17 XI

Jezioro, do którego wpada rzeka Thanasis, ma owalny kształt, z wyspą niczym źrenica pośrodku, ale nie dlatego nazywają to miejsce Okiem Prawdy. Mianowicie na wyspie znajduje się niewysoka wieżyczka z kości słoniowej i podobno ten, który do niej wejdzie, zobaczy tam prawdę o sobie samym... Nie, ja nie próbowałam. Byłam na tej wyspie raz w życiu i to tylko przejazdem, ale osoby skuszone poznaniem prawdy z reguły po wyjściu z wieży nie są już takie same jak przedtem. Widocznie ich własna prawda nie zgadza się z tym, co zostaje im ukazane...
Postanowiliśmy zatrzymać się tam na trochę, zanim załapiemy się na sterowiec. Powitał nas białowłosy mężczyzna w błękitach, jeden z kapłanów-przewodników wprowadzających gości do wieży. Tacy jak on na czas pracy muszą zawiązywać sobie oczy - niegdyś przewodników na zawsze pozbawiano wzroku, teraz stosuje się już mniej drastyczne metody.
- My, wierni Oku, nie jesteśmy zbyt otwarci na wieści ze świata - pokręcił głową gdy spytałam, dlaczego rejsy w stronę wyspy zostały odwołane. - Nie wiem, co jest przyczyną.
- Człowiek od wynajmu łodzi sprawiał wrażenie nieco przestraszonego - przypomniał sobie Ketris.
- Nie mógł się obawiać niczego bezpośrednio stąd - zamyślił się przewodnik. - Ale to może zapowiadać kolejny atak z elfich terenów... Tak, próbowały kiedyś najechać Oko, ale drugi raz tego nie powtórzą. Jednak możliwe, że idą naprzód...
Westchnęłam w duchu. Celem podobnej napaści dawno temu stało się również Solen, ale oczywiście nie zostało podbite. Niemniej te elfy zaczęły mi już działać na nerwy. Z drugiej strony, jeśli naprawdę podchodzą bliżej, może nie będziemy musieli się fatygować tak daleko, by Aldrina mogła spełnić swoją zachciankę.

Wkrótce okazało się, że na tej jednej zachciance się nie skończy.
- Chcę wejść do wieży - oznajmiła bogini.
- A wchodź - powiedział Aeiran niedbałym tonem. - Najwyżej po tym widoku uciekniesz na koniec światów i będziemy cię mieć z głowy.
- Nie wiesz, co mówisz. Nie spodziewam się niczego strasznego, bo wiem, jaka jestem - stwierdziła dumnie Aldrina.
- Przede wszystkim niekonsekwentna - odparował z ironicznym uśmiechem. - Skoro jakimś cudem posiadłaś wiedzę, jakiej pragną największe umysły wszechświata, to po co ci się pchać do wieży?
- Mimo to chcę zobaczyć - oświadczyła uparcie.
- Jesteś pewna tego, co mówisz? - zaprotestował Ketris. - Wchodzili tam ludzie o większej sile ducha niż twoja, a wychodzili zdruzgotani!
- Dlaczego uważasz, że mój duch jest słaby? - Aldrina spojrzała na niego ostro. Ale we wzroku półelfa była tylko szczera troska, więc przestała nalegać.
- Skoro ty jeden pragniesz mego dobra, mój miły bardzie - uśmiechnęła się lekko. - to może zagrasz jakąś melodię, wnoszącą radość do serca?
- Zagrać mogę - roześmiał się chłopak.
- Może potem, dźwiękmistrzu - Aeiran przerwał im rozmowę. - Najpierw będziemy mieć towarzystwo.
- Znowu ktoś się do nas przyczepił? - mruknęłam z pewnym znudzeniem.
- Gdzie? - spytała Aldrina zimno. - Nic nie wyczułam.
- Ty nie - Aeiran wzruszył ramionami. - Wy ze sobą nie macie żadnych punktów wspólnych.
- Masz na myśli, że... Eskire?!
- Trzeci Symbol ciągle jest w Naith - przypomniałam. - Lilly wysłałaby wiadomość w razie czego.
- Mi już wystarczy obecność jego przeklętych... - zaczęła bogini, ale urwała, gdy nagle rozległo się wołanie.
- Zatrzymajcie się! Tu wolno przybywać tylko z pokojowym nastawieniem! Odłóżcie broń! - krzyki dobiegały ze wszystkich stron. A potem głośna inkantacja zaklęcia, trochę świateł i szczęk upadającego miecza. Zaciekawiona pobiegłam sprawdzić co się dzieje. Jak się okazało, na dziedzińcu przed wieżyczką stała obecnie potężna bariera, stworzona i utrzymywana przez kapłanów. Wewnątrz niej znajdowała się piątka elfów, dość zaskoczonych, że ktoś dał radę ich powstrzymać. Gdy moi towarzysze również przybiegli, Aeiran skrzywił się z niesmakiem.
- Tylko czworo przyprowadziła? Nigdy się nie nauczy...
Na widok swojej znajomej Ketris zbladł i zacisnął zęby. Faralia miotała się z wściekłością w tym niewielkim kawałku wolnej przestrzeni, miała pokiereszowaną twarz i w ogóle wyglądała nieszczególnie. Jej świta wyglądała na takich, co potrafią zarówno grzmotnąć porządnym zaklęciem jak i bronią.
- Co się dzieje? - Aldrina od razu przeszła do rzeczy.
- Ci intruzi zbezcześcili spokój tego miejsca - odpowiedział nasz znajomy przewodnik.
- Za pozwoleniem - wtrąciłam się. - Czy zanim wyrzucicie ich stąd na drugi brzeg jeziora, możemy z nimi chwilę pogadać? Chyba mamy pewne porachunki.
- Czy obiecujesz, że nie będziecie walczyć? - spytali kapłani. Odpowiedziałam twierdząco i opuścili barierę. Faralia dopiero teraz zauważyła naszą obecność.
- Ketris... - powiedziała cicho, a następnie skierowała wzrok na Aeirana - TY?!
- Mnie też to nasze wpadanie na siebie zaczyna już nudzić - odpowiedział czarnooki beznamiętnie.
- Przynajmniej mam okazję pomścić towarzyszy, którzy zginęli z twojej ręki w górach - syknęła elfka - Nie trzeba było puszczać mnie wolno.
- Zrobiłem to ostatni raz, żebyś wreszcie uświadomiła sobie, kiedy należy dać sobie spokój.
Nie odpowiedziała, tylko schyliła się sięgając po miecz - widać walka bez użycia czarów też nie jest jej obca...
- Przestań, Faralio! - zawołał Ketris. - Ta gonitwa za Symbolami nie ma sensu!
- Nie ma? To dlaczego w Creyone zwinąłeś nam sprzed nosa figurkę Przestrzeni?
- Żebyście jej nie dostali - bard próbował powstrzymać drżenie głosu. - Żebyście się opamiętali!
- Też coś - prychnęła. - I tak ją odbierzemy!
- Nie sądzę - odezwała się Aldrina mocnym, spokojnym głosem. - Ta figurka już została wykorzystana.
U jej boku pojawił się cień i pogłaskała go jakby był puszystym kotkiem. Przez chwilę elfka przyglądała jej się z osłupieniem.
- W takim razie został jeszcze Symbol Czasu - po chwili odzyskała rezon.
- Już raz próbowałaś go zdobyć w Solen i ci się nie udało - powiedział Ketris
- W Solen? Co ty za brednie wygadujesz?! - wrzasnęła elfka, a ja przypomniałam sobie, że wtedy Aeiran skasował jej pamięć i teraz nie kojarzyła już kanałów ani konfrontacji z Calpurnią. - Nieważne... Tym razem też mam sprzymierzeńców!
W tym momencie z nicości wyłoniło się wiele mrocznych sylwetek. Cienie ostatniego ze skamieniałych bogów. Otoczyły nas ciasno, a było ich, jak na mój gust, odrobinę za dużo... Ledwo widziałam kapłanów, gotowych rzucić czar ochronny.
- Chyba coś się wam pomyliło - skrzywiłam się. - Symbol Czasu jest daleko stąd, więc dlaczego pognaliście za nami? Z tęsknoty?
- Żeby osiągnąć nasz cel, chcemy najpierw pokonać was. Nikt wtedy nie stanie nam na drodze.
- A przez ten czas ostatni z bogów może zostać uwolniony i już nic się wam nie dostanie - mruknął bard, a mnie na te słowa coś tknęło.
- Moment - odezwałam się. - Jaki jest wasz cel?
- Jak to, przecież... - zaczął Ketris, ale uciszyłam go jednym spojrzeniem.
- Oczywiście, że zdobycie Symbolu - odpowiedziała pogardliwie Faralia.
- Po co? - spytałam, dostrzegając kątem oka, że Aeiran, a nawet Aldrina, usilnie próbują się nie uśmiechnąć. Zdali sobie sprawę, do czego zmierzam.
- Aby wydobyć z niego pełną moc - oświadczyła elfka. - Wtedy nasz władca stanie się równy bogom a jego potęga rozciągnie się na całe DeNaNi!
- Dziękuję - ukłoniłam się elegancko. - To właśnie chciały usłyszeć.
- Kto chciał... - Faralia nie dokończyła, ponieważ cienie rzuciły się nagle na nią i na jej towarzyszy. Najpierw pochwyciły dwójkę najbliżej stojących, nie wypuszczając ich z mocnego uścisku. Elfy zaczęły jakby maleć w oczach, stawać się coraz mniej materialne, aż wreszcie nie było po nich śladu. Na nas cienie nie zwracały już uwagi, a my tylko staliśmy bez ruchu. Stało się tak, jak myślałam - nie taki miały cel, wybierając sobie sprzymierzeńców.
- Obiecaliście, że nie będzie walki! - zawołał jeden z kapłanów.
- To kronikarka obiecała - odparł Aeiran z obliczem bez wyrazu - Jeśli ma się tłumaczyć za tych tam, to trudno.
Tymczasem cienie dorwały już kolejnego oponenta - młodziutką elfkę z kuszą. Wypuściła broń, gdy jeden z nich złapał ją za rękę i naraz jej dłoń pokryła się zmarszczkami jak u starej kobiety. Dziewczyna wrzasnęła przeszywająco. Na jej głos przybiegła Faralia i miotnęła w cień zaklęciem, a następnie otworzyła portal, wpychając w niego towarzyszkę oraz ostatniego ocalałego elfa. Sama nie zdążyła z niego skorzystać, bo jeden z cieni pochwycił ją w ostatniej chwili.
- NIE!!! - krzyknął Ketris - FARALIA!!!
Mroczne postacie nie zwróciły na niego uwagi, kobieta straciła przytomność. Bard wyglądał na zdesperowanego i gotowego na wszystko. Już miał chyba zamiar wyjąć flet, ale w tej chwili usłyszeliśmy Aldrinę.
- Zakończ to! - zawołała do Aeirana. Ten zaś spojrzał na nią niewzruszony.
- Dlaczego? - spytał beznamiętnie.
- Pośredniczysz między nami, więc możesz oddziaływać na przestrzeń i na czas - bogini sprawiała wrażenie przejętej. - Możesz je powstrzymać!
Aeiran tylko uśmiechnął się drwiąco i machnął ręką, odrzucając cienie daleko od Faralii. Po ich ataku wyglądała na jakieś piętnaście ludzkich lat. Mroczne istoty z szumem podbiegły bliżej, a Czasoprzestrzenny powiedział coś w nieznanym mi języku i zniknęły. Wtedy podszedł do leżącej na ziemi elfki i wykonał kilka gestów.
- Znowu grzebiesz jej w pamięci?! - nie wytrzymał Ketris.
- Chciałeś ją uratować, dźwiękmistrzu, więc teraz nie marudź - rzekł spokojnie Aeiran. - Cofnąłem czas dla jej umysłu. Teraz będziecie mogli się razem bawić klockami.
Powiedziawszy to, odszedł z zasięgu naszego wzroku, a mnie zaczęła zżerać ciekawość, co takiego powiedział tym cieniom. Chyba wyraziłam tę ciekawość na głos, bo usłyszałam głos Aldriny.
- Powiedział, że jeśli dalej będą się tak zachowywać, ich pan na zawsze pozostanie kamieniem - wyjaśniła.
- A jeśli nie, to niby nie pozostanie? - mruknęłam, ale bogini nie odpowiedziała, zatopiona we własnych rozmyślaniach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz