Miasto rozświetlone blaskiem latarni i roziskrzone jesiennymi barwami rozpościerało się w oddali i kusiło.
- O nie, dzisiaj się nie skuszę - mruknęłam, odwracając od niego wzrok. -
Mam ochotę przesiedzieć tę noc pod gołym niebem. W mieście trudniej
zobaczyć gwiazdy.
Pokrzywa odpowiedziała coś ironicznego w tonie, ale ponieważ równocześnie przeżuwała trawę, ledwo to zrozumiałam i zignorowałam.
Na razie i tak prawie nie było widać gwiazd - dopiero zachodziło słońce -
poszłam więc poszukać Aeirana, który chwilę temu oddalił się bez słowa.
Nie cierpię kiedy tak robi. Nie cierpię kiedy ktokolwiek mi bliski tak
robi. Czy może raczej cierpię dość mocno. Ot, mam taki dziwny nawyk, że
zaraz zaczynam się niepokoić.
Szybko go wypatrzyłam; unosił dłoń nad jakimś małym przedmiotem
postawionym na ziemi i coraz bardziej jaśniejącym. Kiedy wystrzeliły z
tego promienie, przybierając coraz bardziej konkretny kształt,
zdecydowałam się nie ujawniać swojej obecności. Skoro Aeiran chce mieć
swoje tajemnice, to niech na razie ma.
- Co słychać, drogi mój Niszczycielu Światów? - usłyszałam melodyjny kobiecy głos.
- To był tylko jeden świat, Eydís - odparł Aeiran ze znużeniem.
Rozmawiali w swoim języku, więc musiałam się mocno wsłuchiwać (a i tak
nie jestem pewna, czy wszystko dobrze przełożyłam).
- Ale pod moją opieką. I to ja cię wybroniłam, pamiętaj. Teraz mogę ci wypominać ile mi się będzie chciało.
- Tak, wiem. Tylko że nie z tobą powinienem teraz rozmawiać.
- No cóż - zachichotała kobieta... bogini. - Zostawił to cacko na widoku, a byłam ciekawa, cóż to takiego.
- Niech go... - skłonna byłam przypuszczać, że Aeiran złapał się za
głowę czy coś podobnego. - A wydawało się, że potrafi dochować
tajemnicy...
- Ja też mogę dochować - powiedziała słodko jego rozmówczyni. - Tylko co mi za to dasz?
- A czego byś chciała? - syknął.
- Spokojnie, spokojnie... O, wiem. Pokaż mi tę panią i przedstaw nas sobie ceremonialnie.
- "Ta pani" najwyraźniej nie chce cię poznać - w głosie Aeirana
usłyszałam nutę uśmiechu. - Skoro jeszcze nie wyszła zza tego drzewa.
- A to pech - westchnęła. - Ale nie martw się, nic nie powiem
Geinowi ani Devnie. Jeszcze tego brakowało, żeby o n i mogli się
komunikować poprzez światy. To co mam przekazać?
- Że jestem coraz bliżej - głos mu znowu stwardniał. - Ale tego też nie mów Geinowi i Devnie.
- Sama nie wiem, o co wam chodzi... Cóż, do zobaczenia w takim razie.
Potem blask zgasł i nastała cisza. Aeiran stanął obok mnie, chowając trzymany przedmiot do kieszeni płaszcza.
- Jak wielką potęgą trzeba dysponować, żeby nawiązać połączenie z Pieśnią? - szepnęłam w zamyśleniu.
- Mniejszą niż ci się wydaje - odpowiedział. - Póki wciąż istnieje do niej jakaś droga. Zresztą powinnaś o tym wiedzieć.
Miał rację. Skoro Hyô potrafił się skontaktować przez lustro, a tamta...
tamta... no, tamta psioniczka wpłynąć telepatycznie na Tenariego, co to
dla bóstw?
- Całe szczęście, że nie kusi ich, by wyruszyć w światy - jakby usłyszał moje myśli.
- I zamiast tego wysyłają ciebie, tak? - uśmiechnęłam się krzywo. - Czy to znów ma związek z tą przeklętą Jasnością?
Aeiran uciekł przede mną wzrokiem; oparł się o drzewo, patrząc w ziemię.
- Nie chciałem cię denerwować - powiedział. - To powinna być po prostu twoja podróż.
- Ale ja od początku chciałam, żeby to była t w o j a podróż! - podniosłam
głos. - Wolna od niepokoju, długa i daleka! Taka jakiej pragnąłeś,
pamiętasz?
- Zawarliśmy umowę - wyjaśnił z kwaśną miną. - Szybko znajdę coś, co
powinno im się spodobać, a potem będzie już odpoczynek od wszystkich
możliwych trosk.
- Pod warunkiem, że nie będziesz mi już uciekał - zaznaczyłam. - Nie zamierzam siedzieć tak samotna i bezsilna.
Skinął głową i poszliśmy z powrotem na miejsce postoju.
Gwiazdy już się pojawiły na niebie i były jasne jak rzadko kiedy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz