2 XII

- Ale teraz już na pewno?
- A co, tak bardzo chcesz się mnie pozbyć?
- Nie ma szans - zaśmiała się Lilly. - I tak wrócisz tu najpóźniej na sylwestra.
No tak. Pewnie wróciłabym do herbaciarni już wczoraj... Gdybym nie czuła się tak niezdolna do czegokolwiek po tym jak Aeiran w ostatniej chwili wyciągnął mnie z tej kotłowaniny energii. A potem rzucił się w nią na powrót i domyślam się, że zdążył przejść...
Gdy krąg się zamknął, nasi przeciwnicy z Omegi wynieśli się jak niepyszni. I w końcu nie udało mi się dowiedzieć, po co Kenji pragnął zdobyć Symbole. À propos, w miejscu, gdzie zostało wcześniej otwarte wejście do Ciemności, znaleźliśmy tylko dwa posążki, z których jeden spoczął w mojej torbie. Po długiej dyskusji ze złotookim demonem, który uważał, że Symbol Aeirana powinien wrócić do Agencji, ale ja byłam nieprzejednana - w końcu już raz im go wykradziono! Kres dyskusji położyła Lilly, wciskając demonowi w rękę figurkę Eskire'a.
- Teraz popilnujcie dla odmiany tego - powiedziała. - Bo ja się nie poczuwam.
Tak oto Symbol Aeirana został u mnie i mogłam wreszcie odpłynąć w krainę snów, bo zmęczona byłam jak rzadko. I mimo że dzisiaj wyjeżdżam, będę to jeszcze długo wspominała... Tak samo pewnie Lilly.
- Jak myślisz, co się stało z Ketrisem? - spytała właśnie, z posmutniałą nagle twarzą.
Oto jedno z pytań, na które pewnie nie uzyskamy odpowiedzi. Ketris, który był już tak blisko rozpoczęcia nowego życia... Wyglądało to jakby jego i Tessiretha pochłonęła figurka Aldriny, ale sam Symbol przecież również zniknął... Ciekawe jak bogini da sobie radę bez pełnej mocy. Czy całą trójka odnajdzie się z powrotem tam, gdzie ich miejsce... I czy w ogóle mieli do czego wracać. Cóż, to był ich wybór. Mimo wszystko.
Uśmiechnęłam się do przyjaciółki pocieszająco.
- Wierzę, że gdzieś jest - powiedziałam. - I na pewno da sobie tam radę.
- Jasne - odrzekła i też się uśmiechnęła.

Idę wzdłuż Rzeki Klejnotów zamiast zwyczajnie przeteleportować się do Blue Haven i wygląda to jakbym opóźniała swój powrót do domu. Cóż, są opowieści, z którymi niełatwo się rozstać. W dłoni trzymam posążek z rozpostartymi rękami, który właśnie wyjęłam z torby. Ciągle jest ciepły i żywy w dotyku...
Jedno spojrzenie na klejnoty migoczące wesoło nawet gdy brak słońca i już wiem, co mnie tu jeszcze trzyma.
Właśnie, dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałam? Jest jedna legenda, którą przydałoby się poskładać. Którą mogłabym napisać na własny sposób.
Wystarczy tylko zebrać materiał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz