Jak się okazuje, istoty,
które wczoraj złożyły nam wizytę, należą do rasy, która zamieszkiwała
świat Talfryn na długo zanim sprowadzili się tu ludzie z Heulwenu (świat
sąsiedni; w ogóle w rozmowie padło określenie "Trójświat", ale o tym
trzecim nic mi nie wiadomo). Magia, czy może energia, której ubywa, jest
dla nich życiodajna; nie wahają się też przy wskazaniu winowajcy.
Miałaby nim być rządząca tutaj królowa Clytia - tak naprawdę to
regentka, ale kto by na jej miejscu pamiętał o takim szczególiku?
- Czego się tu niby od nas oczekuje? - zachichotał Ellil, kiedy
okupowaliśmy sterówkę; ostatnio służyła nam ona głównie jako sala obrad. -
Że przypuścimy szturm na zamek?
- Raczej nie - pokręciła głową Lona. - Oni tutaj czekają aż pojawi się
prawowity następca tronu. Wtedy obecna władczyni będzie musiała mu
ustąpić.
- Jej - poprawił Kylph. - Tron jest dziedziczony w linii żeńskiej.
- Znaczy, mamy odnaleźć Dobrą Księżniczkę, która obali Złą Królową? -
upewniłam się. - A mamy pewność, że taka księżniczka w ogóle istnieje?
- Poprzednia królowa miała dziecko, które zaginęło...
- Ta opowieść się za łatwo układa - westchnęłam, co spotkało się z
kilkoma zdziwionymi spojrzeniami. Pewnie, dla nich wygląda to lepiej,
taka prosta kolej rzeczy. Nie mają w zwyczaju wypatrywać wszędzie
haczyków.
- Chciałabym poznać historię Talfrynu - stwierdziłam. - Może zawiera coś, co mogłoby się nam przydać.
- Na razie mogłabyś nam opowiedzieć o światach, z których przybyłaś -
wtrąciła Djellia. - Naczytałaś się o naszych, a sama siedzisz cicho jak
ten sfinks.
- Właśnie! - poparła ją siostra. - Opowiedz nam o Domenie Promienistych! Kto to w ogóle są ci Promieniści?
Gdybym w tej chwili stała, osunęłabym się z jękiem udręki. Jak dawno
nikt mnie nie namawiał, żebym coś opowiedziała? Mogłabym rzec, że się
odzwyczaiłam... Gdybym kiedykolwiek była do tego przyzwyczajona.
- Tego tak naprawdę nikt nie wie - wzruszyłam ramionami. - Czymś w
rodzaju rady czy też obserwatorów... Nikt ich nigdy nie widział, tylko
ich projekcje. Do nich należy wybieranie co trzysta lat Władczyni
Żywiołów, która poniekąd spaja siły natury i utrzymuje je w porządku.
- O, to mi się podoba - ucieszył się Ellil. - A spośród kogo wybierają?
- Każda z czterech stron światów przysyła kandydatkę, narodzoną
specjalnie w tym celu - wyjaśniłam. - Cztery kandydatki reprezentują
cztery żywioły... I to ci się dopiero spodoba: obecnie naszej domenie
patronuje powietrze.
Bóg wiatru uśmiechnął się szeroko. W tej chwili światło w kabinie zgasło, za to zamigotały lampki na komputerze pokładowym.
- Za pozwoleniem - odezwał się metaliczny głos. - Czy pozostałe żywioły to ogień, ziemia i woda?
Potwierdziłam, a Ellil mruknął pod nosem coś na temat taniego
efekciarstwa. Leesa parsknęła śmiechem, kiedy Kylph odpowiedział na to
mruczenie mądrą miną i poważnym skinieniem głowy. Sama się cudem przed
tym powstrzymałam.
- Dlaczego taka okrojona ilość? - zapytał Taranis. - Czy inne zjawiska nie zasługują tam na miano żywiołów? Choćby błyskawice?
- A to naprawdę dla ciebie takie istotne? - zdziwiłam się. - Skoro i tak nie uważasz się za zjawisko nadprzyrodzone?
Lampki na moment zgasły, po czym rozświetliły się ponownie.
- Czy ty mnie podpuszczasz?
- W żadnym wypadku - zaprzeczyłam z całą powagą, na jaką było mnie stać.
- Przypominam więc, że pozostałe żywioły również są tylko bezrozumnymi siłami, których nie ma sensu stawiać wyżej.
- Powtórz to, a zaraz siadam cię stamtąd wyłuskać do słoika - fuknął
Ellil, a wtedy światła i komputer wróciły do normalnego stanu. Taranis
już się nie odezwał.
- Każdą ze stron światów zawiadują nadrzędne duchy żywiołów - podjęłam. -
Też po cztery, podległe bezpośrednio Władczyni i Promienistym.
- Jakie one są, te duchy? - ciekawość Ellila nie słabła. - Jak bym wypadł, gdybym się z nimi zmierzył?
- Mógłbyś to sprawdzić na specjalnej próbie - uśmiechnęłam się. -
Spotkałam tylko czwórkę z Zachodu, dwoje z nich należy do moich najbliższych przyjaciół... Szkoda, że nie możesz ich poznać.
To wywołało następną lawinę pytań; przede wszystkim musiałam opowiedzieć
co tylko mogłam o próbach. Żałowałam, że szczegółowa wiedza o nich nie
może wyjść poza pamięć tego, kto się im poddał, wobec czego moje
wyjaśnienia były bardzo ogólne. I w rezultacie nic nie postanowiliśmy
odnośnie pomocy Talfrynowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz