Jezioro, do którego wpada
rzeka Thanasis, ma owalny kształt, z wyspą niczym źrenica pośrodku, ale nie
dlatego nazywają to miejsce Okiem Prawdy. Mianowicie na wyspie znajduje
się niewysoka wieżyczka z kości słoniowej i podobno ten, który do niej
wejdzie, zobaczy tam prawdę o sobie samym... Nie, ja nie próbowałam.
Byłam na tej wyspie raz w życiu i to tylko przejazdem, ale osoby
skuszone poznaniem prawdy z reguły po wyjściu z wieży nie są już takie
same jak przedtem. Widocznie ich własna prawda nie zgadza się z tym, co
zostaje im ukazane...
Postanowiliśmy zatrzymać się tam na trochę, zanim załapiemy się na
sterowiec. Powitał nas białowłosy mężczyzna w błękitach, jeden z
kapłanów-przewodników wprowadzających gości do wieży. Tacy jak on na
czas pracy muszą zawiązywać sobie oczy - niegdyś przewodników na zawsze
pozbawiano wzroku, teraz stosuje się już mniej drastyczne metody.
- My, wierni Oku, nie jesteśmy zbyt otwarci na wieści ze świata -
pokręcił głową gdy spytałam, dlaczego rejsy w stronę wyspy zostały
odwołane. - Nie wiem, co jest przyczyną.
- Człowiek od wynajmu łodzi sprawiał wrażenie nieco przestraszonego - przypomniał sobie Ketris.
- Nie mógł się obawiać niczego bezpośrednio stąd - zamyślił się
przewodnik. - Ale to może zapowiadać kolejny atak z elfich terenów...
Tak, próbowały kiedyś najechać Oko, ale drugi raz tego nie powtórzą.
Jednak możliwe, że idą naprzód...
Westchnęłam w duchu. Celem podobnej napaści dawno temu stało się również
Solen, ale oczywiście nie zostało podbite. Niemniej te elfy zaczęły mi
już działać na nerwy. Z drugiej strony, jeśli naprawdę podchodzą bliżej,
może nie będziemy musieli się fatygować tak daleko, by Aldrina mogła
spełnić swoją zachciankę.
Wkrótce okazało się, że na tej jednej zachciance się nie skończy.
- Chcę wejść do wieży - oznajmiła bogini.
- A wchodź - powiedział Aeiran niedbałym tonem. - Najwyżej po tym widoku
uciekniesz na koniec światów i będziemy cię mieć z głowy.
- Nie wiesz, co mówisz. Nie spodziewam się niczego strasznego, bo wiem, jaka jestem - stwierdziła dumnie Aldrina.
- Przede wszystkim niekonsekwentna - odparował z ironicznym uśmiechem. -
Skoro jakimś cudem posiadłaś wiedzę, jakiej pragną największe umysły
wszechświata, to po co ci się pchać do wieży?
- Mimo to chcę zobaczyć - oświadczyła uparcie.
- Jesteś pewna tego, co mówisz? - zaprotestował Ketris. - Wchodzili tam
ludzie o większej sile ducha niż twoja, a wychodzili zdruzgotani!
- Dlaczego uważasz, że mój duch jest słaby? - Aldrina spojrzała na
niego ostro. Ale we wzroku półelfa była tylko szczera troska, więc
przestała nalegać.
- Skoro ty jeden pragniesz mego dobra, mój miły bardzie - uśmiechnęła
się lekko. - to może zagrasz jakąś melodię, wnoszącą radość do serca?
- Zagrać mogę - roześmiał się chłopak.
- Może potem, dźwiękmistrzu - Aeiran przerwał im rozmowę. - Najpierw będziemy mieć towarzystwo.
- Znowu ktoś się do nas przyczepił? - mruknęłam z pewnym znudzeniem.
- Gdzie? - spytała Aldrina zimno. - Nic nie wyczułam.
- Ty nie - Aeiran wzruszył ramionami. - Wy ze sobą nie macie żadnych punktów wspólnych.
- Masz na myśli, że... Eskire?!
- Trzeci Symbol ciągle jest w Naith - przypomniałam. - Lilly wysłałaby wiadomość w razie czego.
- Mi już wystarczy obecność jego przeklętych... - zaczęła bogini, ale urwała, gdy nagle rozległo się wołanie.
- Zatrzymajcie się! Tu wolno przybywać tylko z pokojowym nastawieniem!
Odłóżcie broń! - krzyki dobiegały ze wszystkich stron. A potem głośna
inkantacja zaklęcia, trochę świateł i szczęk upadającego miecza.
Zaciekawiona pobiegłam sprawdzić co się dzieje. Jak się okazało, na
dziedzińcu przed wieżyczką stała obecnie potężna bariera, stworzona i
utrzymywana przez kapłanów. Wewnątrz niej znajdowała się piątka elfów,
dość zaskoczonych, że ktoś dał radę ich powstrzymać. Gdy moi towarzysze
również przybiegli, Aeiran skrzywił się z niesmakiem.
- Tylko czworo przyprowadziła? Nigdy się nie nauczy...
Na widok swojej znajomej Ketris zbladł i zacisnął zęby. Faralia miotała
się z wściekłością w tym niewielkim kawałku wolnej przestrzeni, miała
pokiereszowaną twarz i w ogóle wyglądała nieszczególnie. Jej świta
wyglądała na takich, co potrafią zarówno grzmotnąć porządnym zaklęciem
jak i bronią.
- Co się dzieje? - Aldrina od razu przeszła do rzeczy.
- Ci intruzi zbezcześcili spokój tego miejsca - odpowiedział nasz znajomy przewodnik.
- Za pozwoleniem - wtrąciłam się. - Czy zanim wyrzucicie ich stąd na
drugi brzeg jeziora, możemy z nimi chwilę pogadać? Chyba mamy pewne
porachunki.
- Czy obiecujesz, że nie będziecie walczyć? - spytali kapłani.
Odpowiedziałam twierdząco i opuścili barierę. Faralia dopiero teraz
zauważyła naszą obecność.
- Ketris... - powiedziała cicho, a następnie skierowała wzrok na Aeirana - TY?!
- Mnie też to nasze wpadanie na siebie zaczyna już nudzić - odpowiedział czarnooki beznamiętnie.
- Przynajmniej mam okazję pomścić towarzyszy, którzy zginęli z twojej
ręki w górach - syknęła elfka - Nie trzeba było puszczać mnie wolno.
- Zrobiłem to ostatni raz, żebyś wreszcie uświadomiła sobie, kiedy należy dać sobie spokój.
Nie odpowiedziała, tylko schyliła się sięgając po miecz - widać walka bez użycia czarów też nie jest jej obca...
- Przestań, Faralio! - zawołał Ketris. - Ta gonitwa za Symbolami nie ma sensu!
- Nie ma? To dlaczego w Creyone zwinąłeś nam sprzed nosa figurkę Przestrzeni?
- Żebyście jej nie dostali - bard próbował powstrzymać drżenie głosu. - Żebyście się opamiętali!
- Też coś - prychnęła. - I tak ją odbierzemy!
- Nie sądzę - odezwała się Aldrina mocnym, spokojnym głosem. - Ta figurka już została wykorzystana.
U jej boku pojawił się cień i pogłaskała go jakby był puszystym kotkiem. Przez chwilę elfka przyglądała jej się z osłupieniem.
- W takim razie został jeszcze Symbol Czasu - po chwili odzyskała rezon.
- Już raz próbowałaś go zdobyć w Solen i ci się nie udało - powiedział Ketris
- W Solen? Co ty za brednie wygadujesz?! - wrzasnęła elfka, a ja
przypomniałam sobie, że wtedy Aeiran skasował jej pamięć i teraz nie
kojarzyła już kanałów ani konfrontacji z Calpurnią. - Nieważne... Tym razem
też mam sprzymierzeńców!
W tym momencie z nicości wyłoniło się wiele mrocznych sylwetek. Cienie
ostatniego ze skamieniałych bogów. Otoczyły nas ciasno, a było ich, jak
na mój gust, odrobinę za dużo... Ledwo widziałam kapłanów, gotowych
rzucić czar ochronny.
- Chyba coś się wam pomyliło - skrzywiłam się. - Symbol Czasu jest daleko stąd, więc dlaczego pognaliście za nami? Z tęsknoty?
- Żeby osiągnąć nasz cel, chcemy najpierw pokonać was. Nikt wtedy nie stanie nam na drodze.
- A przez ten czas ostatni z bogów może zostać uwolniony i już nic się
wam nie dostanie - mruknął bard, a mnie na te słowa coś tknęło.
- Moment - odezwałam się. - Jaki jest wasz cel?
- Jak to, przecież... - zaczął Ketris, ale uciszyłam go jednym spojrzeniem.
- Oczywiście, że zdobycie Symbolu - odpowiedziała pogardliwie Faralia.
- Po co? - spytałam, dostrzegając kątem oka, że Aeiran, a nawet
Aldrina, usilnie próbują się nie uśmiechnąć. Zdali sobie sprawę, do
czego zmierzam.
- Aby wydobyć z niego pełną moc - oświadczyła elfka. - Wtedy nasz władca
stanie się równy bogom a jego potęga rozciągnie się na całe DeNaNi!
- Dziękuję - ukłoniłam się elegancko. - To właśnie chciały usłyszeć.
- Kto chciał... - Faralia nie dokończyła, ponieważ cienie rzuciły się
nagle na nią i na jej towarzyszy. Najpierw pochwyciły dwójkę najbliżej
stojących, nie wypuszczając ich z mocnego uścisku. Elfy zaczęły jakby
maleć w oczach, stawać się coraz mniej materialne, aż wreszcie nie było
po nich śladu. Na nas cienie nie zwracały już uwagi, a my tylko staliśmy
bez ruchu. Stało się tak, jak myślałam - nie taki miały cel, wybierając
sobie sprzymierzeńców.
- Obiecaliście, że nie będzie walki! - zawołał jeden z kapłanów.
- To kronikarka obiecała - odparł Aeiran z obliczem bez wyrazu - Jeśli ma się tłumaczyć za tych tam, to trudno.
Tymczasem cienie dorwały już kolejnego oponenta - młodziutką elfkę z
kuszą. Wypuściła broń, gdy jeden z nich złapał ją za rękę i naraz jej
dłoń pokryła się zmarszczkami jak u starej kobiety. Dziewczyna wrzasnęła
przeszywająco. Na jej głos przybiegła Faralia i miotnęła w cień
zaklęciem, a następnie otworzyła portal, wpychając w niego towarzyszkę
oraz ostatniego ocalałego elfa. Sama nie zdążyła z niego skorzystać, bo
jeden z cieni pochwycił ją w ostatniej chwili.
- NIE!!! - krzyknął Ketris - FARALIA!!!
Mroczne postacie nie zwróciły na niego uwagi, kobieta straciła
przytomność. Bard wyglądał na zdesperowanego i gotowego na wszystko. Już
miał chyba zamiar wyjąć flet, ale w tej chwili usłyszeliśmy Aldrinę.
- Zakończ to! - zawołała do Aeirana. Ten zaś spojrzał na nią niewzruszony.
- Dlaczego? - spytał beznamiętnie.
- Pośredniczysz między nami, więc możesz oddziaływać na przestrzeń i na
czas - bogini sprawiała wrażenie przejętej. - Możesz je powstrzymać!
Aeiran tylko uśmiechnął się drwiąco i machnął ręką, odrzucając cienie
daleko od Faralii. Po ich ataku wyglądała na jakieś piętnaście ludzkich lat.
Mroczne istoty z szumem podbiegły bliżej, a Czasoprzestrzenny powiedział
coś w nieznanym mi języku i zniknęły. Wtedy podszedł do leżącej na
ziemi elfki i wykonał kilka gestów.
- Znowu grzebiesz jej w pamięci?! - nie wytrzymał Ketris.
- Chciałeś ją uratować, dźwiękmistrzu, więc teraz nie marudź - rzekł
spokojnie Aeiran. - Cofnąłem czas dla jej umysłu. Teraz będziecie mogli
się razem bawić klockami.
Powiedziawszy to, odszedł z zasięgu naszego wzroku, a mnie zaczęła
zżerać ciekawość, co takiego powiedział tym cieniom. Chyba wyraziłam tę
ciekawość na głos, bo usłyszałam głos Aldriny.
- Powiedział, że jeśli dalej będą się tak zachowywać, ich pan na zawsze pozostanie kamieniem - wyjaśniła.
- A jeśli nie, to niby nie pozostanie? - mruknęłam, ale bogini nie odpowiedziała, zatopiona we własnych rozmyślaniach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz