- Odezwiesz się czy nadal
wolisz być taki obrażony? - starałam się by w moim głosie nie było
słychać rezygnacji. Niestety ten przeklęty jaszczur tylko zamrugał i z
powrotem schował się w mój sweter. Przynajmniej nikt go dotąd nie
rozdeptał. Nawet niechcący.
- Madelyn - w wejściu do kabiny stanął Kylph. - Może byś porozmawiała z kimś, kto ci odpowie?
- Ale gdy ktoś inny zaczyna mówić, wtedy właśnie ja przestaję -
mruknęłam, ale zaprosiłam go do środka. Za nim weszła Djellia z paczką
chusteczek.
- Myślałam, że pilotujesz - powiedziałam, przysuwając się do niewielkiego okna.
- Zostawiłem tam Lee i Ellila - machnął ręką Kylph. - Nie mam sił się
użerać z Taranisem. Ubzdurał sobie, że najlepiej będzie jeśli polecimy
tak jak on chce.
- A co to za różnica? - zdziwiła się Djellia. - Przecież i tak osiągniemy
jakiś cel dopiero kiedy otworzymy portal do konkretnego świata, prawda?
- Otóż idzie o to, że w tej chwili nie zgadza się na otwieranie portali -
skrzywił się. - Pomyślałem więc, że Madelyn mogłaby nas gdzieś
przerzucić...
- Chodzi ci o jakieś konkretne "gdzieś" czy gdziekolwiek? - westchnęłam,
ale wyjęłam miniaturę światów żeby chociaż w przybliżeniu ocenić gdzie
jesteśmy.
- O, najlepiej jak najdalej od tych tu - wskazał palcem na czarny cień spowijający jeden z pobliskich światów.
- I tak przecież nie ma tego w zasięgu naszego wzroku... - machnęłam
ręką i umilkłam, bo akurat kątem oka zobaczyłam coś w oknie. Daleko,
daleko, ale chyba zmierzające w naszą stronę. W znacznych ilościach.
- Coś tam widzisz? - zainteresował się Kylph - Nie tylko my dziś przemierzamy międzysferę?
- Nie wiem, ale wygląda to... - zapatrzyłam się na czarne plamy, coraz wyraźniej rozróżniając skrzydła - ...jak cienie.
- Co?! - natychmiast przypadł do okna i przyjrzał się uważnie. - O żeż, faktycznie!
- Lee, chyba mamy zwiadowców na ogonie - Djellia spokojnie sięgnęła po komunikator.
- I mówisz o tym tak lekko?! - wrzasnęło urządzenie głosem jej siostry. - Może polują na nas!
- Masz manię prześladowczą, wiesz? Po prostu skręćmy gdzieś albo przeskoczmy...
- Nie da rady! - usłyszeliśmy po chwili. - Ten świr się upiera, że bez
trudu prześcignie! A Ellil wcale mi nie pomaga w perswazji!
- Pomagam jak mogę - obruszył się wywołany.
- Co to za kłótnie? - do kabiny weszła Lona. - Słychać was stąd aż do
sterówki. I dlaczego właściwie lecimy prosto na coś, co wygląda jak wir
międzywymiarowy?
- A lecimy? - Djellia nie okazała przesadnego zdumienia. - Cóż, tak to wygląda gdy za dużo osób próbuje prowadzić sferolot.
"Nefele" zaczęła nabierać szybkości. Najwyraźniej pozostało nam tylko trzymać się czegoś mocno...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz