A jednak dobrze czasem mieć
taką J w drużynie. Mam na myśli, że jak chce, potrafi być bardzo
pożyteczna. Innego zdania są chyba nasi szanowni sprzymierzeńcy i
uważają, że złośliwie zepsuła im wojnę i pozbawiła możliwości
spuszczenia lania Clytii. Tak naprawdę, w bezpośrednim starciu.
Tymczasem ona po prostu rozpięła barierę wokół wzgórza. Zdaje się, że
nasza przeciwniczka była dobrze przygotowana do stawienia czoła (i
przywłaszczenia sobie?) świętej mocy wzgórza, ale napotkała przeszkodę w
postaci zupełnie obcej, nieprzewidzianej magii i teraz ma problem jak
tę przeszkodę obejść.
Widziałam jak w bezsilnej złości krzyczy coś w górę, do nas, ale nie
słyszałam jej słów. Widziałam jak zbiera całą swoją potęgę, która z
pewnością okazałaby się niebezpieczna, gdyby tak J zdjęła osłonę.
Widziałam jak jej wojsko jest ćwiczone przez pana "Jestem-Bibliofilem"
jak przez najbardziej bezlitosnego tresera. O, doprawdy. Ja też jestem
bibliofilką i w tej chwili potwornie brakuje mi mojego miecza.
Rozpoczyna się prawdziwy pojedynek czarów. Żołnierze Clytii otoczyli
wzgórze i stali się naczyniami dla jej mocy. Przepływa przez nich jak
przez magiczny obwód... Może przy okazji czerpiąc z ich własnych sił?
Jeśli królowa jest na tyle zdeterminowana, by jakoś przebić barierę... A
może J ją zdejmie i wypuści naszych, kiedy tamci się porządnie zmęczą?
...No dobrze, pożyteczna bez wątpienia jest, ale mimo wszystko moja
kronikarska natura liczyła na trochę więcej akcji. A że nie umiem
opisywać bitew? Cóż, trochę akcji na początku było, ale jak widać,
streściłam ją krótko i zwięźle.
- Słuchaj, a jakbyśmy tak włączyli ten nasz rozpraszacz magii -
usłyszałam przypadkiem jak Kylph mówił do Ellila. - Może zrobiłby kuku
obu stronom, a przy odrobinie szczęścia Lee by nas nie zabiła?
- Ona nie jest jedyną osobą, która może nas za to zabić - stwierdził smętnie bóg wiatru.
Właśnie, może by powiadomić smarkulę, że mamy nikły, ale zawsze ślad?
Ale to jednak później, w tej chwili nie mam pojęcia, gdzie ona jest. Tak
samo jak Aislinn, która pewnie zaszyła się w jakimś kącie i fuka. Albo
ja się zaszyłam, sama już nie wiem. To drzewo jest zdecydowanie za duże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz