28 I

- Już zmieniłaś zdanie co do słuchania opowieści? - zapytała Lona, gdy słońce chyliło się już ku zachodowi. - Bo chętnie nawiązałabym do wczorajszej rozmowy.
Skinęłam głową i usiadłam naprzeciwko niej, przy małym wysuwanym stoliku. Wcześniej tego dnia dałam się wyciągnąć na kolejną wyprawę do kina - tym razem na melodramat, nie na dreszczowiec. Ellil uznał, że oglądanie filmów grozy za dnia to niewypał, ale żeby zaraz wybrać wyciskacz łez? W każdym razie po seansie byłam jakoś nastawiona na smutne historie. Zwłaszcza te prawdziwe. Dla porównania, która z nas ma gorzej?
- Nie opuszczaliśmy wcześniej naszego świata, nie potrzebowaliśmy - zaczęła Lona. - Ale potem dziewczynki spotkały... Tego chłopaka, poszukiwacza skarbów. Najlepiej cudzych. Zabrał je ze sobą na wyprawę. A po jakimś czasie Leesa skontaktowała się z płaczem, że Djellia zniknęła w Wędrującej Ciemności i nie wróciła.
Rozczuliły mnie te "dziewczynki", ale nie zdążyłam się uśmiechnąć, bo za szybko przyszło zaniepokojenie.
- Wyruszyłam z pomocą, nawet nie wiedząc, dokąd... Taenen i Kylph mieli mnie dogonić zaraz po rozwiązaniu różnych paskudnych problemów na naszych ziemiach... Nigdy się tych problemów nie pozbyliśmy. Ale też żadne z nas nie wiedziało, czym właściwie jest Wędrująca Ciemność.
Uparcie dzwoniło mi w głowie na tę nazwę, wolałam jednak się nad tym nie zastanawiać. Jeszcze nie.
- Tamten chłopak skierował mnie do Arkii. Jest synem jednej z jej sióstr - dodała, jakby to miało mi wszystko wyjaśnić. - Ale ona zamiast doradzić, skrzyczała mnie, że nie jestem we własnym świecie i nie strzegę domu. A przecież nigdy wcześniej nawet nie słyszałyśmy o sobie nawzajem! Bardziej zirytowana niż zaniepokojona wróciłam do domu...
Umilkła na chwilę i wzięła głęboki wdech. Teraz miał nastąpić punkt kulminacyjny - i uświadomiłam sobie, że znowu myślę po kronikarsku.
- Okazało się, że z naszego pałacu w chmurach została zaledwie połowa - podjęła. - Był tak idealnie przecięty, nie zniszczony, tylko... Jego część przestała być. Jakby właśnie tak został zbudowany. A z Kylpha zdołałam wydusić tylko, że tę drugą połowę "coś zabrało".
- Z Taenenem i waszą córką w środku? - upewniłam się. Pokiwała głową w odpowiedzi.
- Później jeszcze raz odwiedziłam Arkię i tym razem pomogła mi wydostać Djellię - powiedziała bardzo ogólnikowo, jakby wymijająco. - Nie mogliśmy stracić również jej. Co jakiś czas wracamy do naszego świata, ale tam nie ma rozwiązania ani też nie odkryliśmy jeszcze, g d z i e ono może być.
Na tym zakończyła i zapatrzyła się gdzieś w bok nieobecnym wzrokiem. Potem podniosła się nerwowym ruchem i zrozumiałam ile ją kosztowało opowiedzenie mi tego. A jednocześnie byłam dumna, że zdecydowała mi się zwierzyć. Ja nie pobiegłabym z czymś takim do byle kogo - ale sporo nas łączyło. Wstałam szybko i objęłam ją zanim zdążyła odejść. Odwzajemniła uścisk, sprawiając wrażenie dziwnie bezradnej, bardzo dziwnie, biorąc pod uwagę naszą wczorajszą rozmowę. Tak samo jak ja się czułam - a jednak starałyśmy się nawzajem dodać sobie otuchy... Choć ja opowiedziałam jej mało, zbyt mało. Zdecydowanie wiedziałam o niej więcej niż ona o mnie.
A potem - jak to bywa kiedy czytam jakąś smutną i poruszającą scenę i nagle przychodzi mi do głowy jakiś durny komentarz czy wspomnienie - zdjął mnie śmiech pusty. Ponownie usiadłam, chichocząc coraz głośniej. Ot, przypomniało mi się jak kiedyś z Brangien rzuciłyśmy się sobie ze szlochem w objęcia - "pojechali sobie gdzieś i zostawili nas same"... Wiedziałam, że zaraz się sobą załamię - albo po prostu się załamię - ale jeszcze chwila zeszła zanim zamilkłam.
- Prze... praszam - wykrztusiłam w końcu. - Ależ jestem żałosna i - i - i nietaktowna, bogowie... Czemu jeszcze mnie nie zabiłaś, chociażby wzrokiem?
- A śmiej się, śmiej - skwitowała to Lona ze spokojem. - Śmiechem też można odreagować.
Pewnie tak, zwłaszcza, że o wiele łatwiej mi przychodzi niż płacz. Bo przecież zdolna jestem do łez tylko w chwilach szczęścia i wzruszenia albo... Kiedy dochodzę do wniosku, że sytuacja jest beznadziejna, tak naprawdę i bezpowrotnie.
Może więc jednak...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz