Spałam dzisiaj do wyjątkowo
późnej godziny, a potem trudno mi było zwlec się z łóżka. Chyba miałam
jakieś miłe sny, chociaż oczywiście już ich nie pamiętam. W każdym razie
ogarnęłam się i wypiłam n a p r a w d ę mocną herbatę, po czym
pojechałam do biblioteki. Dotarłam tam z opóźnieniem, bo niechcący
wysiadłam stację wcześniej - wszystkie one takie do siebie podobne.. Ale
cóż, pogoda była ładna, postanowiłam dojść na piechotę... Co okazało
się trochę problematyczne... Nieważne, w porze obiadowej wreszcie
dotarłam. Oddałam książki o mitologii i zawiadomiłam, że tę czwartą
jeszcze przetrzymam, na co miła bibliotekarka uśmiechnęła się i
zapewniła, że dobrze mnie rozumie.
Nie zamierzałam wyjść stamtąd z pustymi rękami, poszłam więc sprawdzić
jak się tu ma fantastyka. Ponieważ baśniowe, wzorcowe wręcz zbiegi
okoliczności napełniły mnie nadzieją, że w tym świecie przynajmniej była
kiedyś magia, spodziewałam się czegoś ciekawego. Cóż, książek było
całkiem dużo, za to nieprzyzwoicie cienkie - oprócz tej części
księgozbioru, którą stanowiły "dary dla biblioteki". Było ich więcej niż
się spodziewałam, choć z pewnością mniej niż bym chciała. Po kolei
brałam je do ręki i kartkowałam - tak jak w przypadku książki, którą
sobie zostawiłam, nigdzie nie znalazłam tytułu, za to w niektórych
mignęły mi podpisy.
- Może w czymś pomóc? - bibliotekarka pojawiła się obok mnie prawie
bezszelestnie. Uśmiechnęłam się do własnych wspomnień - zawsze uważałam
bibliotekarzy za osobny gatunek, a tę umiejętność za przynależną im i
zazdrościłam jej Kilmeny.
- Właściwie jestem niezdecydowana - odpowiedziałam nie przestając się uśmiechać. - Wszystkie te książki wydają się takie niezwykłe.
- Są niezwykłe - potwierdziła poważnie. - Interesuje panią coś konkretnego? Mogę podpowiedzieć, znam je dobrze.
Zamyśliłam się, patrząc na ciąg skórzanych okładek o stonowanych, kojących dla oka kolorach.
- Czy znalazłoby się coś - zaczęłam powoli - o magii opuszczającej świat?
Spojrzała na mnie z lekkim zdziwieniem i też się zadumała.
- Było takie opowiadanie... - powiedziała cicho, a jej wzrok podążył za
moim. - Ale w książce, której tu nie widzę. Widocznie została
wypożyczona.
Jakim cudem ona odróżniała te książki bez tytułów, patrząc tylko na ich grzbiety?! Kolejna umiejętność godna podziwu.
- Nie może pani przewidzieć, kiedy wróci? - zapytałam błagalnie, co mnie samą zdumiało. - Zarezerwowałabym.
Bibliotekarka skinęła głową z i poszła z powrotem do swojego pulpitu.
Wystukała na komputerze jakiś kod i spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Dobrze się składa - rzekła. - Tę książkę ma obecnie osóbka, z którą była tu pani poprzednio. Właśnie wtedy wypożyczyła.
- No to klops - zwiesiłam smętnie głowę. - Przecież nie będę na nią
czatować z tego powodu... O ile w ogóle udałoby mi się ją znaleźć.
- Wyglądałyście na dobre znajome - zdziwiła się bibliotekarka. - Ona tu
bardzo często przychodzi. Na pewno prędzej czy później ją tu pani
spotka.
Koniec końców, wyszłam z biblioteki z jedną losowo wybraną książką bez
tytułu i jedną "zwyczajną". Jakby tam, skąd przyszłam, nie czekała na
mnie jeszcze jedna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz