Jesień woła mnie bez ustanku. Pora przedziwnych baśni, pora wędrówek. N a s z a pora roku od trzech lat, tylko tym razem brakuje wędrówki. Samotne snucie się po mieście to jeszcze nie to.
Miasto jest zadymione i zdominowane przez technikę, choć raczej nie
futurystyczne. Jeszcze nie. Takiemu Melgrade się nie równa, ale ma
potencjał, więc nie chciałabym tu mieszkać za następne sto lat. Fakt, że
nie mogę się teleportować gdzieś, gdzie jest mniej zanieczyszczeń, nie
poprawia mi nastroju.
Wynajęłam mały pokoik w pensjonacie - mniejszy i nie tak luksusowy jak w
klinice, ale przynajmniej w oknie nie ma krat i mogę wychodzić kiedy
chcę i dokąd chcę, byle wrócić przed dwudziestą trzecią. Wychodzę dość
często, bo uparłam się poznać miasto lepiej i się nie gubić. Móc
spacerować bez konieczności płacenia za taksówkę, nagle uświadomiwszy
sobie, że nie wiem gdzie jestem. Układając sobie trasy spacerowe, szukam
przy okazji jakichś oznak życia... Znaczy, miejsc ze śladami magii.
Nawet nie tej dosłownej, ale takiej, która przywiewa pomysły nawet tak
niewydarzonym kronikarkom jak ja. Park, który dzisiaj znalazłam, całkiem
nieźle się do tego nadaje. Duży, z mnóstwem ścieżek, przyzwoicie barwny
jesiennymi liśćmi, nawet nie za bardzo zaśmiecony...
Idąc dziwnym torem myśli i skojarzeń - co prawda teleportować się nie
mogę, ale więzi z wodą nie utraciłam. Sprawdzałam nie raz, tylko
oczywiście nie publicznie. Inaczej pewnie trafiłabym pod obsrwację
trochę innych państwa w kitelkach.
Kupiłam upragnione pióro i spisuję wszystkie stare opowiadania, jakie
tylko sobie przypominam. Jeśli mam tu dłużej pomieszkać, muszę sprawdzić
czy jest zapotrzebowanie na fantastykę. Znaleźć jakąś księgarnię,
bibliotekę... Nie powinnam mieć problemów ze zrozumieniem treści
książek. Skoro ja napisałam opowiadanie i oni dali radę je przeczytać,
to i ja mogę.
Z racjonalnego punktu widzenia powinno mnie to chyba dziwić. Ale może po
prostu ta opowieść, na którą czekam, już się dzieje i rzeczywistość się
do niej dostosowuje? Coś takiego nigdy mnie specjalnie nie zaskakiwało.
...Nie, oczywiście, że nie jestem spokojna!! Jestem na tyle
rozpieszczona, by przypuszczać, że są jednak osoby, które powinny się o
mnie martwić i szukać, skoro ja nie mogę do nich dotrzeć! Ale może nie
powinnam się przejmować, może wcale się nie martwią. Vanny mi kiedyś
wmawiała, że jestem twarda i wytrzymała, może więc wmówiła to też paru
innym osobom i teraz spokojnie czekają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz