- Co miałeś na myśli,
mówiąc, że Geddwyn nigdy nie płonął? - coś znowu mnie podkusiło do
zadawania pytań. A co, choć raz to ja mogę być tą przesłuchującą!
- Właśnie to - prychnął Kaede. - Co on może wiedzieć?
- Może więc ode mnie też powinieneś się wynieść? - podsunęłam. - Jestem wodna jak diabli, nie zapominaj.
- Jasne - zaśmiał się cicho. Chyba pierwszy raz w życiu widziałam go w nastroju zbliżonym do rozbawienia.
- Zdecyduj się raz a dobrze - usiadłam naprzeciw niego. - Są płomienie, to niedobrze, nie ma, też niedobrze...
- Są płomienie i płomienie - rzekł enigmatycznie. - Ich brak doprowadza
mnie do szału, ale gdybym... Nie, do cholery, dlaczego to musi t a k na
mnie działać?!
- Nie do twarzy ci z taką smętną miną - orzekłam. - Gdzie się podział
ten Kaede, który zuchwale pchał się w największe niebezpieczeństwa? A
może jednak ten kryzys osobowości cię pokonał?
- A może nie powienienm był w ogóle wyruszać w żadną podróż - warknął. -
Może powinienem przeklinać tamtych z Hany, że razem z pamięcią nie
wykasowali mi emocji...
Powoli miałam już dość. Najchętniej wstałabym i walnęła pięścią w stół.
- Na wszystkie Siły Wyższe, nie rób z siebie chorego człowieka, bo ci
to nic nie pomoże! - na razie tylko podniosłam głos. - Nigdy nie
pomyślałeś, że ogień może też przynosić ciepło i ukojenie?!
- Jakoś nie zauważyłem - syknął. - Przynajmniej nie u siebie.
Nie do końca wiedziałam, o co mu właściwie chodzi w tej rozmowie, ale zaczęłam dochodzić do wniosku, że jestem na dobrym tropie.
- Pozwolenie emocjom by cię zniszczyły, to najgorsza z możliwych dróg - kontynuowałam. - Wiem z doświadczenia.
Wstałam od stolika, ale obeszłam się bez użycia siły. Po prostu skierowałam się do kuchni.
- To co mam robić? - usłyszałam pytanie pełne bezradności. Tak, zdecydowanie dobry trop.
- Wybierz się na Rozdroże - rzuciłam, coraz bardziej rozstrojona.
Dopiero kiedy herbata zaczęła się parzyć, dobiegła mnie odpowiedź:
- A jednak macie ze sobą co nieco wspólnego.
- Ja i Geddwyn? - roześmiałam się. - Wiesz, ten jeden raz mnie to nawet cieszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz