Tym razem nie zdążyli zakrzyczeć Djellii, bo w porę (a może właśnie nie w porę?) się wtrąciłam:
- Czemu zachowujecie się jakby to było niemożliwe? Nic, co utkwiło w
międzysferze, nie jest niemożliwe do wyciągnięcia z niej. Nawet góry ze
stadem smoków, jeśli się postarać.
Cała załoga "Nefele" spojrzała na mnie jak na komendę. Także Muirenn i
Caranilla, które stały po obu stronach Djellii, jakby chciały ją
ochronić.
- Nawet jeśli ktoś się wcześniej wcale tym nie zajmował?! - syknęła Leesa. - Uświadom ją, że może zrobić sobie krzywdę!
- Ależ nikomu nie musi stać się krzywda - zdumiałam się. - Wszystkiego przypilnuję i...
- Ty przecież jutro wyjeżdżasz - weszła mi w słowo Djellia.
- Że co?...
- No, J się chwali wszystkim dokoła, że jedziecie pobawić się elfami.
- Najpierw niech mi powie, gdzie konkretnie jedziemy - prychnęłam. - Na
razie mogę wam poszukać jakiegoś miłego świata z jeszcze nie odkrytym
obszarem w sam raz dla smoków.
- Dobrze - ucieszyła się Muirenn. - A potem możecie już jechać. Ja i
Caranilla pomożemy tej uroczej panience, więc spokojna głowa.
- To niedorzeczne! - zdenerwowała się Lona. - Nawet jeśli Djellia
pozwoliła wpuścić sobie do głowy umiejętność przemierzania wymiarów, to
zawsze będzie o b c a wiedza!
- Ja bym nawet zobaczył, co z tego wyniknie - mruknął Kylph. - Ale Lee by mnie zabiła, czyli ryzyko jest zbyt wielkie.
- Ciebie? Najpierw Deuce'a Gershoma - pokręciła głową potencjalna zabójczyni.
- To beznadziejne - Lona spojrzała błagalnie na pół-smoczycę i
arcymaginię. - Nie mogłybyście jej po prostu w y j ą ć tej rzeczy? Wtedy
dałoby się z niej skorzystać bez kłopotów.
- Wyjąć, jak powiadasz, może tylko ten, kto ją tam włożył - powiedziała
łagodnie Muirenn. - A ten ktoś z pewnością się postarał, żeby Djellii nie
stała się krzywda.
- Skąd możesz to wiedzieć? - zapytała podejrzliwie Leesa.
- Z tego, co mówiła Djellia, wynika, że ten artefakt tkwił w jej umyśle
od paru lat - odparła Caranilla - Dlaczego dotąd nie rozsadził jej
głowy? Albo przynajmniej nie odebrał zmysłów?
- No... Bo był zblokowany?
- Nie był - powiedziała przez zęby milcząca od dobrej chwili Djellia. -
Dopiero ci wariaci z Wędrującej Ciemności uświadomili mi, że w ogóle coś
takiego mam. I skoro one uważają, że mogę tego użyć, to m o g ę.
Dyskusja nie miała się skończyć tego dnia, o czym szybko się przekonałam.
Potężny artefakt, na który mają chrapkę nawet bóstwa? Nie mogę wyjść z
podziwu, że Deuce potrafił umieścić go w umyśle Djellii. Ciekawe, komu
do zwinął. I dlaczego ten ktoś go nie szuka...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz