28 X

Spałam dzisiaj do wyjątkowo późnej godziny, a potem trudno mi było zwlec się z łóżka. Chyba miałam jakieś miłe sny, chociaż oczywiście już ich nie pamiętam. W każdym razie ogarnęłam się i wypiłam n a p r a w d ę mocną herbatę, po czym pojechałam do biblioteki. Dotarłam tam z opóźnieniem, bo niechcący wysiadłam stację wcześniej - wszystkie one takie do siebie podobne.. Ale cóż, pogoda była ładna, postanowiłam dojść na piechotę... Co okazało się trochę problematyczne... Nieważne, w porze obiadowej wreszcie dotarłam. Oddałam książki o mitologii i zawiadomiłam, że tę czwartą jeszcze przetrzymam, na co miła bibliotekarka uśmiechnęła się i zapewniła, że dobrze mnie rozumie.
Nie zamierzałam wyjść stamtąd z pustymi rękami, poszłam więc sprawdzić jak się tu ma fantastyka. Ponieważ baśniowe, wzorcowe wręcz zbiegi okoliczności napełniły mnie nadzieją, że w tym świecie przynajmniej była kiedyś magia, spodziewałam się czegoś ciekawego. Cóż, książek było całkiem dużo, za to nieprzyzwoicie cienkie - oprócz tej części księgozbioru, którą stanowiły "dary dla biblioteki". Było ich więcej niż się spodziewałam, choć z pewnością mniej niż bym chciała. Po kolei brałam je do ręki i kartkowałam - tak jak w przypadku książki, którą sobie zostawiłam, nigdzie nie znalazłam tytułu, za to w niektórych mignęły mi podpisy.
- Może w czymś pomóc? - bibliotekarka pojawiła się obok mnie prawie bezszelestnie. Uśmiechnęłam się do własnych wspomnień - zawsze uważałam bibliotekarzy za osobny gatunek, a tę umiejętność za przynależną im i zazdrościłam jej Kilmeny.
- Właściwie jestem niezdecydowana - odpowiedziałam nie przestając się uśmiechać. - Wszystkie te książki wydają się takie niezwykłe.
- Są niezwykłe - potwierdziła poważnie. - Interesuje panią coś konkretnego? Mogę podpowiedzieć, znam je dobrze.
Zamyśliłam się, patrząc na ciąg skórzanych okładek o stonowanych, kojących dla oka kolorach.
- Czy znalazłoby się coś - zaczęłam powoli - o magii opuszczającej świat?
Spojrzała na mnie z lekkim zdziwieniem i też się zadumała.
- Było takie opowiadanie... - powiedziała cicho, a jej wzrok podążył za moim. - Ale w książce, której tu nie widzę. Widocznie została wypożyczona.
Jakim cudem ona odróżniała te książki bez tytułów, patrząc tylko na ich grzbiety?! Kolejna umiejętność godna podziwu.
- Nie może pani przewidzieć, kiedy wróci? - zapytałam błagalnie, co mnie samą zdumiało. - Zarezerwowałabym.
Bibliotekarka skinęła głową z i poszła z powrotem do swojego pulpitu. Wystukała na komputerze jakiś kod i spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Dobrze się składa - rzekła. - Tę książkę ma obecnie osóbka, z którą była tu pani poprzednio. Właśnie wtedy wypożyczyła.
- No to klops - zwiesiłam smętnie głowę. - Przecież nie będę na nią czatować z tego powodu... O ile w ogóle udałoby mi się ją znaleźć.
- Wyglądałyście na dobre znajome - zdziwiła się bibliotekarka. - Ona tu bardzo często przychodzi. Na pewno prędzej czy później ją tu pani spotka.
Koniec końców, wyszłam z biblioteki z jedną losowo wybraną książką bez tytułu i jedną "zwyczajną". Jakby tam, skąd przyszłam, nie czekała na mnie jeszcze jedna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz