22 XI

Dziś pobiłam rekord jeśli chodzi o ilość dni spędzone w Althenos. Światy się przewracają. A może zmysły tracę. Albo przekonania. Albo jedno i drugie, nie wiem.
To znaczy, nie wydaje mi się, żeby mi było tutaj zbyt źle, zwłaszcza od kiedy mam o jeden powód więcej by tu przyjeżdżać. A jednak z drugiej strony mam wrażenie, że jestem tutaj jak jakieś koło zapasowe. O ile nie jestem przewrażliwiona, oczywiście. No i chyba... Trochę im zazdroszczę. Tak po prostu, choć wielu tortur i perswazji byłoby trzeba, bym przyznała się do tego na głos.
Tak czy inaczej po kolacji oznajmiłam im tonem generała wydającego rozkaz, że zostawiam ich na chwilę samych, po czym, w pogardzie mając wszelkie ruchome chodniki, wyszłam na spacer. Ach, i oczywiście wyciągnęłam ze sobą Blue. Chodziłam po Melgrade dość szybkim krokiem, trzymając go za szalik, więc nie miał specjalnego wyboru. Naturalnie poza władowaniem we mnie wiązki mocy, ale tego nie zrobił. Za to jeśli wcześniej nie miał mnie za wariatkę, nie zdziwiłoby mnie, gdyby od tej pory zaczął. Nawet jeśli tego głośno nie powiedział. W ogóle się podczas tego spaceru nie odzywaliśmy - to znaczy, Blue parę razy jakby zamierzał coś powiedzieć, ale w końcu rezygnował. Może to i lepiej, bo jeszcze zaczęłabym się dopytywać o to, co wypominali sobie z Vanny podczas kłótni kilka dni temu... O wydarzenia sprzed kilku miesięcy, w wyniku których Blue ze skrzydlatego dzieciaka wrócił do prawdziwej postaci. Część być może sama nie wiem jak wielkiej kolekcji zdarzeń i fabuł, które mnie omijały, bo albo byłam w Ciemności, albo u Carnetii, albo na długim odpoczynku na łonie natury.
A jednak milczałam, na razie nie pragnęłam wiedzieć. Może po prostu chciałam sprawdzić sens milczenia w towarzystwie... Jeśli tak, to eksperyment się chyba nie powiódł.
Co prawda w Althenos śniegu nie uświadczysz, a jednak i tutaj powietrze pachnie zimą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz