- A co to, wycieczka? - zdziwiłam się na widok nadwyżki rumaków (w liczbie jednego) i jeźdźców (jak wyżej).
- Miałem taki samotny zostać? - zapytał beztrosko Arten.
- Nie sądzisz, że przydałoby wam się czasem trochę odpoczynku od
siebie? - zaczęłam go podpuszczać. - Że jak tak dalej będziecie się do
siebie kleić, to się wam w końcu znudzi?
- Z doświadczenia powinnaś wiedzieć, że rozdzielanie się jest na
dłuższą metę niebezpieczne - roześmiał się, po czym podjechał bliżej
Brangien i wziął ją za rękę. Żadne nie puściło drugiego nawet podczas
zsiadania z koni - nie powiem, żeby to było specjalnie wygodne.
- Od kiedy to z ciebie taka pesymistka? - Brangien zbliżyła się i dała mi prztyczka w nos.
- To tylko przekora - pokręciłam głową. - W prawdziwy pesymizm wpadam
tylko jeśli chodzi o moje własne sprawy sercowe. Których...
- ...Zresztą nie masz. Wiem, wiem. Mam policzyć ile razy już to słyszałam?
- Jesteśmy tu na konkursie matematycznym czy na wycieczce wymiaroznawczej? - przerwał nam Arten.
- Sama widzisz. On chce z nami.
- Widzę, widzę - westchnęłam. - Tak samo jak chciał Ten-chan... Sęk w tym, że nie do końca wiem jak tę wycieczkę zacząć.
- Jak to nie wiesz? - zdumiała się Brangien. - Przecież już tam byłaś, prawda?
- Trzy razy.
- No to jak się tam dostałaś?
- Pierwszy raz miał miejsce dawno temu, kiedy po prostu się tam
ocknęłam - wyjaśniłam. - Za drugim po prostu wjechałam w najgłębszą
ciemność podczas nowiu, a teraz jest tak jakby pełnia...
- A trzeci raz? - zainteresował się Arten.
- Za trzecim razem miałam wierzchowca, który znał drogę.
- Za pozwoleniem! - wtrąciła się Nindë, która właśnie wróciła z
przebieżki z Tenarim. - Mówisz jakbym JA tej drogi nie znała! Jak
myślisz, kto cię tam zawiezie?
- Ano ty, ty - uśmiechnęłam się.
- No! - prychnęła. - Więc nie spychaj mnie tu w cień!
- Dochodzę do wniosku, że będzie bardziej niż ciekawie - stwierdziła Brangien z szelmowskim uśmieszkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz