Mezz'Lil nie trudziła się z 
wyszukiwaniem wiersza lub piosenki, którą mogłaby sobie pomóc w 
przywoływaniu. Jako osoba zajmująca się modlitwą, a nie opowieściami, 
spędziła całą noc w komnacie Kryształu i czerpała z niego potrzebną 
siłę. Tymczasową - jak wyjaśniła, mogła z niej skorzystać tylko ten 
jeden, wyjątkowy raz. Ale to powinno wystarczyć.
- A jeśli jej się nie uda - zapowiedział Aeiran - sami szukajcie innego naiwnego. My dziękujemy.
Nasza czwórka stała w pewnej odległości, gdy Lilly zbliżyła się do 
ostatniego posągu, w zaciśniętej dłoni trzymając Symbol. Drugą rękę 
podniosła i dotknęła nią zimnego kamienia. Zamknęła oczy i trwała tak 
przez chwilę. Na zewnątrz nie było widać nic specjalnego, ale można było
 wyczuć przepływającą przez nią moc.
I w pewnym momencie dokoła jej zaciśniętej pięści pojawiła się ciemna aura, a Lilly przemówiła nieswoim głosem.
- Eskire - powiedziała. - Wracaj do nas.
I wrócił. Bez efektów specjalnych, nawet nie zauważyłam kiedy zdążył 
przybrać ludzką postać. Wyższy od Aldriny, a niższy od Aeirana, 
przyodziany w staroświecki czarny strój. Długie włosy związane z tyłu i 
chłopięca twarz, w której jednak było coś, zdradzającego przedwieczność.
 Ujawniło się, gdy otworzył oczy i rozejrzał się wkoło.
- Den oh sehem vai - powiedział tonem, w którym czaiła się kpiarska nuta - t'ha sehem mie'ne.
- Przepraszam - Lilly zwróciła się w naszą stronę. - Co on powiedział?
- Czas wreszcie ruszył, więc ruszam i ja - przełożyła Aldrina z kwaśnym uśmiechem. 
Moja przyjaciółka spojrzała na boga czasu, przechylając głowę w bok.
- Nie można było po naszemu?
- Dlaczego? - zmrużył swoje lekko skośne oczy. - Już wkrótce to wy 
będziecie się dostosowywać do nas. Powinniście zacząć od razu.
- Jasne - prychnęła Lilly. - Spróbuj nauczyć cały świat języka, który 
zna tu tylko was troje, i każ się nim posługiwać. Świat na pewno 
zareaguje entuzjastycznie.
- Chyba się nie rozumiemy - Eskire patrzył na nią badawczo. - Świat poznał naszą potęgę i zapamiętał ją na wieki.
- Jeśli na mniej niż trzy wieki, to już zapomniał - odcięła się Lilly. - Bo tyle właśnie przesiedziałeś w kamieniu.
- I widzę, że odczarowanie mnie zostawiono na wielki finał - powiódł 
wzrokiem wkoło, zatrzymując spojrzenie na swoich towarzyszach. - Nawet 
komitet powitalny jest.
- No cóż. Witaj, Eskire - odezwał się Aeiran z przekąsem. - Miło cię widzieć.
- Nawzajem - odparł bóg czasu tym samym tonem. - Widzę, że stanęliście po jednej stronie.
- To chyba niezupełnie tak - zadumała się Aldrina. - Ja stoję po swojej 
własnej stronie, a Aeiran po swojej. Tylko na razie obie strony są jakby obok siebie.
- Co za logika - zaśmiał się długowłosy. - Ciekawe, czy również obok mojej.
- A jeśli nie?
- Wtedy któreś z nas będzie musiało spakować manatki i wynieść się z tego świata.
- Nic się nie zmieniłeś - westchnęła bogini.
- A czy to takie dziwne, że chcę być w pełni tym, na kogo wybrał mnie los? Co niby miałoby mnie w tym ograniczać?
- Na przykład ja - odezwała się Mezz'Lil w zamyśleniu. - Bo wiesz, mam twój Symbol.
- W takim razie oddaj mi go, kapłanko - powiedział Eskire łagodnie. - Bo
 jesteś kapłanką, nieprawdaż? To znaczy, że powinnaś być uduchowiona i 
posłuszna, a jakoś tego u ciebie nie widzę.
- A kto powiedział, że jestem t w o j ą kapłanką, arogancie? - skrzywiła 
się Lilly. - Odczarowałam cię tylko po to, żeby świat się uspokoił, bo 
przez was wariuje. 
Eskire nie odpowiedział, tylko patrzył na nią tak jakby zastanawiając 
się, do jakiego gatunku płazów należy ta bezczelna istota. A potem 
niedbałym ruchem wyciągnął rękę... I wszystko stało się tak szybko! Po 
prostu nagle jego dłoń była już zaciśnięta na jej nadgarstku!
- A niech to! - zawołała Aldrina, gdy próbował wyrwać Lilly posążek. - To się nie skończy dobrze!
Jakoś udało mu się dotknąć figurki i w tej samej chwili wystrzelił z 
niej dziwny, oślepiający promień, który pomknął w górę i zniknął, jakby 
nigdy go tam nie było. Ale Lilly nie straciła zimnej krwi. W wolnej dłoni 
zmaterializowała promień światła, którym przejechała Eskire'owi po 
oczach. Syknął i puścił ją, przykładając sobie dłonie do twarzy, 
najwyraźniej w celu usunięcia obrażeń.
- To by było zbyt łatwe - powiedział Aeiran. - Zaraz przywróci swój wzrok do poprzedniego stanu.
- Więc czemu się nie wtrącisz? - spytałam.
- Niech on też się trochę pobawi - usłyszałam w odpowiedzi. - A tobie się wtrącać nie radzę. 
W międzyczasie Lilly rozwinęła skrzydła i wzbiła się w powietrze. Eskire
 spojrzał w górę, warknął coś przez zęby i nagle pojawiło się przy nim 
kilka cieni. Lekko odbiły się od ziemi i zaczęły lecieć za Lilly. 
Najbliższy z nich potraktowała świetlnym promieniem, ale to był chwilowy
 sukces. Nawet bóg bez pełnej mocy jest coś wart - inna mroczna postać 
niespodziewanie pojawiła się tuż za nią i schwyciła za obie ręce, chcąc 
chyba zastosować tę samą metodę, co w przypadku elfów. Lilly krzyknęła 
krótko, czując uścisk przeciwnika - potem opowiadała mi, że był 
zimniejszy niż lód - i wypuściła Symbol z dłoni. Spadł prosto w ręce 
Eskire'a.
- A teraz, przyjaciele - rzekł spokojnie - pora dojść do porozumienia.
Lilly, od której cienie już odstąpiły, padła na skaliste podłoże i 
bezsilnie uderzyła w nie pięścią. Natomiast Aeiran zrobił krok do 
przodu.
- Owszem - powiedział bez śladu emocji na twarzy. - Już pora.
I nagle twarz boga czasu wykrzywił grymas bólu. Spróbował puścić figurkę, ale, nie wiedzieć czemu, nie udało mu się to.
- Co ty wyprawiasz?! - zawołał - To płonie! Ja płonę!!!
- Kapłanko - Aeiran zwrócił się do Lilly. - Podejdź i odbierz mu Symbol.
Osłupiała zrobiła jak polecił, po czym stanęła przy nas. Eskire złapał się za dłoń, przewrócił oczami i upadł na ziemię.
- No i mamy go z głowy przynajmniej na dzisiaj - stwierdziła beztrosko Aldrina.
- Ale... Co mu się stało? - wyjąkał Ketris.
- Moc w Symbolu należy do niego, ale sama figurka jest dziełem Aeirana,
 podobnie zresztą jak moja - wyjaśniła. - Aeiran potrafi na nie 
oddziaływać... - a po namyśle dodała: - I nawzajem.
- To co z nim robimy? - pytanie Lilly było czystą formalnością. Dobrze wiedziała, że za chwilę będziemy go ciągnąć do Naith.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz