Na zewnątrz leje, tak
niespodziewanie listopadowo, dlatego moje plany wzięły w łeb.
Zamierzałam wybrać się na wielkie poznawanie dziejów tego świata,
zaczynając subiektywnie od wiadomego sklepu. Nawet gdyby jednak nie
okazał się spodziewanym źródłem wiedzy tajemnej, to Aurelia jest bardzo
miłą osóbką, która powinna doradzić coś ciekawego.
Tymczasem siedzę sobie z rysunkiem przed oczami i kontempluję. A raczej
dorabiam do niego teorie. Nawet gdyby nie było wietrznie i zimno,
czułabym pewnie podmuch wiatru dochodzący od rysunku... Niezwykle
produktywnie zdążyłam już policzyć puste kartki, fruwające wśród tych
zapisanych, i pozastanawiać się dlaczego właściwie są puste. A potem
przyszło do mnie pytanie: ile właściwie powinno być rysunków Geddwyna? I
jak mam znaleźć pozostałe? Do tej pory było łatwo - dzięki pierwszemu
spotkałam Ellila i Djellię, po czym ta ostatnia doprowadziła mnie do
drugiego, ale co teraz? Wyczerpał się limit wskazówek na opowieść?
Najbardziej fantastycznym założeniem byłoby, że rysunków jest osiem -
tyle ile czystych kartek - i że te kartki nieprzypadkowo znalazły się
pośród zapisanych. Co jednak miałoby z tego wynikać? Że powinnam
poszukać książki o ośmiu pustych stronach?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz