- Czy ona się nie obudzi? - westchnęłam ciężko. - Prawdę mówiąc, wygląda jak nieżywa.
- Cierpliwości - Aeiran klęczał przy leżącej, unosząc nad nią dłonie. - Już to rozgryzłem.
- Nie jestem cierpliwa - burknęłam. - Nie jestem i już. Czy to rozgryzanie było takie trudne?
- Tak naprawdę to nie. Ale biorąc pod uwagę, że ktoś ciągle przeszkadza...
- Wypraszam sobie - obruszyłam się.
- Ja też - fuknęła dla towarzystwa Nindë, zatrzymując się wreszcie w jednym miejscu.
Aeiran spojrzał na nas z dziwną miną i przewrócił oczami.
- Miałem na myśli kogoś innego - zniżył głos. - Kogoś, kogo lokalizacja do tej pory była niełatwa do wyczucia, ale teraz...
Nie odzywałyśmy się już, pozwalając sobie wczuć się w nagle zaistniałą atmosferę grozy. Może naprędce stworzoną, ale jednak.
Tymczasem Aeiran podniósł się i zrobił tak, jak dawno temu Aldrina -
błyskawicznie sięgnął do międzysfery i wyszarpnął z niej podsłuchiwacza.
Tego samego, przez którego nie odbyło się nasze wielkie wejście.
Nie wydawał się zaskoczony ani przestraszony i bez namysłu rozpoczął
zaklęcie, ale Aeiran siłą rzeczy reagował szybciej i unieruchomił mu
ręce.
- Potrafisz coś zrobić bez gestów? - zapytał spokojnie, jakby z zaciekawieniem.
- Nie teraz, kiedy trzymasz za... - zaczął z rozdrażnieniem Egil, ale nagle zatoczył się i wydał zduszony krzyk.
- Czekaj, puść go, bo chyba coś mu dolega - zaniepokoiłam się.
Oczywiście Aeiran nie dość, że puścił, to jeszcze odepchnął, zupełnie
jakby Egil był czymś oślizgłym i lodowatym. Albo gorącym. W każdym razie
trudnym do utrzymania przez dłuższy czas.
Chłopak zatoczył się znowu i upadł na kolana, cały czas trzymając się za lewy nadgarstek.
- Dlaczego to musieliście być wy?! - popatrzył na nas z wyrzutem. - Całą moją ciężko wyrobioną reputację szlag trafi!
- A co, przyjaciół nie atakujesz? - zainteresowałam się. - Czy raczej nie miałbyś z nami szans?
Nie odpowiedział, a tylko wypuścił ze świstem powietrze; już nie
wyglądał jakby go dręczył ból. Usiadłam obok niego, nie mogąc
powstrzymać uśmiechu.
- Kiedy się ostatnio widzieliśmy? - zagadnęłam. - Jakieś pół roku temu, czy jednak mniej?
Posłał mi spojrzenie pełne poczucia winy i szybko odwrócił wzrok.
Wreszcie mogłam mu się lepiej przyjrzeć, w końcu nie od razu go
rozpoznałam. Na przykład nie przypuszczałam, że będzie mu tak do twarzy w
stroju maga... Włosy urosły mu na tyle, że mógł je wiązać z tyłu. Ale
chyba najbardziej zmienił się... Cóż, nie zewnętrznie. Wyglądało na to,
że całkiem wrósł w tę swoją Agencję.
- Już gotowa - usłyszałam głos Aeirana, który zupełnie przestał zwracać uwagę na przybysza.
Ale przybysz od razu się ożywił. Zerwał się z miejsca i podbiegł do jasnowłosej.
- Obudź się - szepnął. - Już cię nikt nie skrzywdzi.
Dziewczyna natychmiast otworzyła oczy. Były zupełnie białe.
- O czym ty mówisz? - zapytała delikatnym głosem. - Muszę zostać
poświęcona, inaczej dopełni się straszliwa przepowiednia i nastanie...
- Nikt cię już nie będzie składał w ofierze, zabieram cię stąd.
- Ty? - odezwał się Aeiran uszczypliwie. - Przecież widać, że nawet nie wiesz, jak to działa... Kronikarzu.
- No właśnie, wyjaśnij wreszcie - wtrąciłam się. - Ona ma nas doprowadzić do jakiegoś artefaktu z Jasności?
Zamiast odpowiedzieć, uśmiechnął się tylko lekko. Podszedł do dziewczyny
i wyciągnął rękę, a na jego twarzy pojawił się wyraz koncentracji.
Osłupiały Egil patrzył bez słowa jak jasnowłosa zmienia postać, jak
maleje i kamienieje, stając się białym posążkiem z rękami skrzyżowanymi
na piersiach, jak unosi się w powietrze i znika w dłoni mojego
towarzysza. Przypuszczam, że byłam równie osłupiała.
- A teraz - powiedział Aeiran, nie przejmując się naszymi minami - możemy już bez przeszkód kontynuować naszą podróż.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz