6 VIII

Nie wiem, co sądzić o tym, że moja kompania zachowuje się jak beztroskie dzieciaki. Z wyjątkiem Lony, która rzadko się tak zachowuje, ale też pamięta, że gdzieś w całym tym zamieszaniu ma swój udział jej rodzona siostra. Reszta załogi chyba wychodzi z założenia, że to nie ich walka i są tu na wakacjach. W pewnym sensie ich rozumiem, bo sama nieraz twierdziłam, że pewne opowieści nie są "moje" - tyle że ja się przeciw temu otwarcie buntowałam, a nie ignorowałam. Nie umiałam ignorować.
Z drugiej strony jest J, która wyraźnie ma ochotę znaleźć tamtego enigmatycznego elfa i wyrwać go spod zgubnego wpływu Dziecka Chaosu. Na rzecz drugiego Dziecka Chaosu, czyli siebie samej. Niby miała złapać Ellila i Taranisa za fraki i zawlec ich do domu, a jednak siedzi tu i rozmyśla, uśmiechając się przy tym jakby planowała psotę.

Ellil wpadł do "komnaty", którą dzieliłam z Loną i siostrami. W ludzkiej postaci, co stanowiło miłą odmianę. W ręce trzymał jakąś kartkę zwiniętą w rulon.
- Miałem ci to dać już trochę dawno temu - uśmiechnął się beztrosko - ale straciłem poczucie czasu. Ty chyba też.
Rozwinęłam papier, odsłaniając dzieło Geddwyna. To przedstawiające Aethelreda w koronie i Velxę z tarczą. To, które tak bardzo pragnęłam dostać w swoje ręce, ale ciągle znajdowało się w innych, niechętnych by mi przekazać...
- Skąd to masz?! - wykrzyknęłam, odkładając rysunek na bok. Zaraz też trafił do Djellii i Leesy, które zapatrzyły się na niego wzrokiem... Ech, gdyby to był głos, mogłabym go nazwać "głuchym", ale spojrzenie? Puste?
- Zwinąłem Deuce'owi - wzruszył ramionami Ellil.
- Jak to zwinąłeś Deuce'owi? - odezwała się Leesa, głosem faktycznie głuchym. - Cokolwiek by nie mówić o tym gnojku, akurat jemu nie da się nic zwinąć.
- Jak to zrobiłeś? - dołączyła do niej siostra, dla kontrastu z ożywieniem i ciekawością.
- A, podczas tego zamieszania, kiedy na Wędrującą Ciemność spływała światłość - bóg wiatru wyszczerzył zęby. - Za bardzo był zajęty ratowaniem was, żeby zwracać uwagę na to, że coś mu zawiewa dokoła.
- Jesteś niemożliwy - mruknęłam, ale odwzajemniłam uśmiech, bo jakżeby inaczej?
- Jasne. Zobaczysz, jeszcze ci kiedyś przyjdzie do głowy, by mi się odwdzięczyć... I wtedy dopiero zobaczysz, jaki jestem niemożliwy.
- Dopiero wtedy? To już będzie koniec światów.
Leesa i Djellia wstały, nie wypuszczając rysunku z rąk.
- Pokażemy go Lonie? - zaproponowała nieśmiało starsza z sióstr.
- Pokażcie Muirenn - podsunęłam. - I Caranilli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz