I wyruszyliśmy. W rejony, w
których, przyznam, słabo się orientuję. Nie chcąc odkrywać wszystkich
tajemnic tego świata naraz, zostawiłam je sobie na potem. Za to Ketris
dobrze zna tamte strony, ponieważ się z nich wywodzi. Tyle że nie
wspomina ich szczególnie serdecznie.
Zaczęliśmy od przeniesienia się w okolice Hakano-Sakh, by od tego
momentu podróżować już zwykłymi środkami transportu. W tym wypadku
łodzią, ponieważ Ketris uznał, że najlepiej płynąć rzeką Thanasis do Oka
Prawdy, a stamtąd kontynuować wyprawę drogą powietrzną. Nie zamierzałam
tego kwestionować, bo wczuł się w rolę przewodnika i podchodzi do tego
tak entuzjastycznie, że aż miło popatrzeć. Póki co, cieszę się
bliskością wody i ślicznym widokiem na kryształową piramidę, którą jedna
z najsłynniejszych rzek w DeNaNi opływa. Nikt nie wie, jakie sekrety
skrywa jaśniejąca w słońcu Hakano-Sakh, ponieważ mało ludzi dotąd do
niej weszło, a jeszcze mniej z niej wyszło... Jak to kiedyś skomentowała
Xemedi-san - trudno, mogli się na to nie porywać. Nie wszyscy
rozumieją, że niektóre tajemnice powinny pozostać nieodkryte...
Aeiran i Aldrina prawie się nie odzywają, ale posyłają sobie miażdżące
spojrzenia. Całe szczęście, że bard nawija za nas czworo, inaczej pewnie
już dawno by mnie przez nich szlag trafił.
I jeszcze jedno - wypożyczyliśmy łódź z automatycznym sterowaniem. Nikt,
kto zna się na żegludze, jakoś nie miał ochoty płynąć w stronę Oka
Prawdy. Nie rozumiem dlaczego, ale jeśli już tam dotrzemy i spotka nas
coś niemiłego, będziemy przynajmniej uświadomieni na przyszłość.
- Ktoś nas śledzi - zauważył Aeiran tonem odpowiednim raczej do rozmowy o pogodzie.
- Jesteś pewien? - spytał sceptycznie Ketris. - Myślałem, że jestem tu
największym paranoikiem, a tymczasem uszło to widać mojej uwadze.
- Nie w tej przestrzeni, dźwiękmistrzu - czarnooki nawet nie raczył na
niego spojrzeć. - Więc możesz darować sobie tę druzgocącą samokrytykę.
- Więc te zawirowania w sferze astralnej, które wyczułam, nie były
przypadkowe - zamyśliłam się. - To by znaczyło, że jesteśmy śledzeni od
czterech godzin...
Aeiran tylko skinął głową.
- Można by wreszcie spytać tego, kto się tak przed nami ukrywa, jaki
jest jego cel - rzekła Aldrina od niechcenia. No no, ta to od razu
przechodzi do rzeczy. Najpierw do elfów się osobiście wybiera, a teraz
to... Zdecydowanym ruchem wepchnęła rękę w nicość i po sekundzie
wyciągnęła za fraki zdrowo zaskoczonego demona.
- Ej, chwilunia! Nie tak znienacka! - zawołał, wymachując rękami.
- Znacie to indywiduum? - spytała konkretnie bogini.
- Zdarzyło nam się - przyznał Ketris.
- Po co się tak czaić? - zwróciłam się do złotookiego Agenta. - Nie
lepiej wyjść z astralu, przywitać się grzecznie, porozmawiać...
- Powiedzmy, że nie byłem specjalnie pewien, jak zareagujecie na moje niespodziewane entreé - odpowiedział. - Ale porozmawiać owszem, mogę.
- Tak? A o czym? - przeszłam do rzeczy.
- No cóż... - zawahał się ledwo dostrzegalnie. - Mieliśmy ostatnio
delegację z Omegi. Zażyczyli sobie, byśmy im oddali to, co nam ostatnio
ukradli.
- To się pomylili - domyśliłam się, w czym rzecz. - Od razu podejrzewali was?
- Wiedzą, że mamy Śniącą w Agencji, więc uznali, że mamy z tym coś
wspólnego - demon uśmiechnął się promiennie. - Nie mogłem tego tak
zostawić i pomyślałem o was.
- Nie wmawiaj mi, że chciałeś nas ostrzec...
- A czemu nie? - zdziwił się szczerze chłopak. - Że oddacie figurkę, zbytniej nadziei mieć raczej nie powinienem.
- Nie powinieneś - zgodził się Aeiran, patrząc przed siebie, na rzekę.
- Więc tym bardziej oni nie powinni, prawda? Tym bardziej, że chcą z tego posążku wydobyć moc...
- Poważnie? - przerwał Ketris. - Elfom też o to chodzi!
- Powtórzcie, bo chyba się przesłyszałem - Aeiran uśmiechnął się krzywo.
- Chcą wydobyć moc. Z Symboli. I może jeszcze ją wykorzystać?
Zarówno bard jak i demon kiwnęli głowami.
- Niedorzeczna mrzonka! - prychnęła Aldrina. - Przejąć moc z Symbolu, może tylko ten, kto ją tam zawarł!
- Mając dostęp do naszych Symboli, możemy z powrotem zyskać pełną
potęgę - dodał Aeiran. - Ale tylko my jesteśmy do tego zdolni. Skąd
pomysł, że mogłoby być inaczej?
- Gdyby tak było, nie zostawiłabym posążka w cudzych rękach - głos bogini zmiękł gdy uśmiechnęła się do Ketrisa.
- A... ha - demonowi jakby zrzedła mina. - Czyli nie byłoby wielkiego zagrożenia? Efektów specjalnych? Powrotu do Chaosu?
- Myślałam, że Agencja stoi po stronie Ładu - powiedziałam zjadliwie.
- Agencja jest neutralna - poprawił. - Innymi słowy, może czasem trochę tu, trochę tam...
- Zatem nie musimy się obawiać żadnego realnego niebezpieczeństwa? - upewnił się bard.
- Z wyjątkiem cieni - dopowiedziałam. - A Omega do nas nie trafi, bo skąd mieliby wiedzieć?
- No dobra - westchnął złotooki. - Ale w razie czego, żeby nie było, że was nie ostrzegałem!
Uśmiechnął się szeroko, pomachał nam na pożegnanie i znikł w astralu.
Stanęłam przy burcie, obserwując rybki płynące tuż pod powierzchnią wody.
- Aeiran - odezwałam się. - Zrobiłeś to?
- Nie - odrzekł cicho. - Używam pełnej mocy tylko korzystając z Symbolu. Nie przejąłem jej z powrotem.
- Dlaczego nie? - zainteresowałam się.
- Bo w przyszłości różnie może być.
Przyznam, że niespecjalnie uchwyciłam sens tych słów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz