
- Czekajcie, czekajcie - uciszyłam ich. - Geddwyn, przestań go podpuszczać.
- Ja go nie...
- Spokój. A ty, Kaede - wzięłam głęboki wdech. - Zdajesz sobie sprawę, że ona nie chce być odnaleziona?
- Nie chce, czy nie może? - zapytał szybko, wywołując triumfalny uśmiech na twarzy Geddwyna.
- Gdyby nie mogła, próbowałaby się jakoś skontaktować - zamyśliłam się. - Jeśli nie chce, pewnie sama się chroni przed odnalezieniem.
- Albo ktoś nie chce do tego odnalezienia dopuścić - duch wody nie przestawał się uśmiechać. - Tak czy inaczej, sytuacja jest beznadziejna.
- Mówię ci, przestań go podpuszczać - westchnęłam. - Wiesz, Kaede, już parę osób pragnie ją znaleźć i dotąd im się to nie udało. Dlaczego tobie miałoby?
- Teraz ty go prowokujesz - wytknął mi Geddwyn.
- To chyba jasne - Brangien wstała z krzesła i podeszła do nas. - Kaede chce dla odmiany pomyśleć o kimś innym. Tylko najpierw musi kogoś takiego spotkać... Jak dla mnie to zdrowy objaw. Pysiaczku, co z tą herbatą?
Zamachałam gorączkowo rękami i pobiegłam do kuchni. Wróciłam stamtąd z filiżankami i przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu nad gorącym naparem, każde ze swoimi myślami.
- Dlaczego miałbym żyć dla kogoś? - zapytał nagle Kaede.
- Ale wyskoczyłeś, mały - zaśmiał się Geddwyn. - Samo myślenie o kimś nie ułoży ci jeszcze całego życia, wiesz?
- Ale po co to komu? - zdenerwował się rudowłosy.
- To wcale nie musi być takie złe - zaczęłam powoli. - To znaczy, ty w pewnym sensie żyłeś dla kogoś, bo miałeś być jego eksperymentem i bateryjką. A wcale nie musi o to chodzić.
- Właśnie - podchwyciła Brangien. - Jeśli ci na kimś zależy, wtedy gotów jesteś wiele poświecić, żeby...
- A jeśli temu komuś na mnie nie zależy? - przerwał jej Kaede.
- Wtedy, jak przypuszczam - rzekł Geddwyn, posyłając mi jakiś dziwny uśmiech - takie życie jest dość chore...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz