13 XII

Nie poznaję się. Taka niezorganizowana bałaganiara jak ja już zabrała się do porządków przedświątecznych??? Co prawda nie wiem jeszcze w jaki sposób będę w tym roku celebrować Przesilenie, jednak porządki zawsze się przydadzą. Ale tak szybko? To doprawdy nie w moim stylu... No nic, przynajmniej nie będę odkładała na ostatnią chwilę i wszystko będzie dokładnie wysprzątane.
Przywołałam mój personel i razem radzimy sobie całkiem całkiem. Co prawda Mgiełka przy swojej ulotności da radę tylko wycierać kurze, Obłoczek stłukł mi już dwie filiżanki podczas wycierania, a Chmurka... Wystarczy powiedzieć, że to roztrzepane stworzenie wszystko przestawia i potem nie mogę tego znaleźć. Za bardzo się we mnie wdała, niestety...

Dzisiaj wpadła Xemedi-san i wyjątkowo nie rządziła się w mojej kuchni, tylko poczekała aż Obłoczek przyniesie jej herbatę. Też nie mogła lepiej wybrać - dobrze wie, że Obłoczek jest chorobliwie nieśmiały jeśli chodzi o kobiety (to trzeba zobaczyć - zaróżowione ze wstydu burzowe chmurzysko!) i na ich widok wraca do kuchni jeszcze zanim z niej wyleci... Całe szczęście, że chociaż do mnie się przyzwyczaił...
A tu tymczasem Obłoczek podpłynął do mojego gościa, spokojnie postawił tacę, odsunął krzesełko... Rzuciła na niego urok???
Nie wiedziałam jeszcze, że największe zaskoczenie czeka mnie za minutę.
- A może by tak bal sylwestrowy? - wystrzeliła znienacka Xemedi-san.
- Zgiń przepadnij, siło nieczysta! - zawołałam. - Jeszcze ponad tydzień do Przesilenia, a ty już o końcu roku???
- Czemu nie? - posłała mi miły uśmiech. - Na pewno nie tylko ja mam ochotę sobie potańczyć...
- To możesz tańczyć gdzie indziej. Dobrze wiesz, że sylwestra zawsze spędzam u Lilly.
- W takim razie Mezz'Lil-san może dla odmiany przyjechać do ciebie - podsunęła.
Zamurowało mnie. Nawet nie chodziło o sylwester w Blue Haven, bo przeciw temu nic bym nie miała. Ale jeśli Xemedi-san już bywała na jakichś balach, to były to zwykle bale z prawdziwego zdarzenia - z długimi sukniami i eleganckim otoczeniem. Nie w moich klimatach, i możnaby pomyśleć, że w jej również nie... Widać pod tym względem pozostała prawdziwą królewną.
- Ja mam się skazywać na mordęgę przedekorowywania herbaciarni żebyś ty sobie potańczyła? - prychnęłam. - Na Andromedzie nie będzie żadnego balu w najbliższym czasie?
- Nie będzie - uśmiechnęła się jeszcze szerzej. - Rodzice ruszają na jakiś zjazd, nie wiem, o co chodzi, ale coś politycznego. - Akurat, nie wierzyłam, że ona mogłaby się nie orientować w takich sprawach. - A ja zamierzam być grzeczną córeczką i nie urządzać imprez podczas ich nieobecności.
- To nie znaczy, że masz od razu żerować na mnie.
- Po prostu nie miałabyś z kim iść, więc się opierasz...
Omal nie zakrztusiłam się herbatą.
- Gdybym chciała, to bym miała! - zaprotestowałam. - A ty niby masz? Nie wierzę, że przyciągnęłabyś tu tego całego Tena Sorano. Albo gorzej, Xellosa...
Poszukiwaczka tajemnic posłała mi tylko nieodgadnione spojrzenie. A niech ją, nie zamierzam się przejmować...
- Skoro tak ci się marzy sylwester u mnie - powiedziałam zjadliwie. - To przyczyń się do miłej atmosfery i pomóż mi w sprzątaniu.
Oczywiście wyparowała tak nagle, jak się pojawiła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz