...A jednak nie odzyskałam tak do końca spokoju.
Mówię sobie, że już się skończyło, że więcej nie dam się nikomu wrobić w
coś, co będzie trwało bez końca, wysysając ze mnie wszystkie siły.
Taaak... Tylko że mówić jest łatwo, zrobić trudniej. A co jeśli kiedyś
historia się powtórzy? Szczerze mówiąc, wolałabym raczej siedzieć przy
maszynie i wystukiwać opowieść - nie pamiętnik. Nawet o tych przeklętych
Kryształach Niebios, byle ze świadomością, że jest to wyobrażone, nawet zasłyszane, ale nie pamiętane...
Nie do końca umiem to wyrazić słowami, ale chyba nie muszę, bo przecież
kto to przeczyta i coś mi doradzi? Ja chyba powinnam albo przestać
pisać pamiętnik, albo przestać się mieszać w cokolwiek, a za to
odgrodzić się od światów i błogo robić nic.
...Tak, znowu wypisuję głupoty.
Czytam sobie ten pokręcony pamietnik od początku i zastanawiam się, w
którym miejscu coś zaczęło być ze mną nie tak. A może zawsze było?
Gdzie, do licha, gdzie popełniłam błąd? Zadaję sobie to pytanie, ale mam
wrażenie, że niekoniecznie chcę znać odpowiedź. Że być może wcale nie
jest tak głęboko ukryta, ale poznanie jej nie sprawiłoby mi
przyjemności. Łagodnie mówiąc.
Już się nie mogę doczekać świąt... U Vanny nie będę miała czasu rozmyślać nad pseudoegzystencjalnymi bzdurami...
Dostałam list od Satsuki. Też została zaproszona.
- Jak tam samopoczucie? - Xella-Medina stanęła przede mną, uśmiechając się promiennie.
- A co, przyszłaś podzielić się ze mną swoim, jak zawsze maksymalnie dobrym?
- No pewnie. A co to? - sięgnęła po leżący na stoliku zeszyt.
- Zeszły rok. A kysz! - odgoniłam ją ręką jak muchę.
- No tak, zima, wieczór, doskonała pora do podsumowań, mam rację? -
zamiast tego błyskawicznie zabrała drugi, leżący na moich kolanach i
otworzyła. - Ja chyba powinnam albo przestać pisać pamiętnik, albo przestać się mieszać w cokolwiek... Co to za pesymizm aż paruje z tych kartek? Ach, to twój pamiętnik. No no, tego się jednak po tobie nie spodziewałam.
Zabrałam jej zeszyt stanowczo, i odłożyłam, a raczej uderzyłam nim o stolik.
- Ale to chyba mogę zobaczyć? - nie dawała się spławić. - Ooo, książka
grubaśna, katalog mody... Co ty, naraz dwie rzeczy czytasz? - zaczęła z
zaciekawieniem kartkować tę drugą pozycję. - O, taką suknię chyba sobie
zamówię na bal!
- Pomyślałabyś trochę o świętach zanim przyjdzie żegnać stary rok - prychnęłam.
- Już pomyślałam. Nakupowałam prezentów gwiazdkowych i zjawię się w
domu odpowiednio na czas by pomóc mamie przygotować coś mniam mniam,
pysznego! - westchnęła błogo. - I bulwersować nadworne kucharki, które
nie dają się przekonać, że koronowanej głowie też czasem wolno.
- Życz ode mnie wszystkim wesołych świąt - uśmiechnęłam się mimo woli.
- Ależ naturalnie! Nie rozumiem jednak, dlaczego jesteś taka cięta na
tego sylwestra. W zeszłym roku przecież świetnie się bawiłaś, nie mam
racji?
- Masz - skinęłam głową. - Ale potem miałam na głowie sprzątanie, a
przedtem twoją zamkniętą na cztery spusty spiżarenkę. Naprawdę wolałabym
nie musieć się o nic troszczyć.
- Bo jesteś leń - oceniła i zamyśliła się.
- A gdybyś tak wynajęła lokal - podjęła po chwili głosem natchnionym. - Odpowiednio elegancki, przestronny i z obsługą?
- Jasne. Jeszcze tego mi tylko trzeba, szukania lokalu, bo księżniczce zachciało się potańczyć.
- A kto mówi, że ty masz go szukać? - zdziwiła się. - Ja ci znajdę!
Odłożyłam wszystkie książki i wstałam gwałtownie jakby mnie ktoś ukłuł szpilką.
- Jak znajdziesz i mi się spodoba - uśmiechnęłam się krzywo. - Urządzę taki bal, że nawet tobie oko zbieleje.
- Stoi! - zawołała radośnie Xemedi-san, potrząsnęła moją ręką i wyparowała bez pożegnania.
Czy ja coś mówiłam o tym, że już nie dam się w nic wrobić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz