...Chyba. Dni mijają tak
płynnie, że już nie jestem pewna, choć przecież Biała Iskra zdjęła nam
rozpraszacze myśli i mogę już swobodnie kontaktować. Ale czy powinnam
się tym przejmować, kiedy mogę upajać się morskim powietrzem? Wolnością?
Wolna jak rwący potok, no no...
Mewa pilnuje nas prawie nieustannie, podobnie jak Biała Iskra i Mały
Smok. I żeby nie było, akurat w takim pilnowaniu nie widzę nic złego.
Wyraźnie cieszą się, że tu jesteśmy. Innych czarownic poza nimi nie
widujemy, jak zwykle się gdzieś zaszyły... Choć Mewa coś wspominała o
spotkaniu w najbliższej przyszłości z Konwalią, tą od zapisywania
przeszłej i przyszłej historii.
Zastanawiam się tylko, co dalej. Kiedyś w końcu będziemy musiały stąd
odjechać za opowieścią, ale nie bardzo mam pomysł, w jakim kierunku.
Szczęście przynajmniej, że mogę się teleportować. Naprawdę! Nie
uświadczyłam żadnych zawirowań mocy, z jakimi miałam problemy podczas
poprzedniej wizyty w tym świecie! To, że wreszcie jestem panią samej
siebie i mogę dołączać do Małego Smoka w zabawie z wodą, to jeszcze nic -
kiedy pomyślę, że miałybyśmy znów apelować do Cykady o przerzucenie nas
w jakieś inne miejsce... Brrr. Bo na przykład nasze wierzchowce wróciły
na Rozdroże i - jak poinformowała nas Vaneshka - radośnie przekazują,
że się śmiertelnie obraziły. Tak tak, jak zwykle. Dopóki im się nie
znudzi takie bezczynne stanie w stajni i nie wrócą, stwierdzając, że i
tak nie damy sobie bez nich rady.
Siedzę na plaży i zaglądam myślami do innych światów, do innych
rzeczywistości - pewnie można to nazwać "wyobrażaniem sobie", ale kto
wie, ile z tego jest jeszcze prawdą, a ile już wymysłem... A pod
kamieniem, na którym napisano historię czarownic, pieśniarka nuci jakąś
rozkołysaną melodię. Na dobrą wróżbę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz