Snułam się jak duch po
dziedzińcu Agencji, mając nadzieję, że ktoś wreszcie zauważy moją
obecność. Nie dość, że nie zamierzali mnie wpuścić nigdzie poza ogrodem,
to jeszcze nie byli na tyle wychowani, żeby się choć przywitać... Co
jest, dopiero trzeci raz tu jestem a mają mnie już dość?
Przełknęłam urazę i wybrałam się na drugie piętro. W ogrodzie nie było
nikogo, za to zostawili swoją świetlną windę uruchomioną. Miałam ochotę
na małą przejażdżkę. Jeśli trafię w jakieś niepowołane miejsce, może
ktoś ruszy swoją szanowną osobę i mnie stamtąd wyciągnie... Stanęłam na
wyznaczonym miejscu, wcisnęłam pierwszą lepszą strzałkę i krąg przeniósł
mnie do góry.
Nie chciało mi się rozszyfrowywać nazwy poziomu, na który trafiłam,
wolałam po prostu się rozejrzeć. Ale łatwo powiedzieć, gdy dokoła tyle
ciemnych korytarzy... Którym by tu pójść? Chcąc nie chcąc położyłam dłoń
na dysku, układając znaki w słowa: Co tu jest godnego polecenia?
Poczekałam chwilkę i, o dziwo, odpowiedział! Tyle że tej odpowiedzi nie
mogłam zrozumieć. Znaki wyglądały jak ułożone losowo, nie miałam
pojęcia, czy to było celowe, czy po prostu przerosło pojętność mojego
środka transportu. Trzeba będzie kiedyś pogadać z Tôi-sanem na tematy lingwistyczne. Czy jest tu ktoś, kto naprawdę zna się na ten'pei?!
- Ja się znam.
O, czyżbym głośno myślała? Obejrzałam się w stronę, z której dochodził
głos. Przy wejściu do jednego z korytarzy stała młoda kobieta. Wysoka i
bardzo ładna, o długich czarnych włosach, i stalowoniebieskich oczach.
Miała dumną postawę i wyglądała na kogoś, kto nie da sobie w kaszę
dmuchać. Nosiła obcisły, lawendowy kombinezon z rozszerzanymi rękawami i
nogawkami. W ręce trzymała szklankę wody.
- Ja się znam na ten'pei - powtórzyła chłodnym, melodyjnym
głosem - Ale nie udało mi się jeszcze powstrzymać szefa przed naginaniem
jego zasad - uśmiechnęła się w trzpiotowaty sposób, który do niej nie
pasował. - Przy okazji, nazywam się Yori. Yumeno Yori.
- Dai'kyo hajiminasai - przywitałam się, nie bez zdziwienia. Cóż, skoro do Agencji należy już smok, demon i anioł, to czemu nie sankatsu? Tylko że ona jakoś nie wyglądała na potomkinię swojego rodu.
- A ty jesteś Miya-chan - powiedziała. - Idź tym korytarzem i wejdź w
pierwsze drzwi na lewo od biblioteki, to sobie porozmawiamy.
- Dlaczego nie teraz? - spytałam.
- Bo wolę się jednak najpierw obudzić - posłała mi kolejny uśmiech i rozpłynęła się w powietrzu.
Poszłam za jej wskazówkami, zwłaszcza że kusiła mnie trochę ta
biblioteka. Drzwi, o których mówiła Yori, miały tabliczkę w kształcie
króliczka, na której było wypisane jej nazwisko. Zapukałam.
- Już, już, proszę! - usłyszałam zdyszany głos. Gdy weszłam do środka,
znalazłam się w miłym, przytulnym pokoiku i zobaczyłam drobną
dziewczynę, próbującą domknąć szafę.
- Ledwo zdążyłam - spojrzała na mnie przepraszająco. - Szybko przyszłaś, nie ma co!
- Czyli jednak trafiłam? - upewniłam się. Dziewczyna pchnęła drzwi szafy po raz ostatni.
- Jasne, to ja jestem Yo... - zaczęła z westchnieniem, gdy mebel się
otworzył i z jego wnętrza wypadło mnóstwo pluszowych maskotek.
- Kya! Przepraszam za ten bałagan! - zawołała, starając się poskładać je w jedno miejsce.
- Nie szkodzi - stłumiłam śmiech. Poczekałam aż moja gospodyni zrobi
porządek i zaparzy herbaty, a potem usiadłyśmy na niepościelonym jeszcze
łóżku.
- To jak naprawdę wyglądasz? - zapytałam, przyglądając się jej. Włosy
miała krótsze, twarz bardziej dziecinną i szeroko uśmiechniętą, a jej
strój bardziej przypominał piżamę niż cokolwiek innego.
- Właśnie tak - wskazała na siebie. - To, co przedtem widziałaś, to moja postać do Śnienia.
- Do Śnienia? - zainteresowałam się.
- Właśnie! - pokiwała głową. - Wiem mniej więcej co cię tu sprowadza i
rozczarowana byłam, gdy nikt nie wpadł na to, żeby zwrócić się do mnie.
- To znaczy, że potrafisz opuszczać swoje ciało podczas snu - domyśliłam się. - Czy to nie powinno kolidować z twoją mocą sankatsu?
- Nie, bo to jest umiejętność duchowa, a nie magiczna - Yori wypiła
łyczek herbaty. - Inaczej już dawno by mnie rozsadziło od środka. A tak
mogę sobie wyglądać tak, jak zawsze chciałam.
- Widziałam już kiedyś twoją drugą postać - przypomniałam sobie. - Teraz
już wiem, jak udało ci się tak szybko zniknąć. Potrafisz we śnie
przejść do każdego świata?
- Dotąd zawsze mi się udawało. Do Świata Snów oczywiście też.
- Czyli mogłabyś mi pomóc?
- Zaraz, moment - dziewczyna odstawiła filiżankę na komódkę. - Szukasz
tej czarnej figurki, jak rozumiem? Tak, podsłuchałam twoją rozmowę z
Medvane'm. W Agencji ściany mają uszy, więc nie myśl sobie, że przyszłaś
tu niezauważona. Ale wracając do sprawy, bardzo możliwe, że powinnaś
się tym zająć ty, a nie ja.
- Dlaczego? - spytałam ze zdziwieniem.
- Miałaś z tym posążkiem wcześniej jakiś kontakt? Albo inaczej: śniło
ci się, że jesteś w niebezpieczeństwie i łapiesz czyjąś rękę, a potem
zaraz się budziłaś?
- Skąd wiesz? - nie mogłam ukryć zaskoczenia.
- Czyli dobrze myślałam! - Yori radośnie klasnęła w dłonie. - Słuchaj,
wzięłam kiedyś tę figurkę, tak dla zabawy, potem odłożyłam na miejsce. A
następnej nocy miałam podobny sen i wyczuwałam w nim aurę podobną do
tej, którą emanował posążek. Ale to był tylko ten jeden raz, więc...
może ty miałabyś większe szanse niż ja.
- Jeśli tak - westchnęłam - To może powiesz mi, co powinnam zrobić?
- Powiem - zgodziła się, odrobinę poważniejąc - To nie będzie wymagało
przedostania się całym ciałem do snu, więc nie możesz zostać w nim
uwięziona... Najwyżej twoja dusza.
- Co za pocieszenie - mruknęłam.
- Ale większe prawdopodobieństwo, że śniący uzna cię za jeszcze jeden
wytwór swojej wyobraźni - uśmiechnęła się Yori - To zrobimy tak: ja ci
dam instrukcje, a ty sama zadecydujesz, czy chcesz się tego podjąć. W
końcu nie jesteś profesjonalistką...
- No, nie jestem - przyznałam. - I szczerze mówiąc, jestem trochę zdziwiona, że tak łatwo zgodziłaś się mi pomóc. Jakie w ogóle są szanse, że jestem w stanie temu podołać?
Nie odpowiedziała, a jedynie uniosła brew i pokręciła głową nad moją ignorancją. Czyli albo praktycznie żadne, albo rozumie, czym jestem, lepiej niż ja sama.
Wzruszyłam ramionami i przestałam zadawać głupie pytania, ale za to nabrałam pewności, że warto. Głowę zaprzątała mi już
tylko jedna myśl - odzyskaniem którego Symbolu zająć się najpierw...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz