29 XI

Who gave them the right
Waltzing back into your life, your life, your life?
Now I feel fear
I wish that they'd never
come here, here, here
What they're gonna do, what they're gonna say,
Taking you away
From my life, my life, my life?
What they're gonna do, what they're gonna say,
Taking you away
From my life, my life, my life?
Who gave them the right
Turning it back into light, light, light?
Then I felt fear,
I wish that they'd never come here, here, here.
What they're gonna do, what they're gonna say,
Taking you away
From my life, my life, my life?
I don't wanna know, I don't wanna say,
I don't wanna say,
'cause it's your life, your life, your life...


The Cranberries

Dwójka bogów zdecydowała się obudzić Eskire'a dopiero po upewnieniu się, że Lilly schowała Symbol Czasu w bezpieczne miejsce. Wtedy ona, ja i Ketris zgromadziliśmy się przy wejściu do komnaty gościnnej żeby zobaczyć, co się stanie. Aeiran podszedł do nieprzytomnego i przejechał dłonią nad jego twarzą. Eskire ocknął się, a jego oczy zmieniły się w dwie wąskie szparki.
- Od początku wiedziałem - wycedził. - Nie dla wygody wykonałeś nam Symbole. Dzięki nim chciałeś nas kontrolować.
- A niby dlaczego wy stworzyliście mój? - zapytał chłodno Aeiran.
- No cóż - bóg czasu trochę się uspokoił. - Wygląda na to, że jestem... jeńcem?
- Wszyscy jesteśmy tu na równych prawach - oznajmiła Aldrina. - Ale musisz się wreszcie przyzwyczaić, że to są prawa tego świata, a nie nasze.
- I ty to mówisz? Ty, która chciałaś połączyć oba światy? Przecież chodziło ci o kontrolę nad nimi, bo o cóż by innego?
- Nieważne o co chodziło mi wtedy - powiedziała bogini. - Ważne jest tu i teraz.
- "Tu i teraz" można łatwo zmienić. Przecież jesteśmy do tego zdolni, prawda? Kto, jeśli nie my?
- A kto powiedział, że to powinniśmy być właśnie my? - odezwał się Aeiran. - Może powinieneś zadać sobie to pytanie? Wierz mi, odpowiedź by cię zdziwiła.
- Nie dyktuj mi, co mam robić... - Eskire spróbował się podnieść, ale zachwiał się i omal nie upadł. Całkiem jakby zapomniał jak się chodzi. Aldrina rzuciła się by go podtrzymać i ją samą zaskoczyło, że to zrobiła.
- Zdaje się, że nieźle sobie poradziliście... Ze mną - syknął bóg czasu.
- Nic ci nie zrobiliśmy - odrzekł spokojnie Aeiran. - To ty sam... I wszystkie twoje zabawy czasem.
- Skąd ten pomysł?
- Wyemitowałeś jakiś sygnał podczas walki z kapłanką. Wiem, że wysłałeś go w przeszłość. Co chciałeś tym osiągnąć? Teraz twój czas zaczął wariować. A swoją drogą ciekawe jak jest z "tu i teraz" u nas w domu...
- Gdyby udało mi się dostać Symbol na dłużej, zmieniłbym bieg wydarzeń.
- Mogłeś robić takie rzeczy w domu. Tu, jak widać, słabniesz. Kto wie, jak skończysz w rezultacie? - rzucił Aeiran, tracąc cierpliwość i kierując się do drzwi. Obdarzył nas przelotnym spojrzeniem i wyszedł z pokoju.
- Nie chcę cię martwić, Eskire, ale on chyba ma rację - stwierdziła Aldrina z troską. - W każdym ze światów czas płynie trochę inaczej... A twój jest czasem naszego wymiaru.
- I co z tego?
- Jak myślisz, co się działo z naszym światem gdy byłeś zaklęty w kamień? - bogini usiadła obok niego. - Czy czas płynął tam tak jak powinien? A teraz? Co się tam dzieje teraz?
- Nie obchodzi mnie to - odpowiedział zaczepnym tonem. - Oddajcie mi Symbol a zmierzę się z czasem tego wymiaru, tak jak zwykłem to robić zanim zostałem zapieczętowany. I nie odczuwałem żadnych skutków ubocznych.
- Pamiętam - zamyśliła się Aldrina. - Jeszcze w Ciemności lubiłeś wysyłać swoje cienie by zmieniać wydarzenia według własnej woli. Myślałeś, że tego nie widzę? Ale nigdy nie wybrałeś się w taka podróż osobiście. Bo podświadomie wiedziałeś, że to się może dla ciebie źle skończyć.
Eskire spojrzał na nią zmrużonymi oczami.
- Co chcesz osiągnąć, troszcząc się o mnie?
- Chcę tylko byś parę rzeczy zrozumiał... Tak jak ja zaczęłam je rozumieć.
- Myślisz, że nie dam rady ujarzmić czasu, nie będąc w Ciemności? - bóg czasu zaczął wyrzucać z siebie słowa bardzo szybko, jakby bał się, że nie zdąży wszystkiego powiedzieć. - A dlaczego miałbym chcieć tam wracać, kiedy tu jest tyle światów, czekających na poznanie? Światów, w których nie czulibyśmy się ograniczeni jak w klatce? Światów, w których czeka na nas moc godna prawdziwych bogów? - spojrzał na towarzyszkę z głodem w oczach. - Ten mały, nic nie warty światek, z którego przybyliśmy, nie jest nam potrzebny!!!
Wykrzyczawszy to, umilkł i wbił spojrzenie w podłogę. Aldrina zbliżyła się i przytuliła go mocno, opiekuńczo. Dałam znak Lilly i Ketrisowi, że darmowy seans zakończony.
- A zastanawiałeś się kiedyś - usłyszeliśmy na odchodnym - który ze światów tak naprawdę potrzebuje nas?

Wieczorem Lilly przyszła do mnie, gdy pakowałam swoje rzeczy.
- Właśnie pożegnałam się z Ketrisem - oznajmiła. - Nie powiem, długo i serdecznie. Wygląda na zadowolonego.
- Spróbowałby nie - mruknęłam, wpychając do torby zapas herbaty na czarną godzinę. - Nie codziennie zmienia się miejsce zamieszkania na inny świat.
- A właśnie, gdzie chcesz go przenieść? - zainteresowała się.
- Jego wybór. Pokażę mu kilka ciekawych miejsc i zostanie tam, gdzie będzie się najlepiej czuł.
- A potem co? Z powrotem do herbaciarni?
Skinęłam głową, z trudem dopinając torbę i zawiązując glany.
- Nie zamierzasz chociaż zobaczyć, na co się zdecydują?
Odgarnęłam włosy z czoła i usiadłam na łóżku.
- Oni wiedzą, na co powinni się zdecydować - powiedziałam. - I pewnie tak zrobią, bo to na dziewięćdziesiąt procent najszczęśliwsze rozwiązanie dla nas wszystkich.
- Ty jakoś nie wyglądasz na szczęśliwą - przyjaciółka przyjrzała mi się badawczo. Westchnęłam.
- Bo zawsze zostaje te dziesięć procent ryzyka.
- Oj, uśmiechnij się - Lilly klepnęła mnie mocno w plecy akurat gdy próbowałam poradzić sobie z założeniem nowej kurtki. - Bo ledwo cię można rozpoznać. Do tego te czarne ciuchy - nic tylko wsadzić ci do ręki giwerę albo coś i wysłać na Ziemie Nieprzystosowanych o północy. Mroczna i niebezpieczna.
- No to zapamiętaj mnie taką na wszelki wypadek - oddałam jej cios i podniosłam się z łóżka. Zachichotała.
- Trzymaj się, Mad.
- Ty też. I wpadnij kiedyś do Blue Haven.
Ruszyłam korytarzem, faktycznie marząc żeby ktoś zgasił światło, bo smocze groty były tak jasne, że aż w oczy kłuło. Nie miałam nadziei wyjść stąd niepostrzeżenie - buty za bardzo tupały. Zresztą po co by mi było wymykanie się po cichu? Lubię raz na jakiś czas poudawać kogoś kim nie jestem, ale zawsze u siebie w domu, mając do dyspozycji własną szafę.
Aeirana też nietrudno było dostrzec. Stał pod ścianą, wyraźnie odcinając się od kryształowo jasnego otoczenia.
- Zamierzałaś wyjechać bez pożegnania? - spojrzał na mnie przenikliwie i uśmiechnął się lekko kiedy uciekłam wzrokiem.
- Ketris już czeka - powiedziałam tylko.
- Rzeczywiście - skinął głową. - Stoi na zewnątrz i wygląda jakby czekał na prezent urodzinowy. Czy on myśli, że w innym świecie ucieknie od problemów?
- Może ewentualne nowe problemy będą łatwiejsze do pokonania niż te stare? - wzruszyłam ramionami.
- Część starych już jest nieaktualna - zauważył. - Anomalie zażegnane, ich przyczyny się wynoszą... Bo rozumiem, że uznałaś nas już za nieistniejących dla tego świata?
- Do Ciemności musielibyście odejść wszyscy razem - przypomniałam.
- A więc...? - nie spuszczał ze mnie oczu. Aż mi się nieswojo zrobiło.
- A więc, oczywiście, zwalniam cię z przysięgi - dopowiedziałam tonem chłodniejszym niż zamierzałam. Nie odezwał się, patrząc tylko przed siebie nieobecnym wzrokiem. Wreszcie uśmiechnął się z wyraźną ironią.
- Cóż - powiedział. - W takim razie i ja nie będę cię zatrzymywał... Miya.
W końcu zmusiłam się by podnieść wzrok.
- Powodzenia - rzekłam cicho, ale ciągle chłodno, a następnie odwróciłam się na pięcie i pomaszerowałam do wyjścia. Mroczna i niebezpieczna, doprawdy. Zaczęłam mieć wrażenie, że moja obecność przyćmiewa światła w korytarzu.
Miałam nadzieję, że wyprawa w towarzystwie Ketrisa poprawi mi trochę nastrój. Bo nawet ja ledwo się w tym momencie poznawałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz