- A właściwie to gdzie się
podziewa Nemezis? - zapytała Vanny w chwili olśnienia i uświadomiłam
sobie, co mi ukmnęło. - Znowu gdzieś pływa?
- ...Kto? - Mewa spojrzała na nią zdezorientowana.
- No, Nemezis! Mroczna, blada, z ciastkami...
- Ach, Piąta - westchnęła czarownica ze zrozumieniem. - Tak często
zmieniała imiona, że trudno mi było wszystkie spamiętać. Cóż, nie ma jej
już od burzy.
- Od burzy - mruknęłam, cofając się pamięcią. - Chyba nie od tej burzy, której w końcu nie było?
- Nie, aż tak długo nie - odpowiedziała. - Ale chmury zasłaniały niebo
przez większość czasu. Jakby pogoda nie mogła się zdecydować.
- I co w końcu?
- W końcu któregoś dnia Piąta postanowiła wypłynąć - ciągnęła Mewa. - A
kiedy znzlazła się na morzu, burza się wreszcie rozpętała.
- Mówisz, jakbyście nie mogły się jej doczekać - stwierdziła Vaneshka, krzywiąc się.
- W pewnym sensie tak było - przyznała białowłosa. - Do pewnego stopnia
potrafimy kontrolować pogodę, ale z tym zjawiskiem nie potrafiłyśmy
zrobić praktycznie nic. Ani rozpędzić chmur na dłużej, ani zapanować nad
sztormem...
Mówiła coraz ciszej, coraz bardziej gorzkim tonem. Przypomniałam sobie,
że pośród czarownic to właśnie ona ma władzę nad wiatrem - mogła więc
czuć się winna.
- Później Mały Smok przybiegła z wieścią, że statek Piątej poszedł na
dno - mówiła dalej. - Co zostało potwierdzone przez Konwalię. Co prawda
żadna z nas nie wyczuła, żeby sama Piąta utonęła... Ale już więcej jej
nie zobaczyłyśmy.
Podniosła się, otrzepując swoją zieloną szatę z piasku. Vaneshka miała
na sobie podobną, ale w czarne kwiaty. Ja i Vanny też pasowałyśmy do
konwencji pod względem strojów... I tak radośnie paprałyśmy je piachem,
nie ma co.
- Przy okazji - powiedziała czarownica zanim odeszła - Konwalia będzie
wam miała coś do przekazania, kiedy wróci z odosobnienia. Być może
poprosimy was wtedy o pomoc.
Uśmiechnęła się niespodziewanie pogodnie i opuściła plażę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz