Wróciło do mnie to dziwne
uczucie, że rzeczywistość się zmienia, a może bardzo pragnie się
zmienić. Samoistnie, niezależnie od osób mających na nią jakikolwiek
wpływ. I oczywiście od tych, którzy po prostu żyją swoim życiem, nie
zadają pytań i nieświadomie równieź ulegają zmianom.
A może to wrażenie nigdy nie odchodziło, a jedynie czekało na dogodny
moment, by uderzyć znowu? Ileż to opowieści już mi umknęło? Teraz być
może właśnie jedną tracę, ale zarazem schwytała mnie inna... Nie o to mi
jednak w tej chwili chodzi, lecz o rzeczywistość otaczającą mnie i
bliskie mi osoby. Jak bliskie? Większość z nich jest bardzo daleko,
odległością, której nie mierzy się kilometrami. Nazywam je moją rodziną,
ale jak bardzo oddaliły się od siebie nasze opowieści? Sao, Alath,
nawet Satsuki, którą przecież widziałam ostatnio ponad dwa miesiące
temu. Istnieją równolegle, może wiedzą, że była kiedyś jakaś Miya, ale
to było w innym życiu, w innej historii? Ciekawe, czy jeszcze kiedyś
spotkamy się w takim składzie jak podczas oblewania domu na Rozdrożu,
całą wieczność temu.
Właśnie, a Vanny? Jak zakrzywia się rzeczywistość dokoła niej? Niby nie
dzieje się nic bardzo widocznego, ale nie ma już białych rąk i znaku na
czole - i mam ochotę spytać czy nosi narzuconą iluzję, czy może jej
historia układa się od nowa. Ale chyba nie muszę tego wiedzieć póki nie
przestała być sobą, czego raczej nie muszę się obawiać.
A ja? Wciąż jem dla przyjemności smaku, nie dla zaspokajania głodu, wciąż się strzępię zamiast krwawić, ale chyba łatwiej mnie zranić zwykłą bronią. Wciąż mam pentagram na policzku -
dowód mojej smoczej krwi - ale nie jestem pewna, czy udałoby mi się
choćby rozwinąć skrzydła, na czym zresztą bynajmniej mi nie zależy.
Czy rzeczywistość zmienia się od dawna, lecz tak powoli, że trudno to
zauważyć, czy raczej nagle, a szybko? Wiem, jak by to wytłumaczył Raely
Kay albo Kilmeny... Wiem też, jak ich argumenty wyśmiałaby Renê,
stwierdzając, że rzeczywistości, światy i opowieści rządzą się własnymi
prawami, których my, zwykłe pionki, nie możemy ogarnąć ani
przewidzieć...
A właściwie dlaczego zebrało mi się na takie rozważania? Dlaczego akurat
teraz, kiedy znalazłam się w złotej klatce wyściełanej atłasem, między
dwójką agentów wrogich organizacji? Może chcę w ten sposób zapomnieć o
swojej obecnej sytuacji... A może jak zwykle siedzenie w wannie nastraja
mnie do pisania, choć muszę uważać, żeby nie zamoczyć zeszytu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz