Czegoś mnie melancholia dopadła. To chyba też sprawka jesieni, choć mimo wszystko pogoda sprzyja raczej wesołym myślom...
Choć to właściwie nie jest tak, że mi smutno. Pewnie byłoby, gdybym
podjęła niewłaściwą decyzję odnośnie dróg, o których pisałam kilka dni
temu - teraz zaś jest po prostu zaduma.
Jest taka piosenka o jesiennej zadumie, ale nigdy nie mogę zapamiętać, kto ją śpiewa. Piszę wyłącznie, piszę wyłącznie uczuć starym drapakiem...
Czasem - i teraz - zastanawiam się jak by mi się wiodło, gdybym (nie
wyrzekając się światów i pisania, nie ma tak łatwo) była inną osobą i
żyła inaczej. Ile nowych możliwości by przede mną stało. Ile rozwiązań
sytuacji, do których nie jestem zdolna w tej chwili.
Ale nie przekonam się o tym; zbyt wiele tu spraw i osób, których nie byłabym w stanie zostawić...
Gdzieś w światach gasną i zapalają się gwiazdy. W DeNaNi duszki-iskierki
oświetlają drogę Bogu-Wędrowcowi, a w Tysiącu Szmaragdach już pewnie
przebudziła się siedemnasta Śpiąca Strażniczka. Trzeba się będzie wybrać
do Naith, żeby dziewczyny wreszcie przedstawiły mnie matce.
Ale na razie jesteśmy z dala od tego wszystkiego. A właściwie w samym środku, ale otoczeni mocną i dźwiękoszczelną barierą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz