Obudziłam się... nie mogąc
sobie przypomnieć, kiedy się kładłam. A leżałam na posłaniu wygodnym,
ale twardszym niż łoże w moim pokoju, jednocześnie łagodnie kołysana -
co oznaczało, że nadal znajduję się na "Diamond Night". Pewnie
zaczęłabym się zastanawiać, czy T'Surith nie dosypała mi czegoś do
herbaty, ale głowę miałam ciężką i nie mogłam pozbierać myśli, a nawet
otowrzyć oczu. Leżałam więc bez ruchu, pogrążona w ciemności.
- Wiem, że nie śpisz - odezwała się nagle ciemność cichym i niepokojąco
znajomym głosem. - Dobrze cię widzieć... Choć byłoby lepiej, gdybym mógł
liczyć na wzajemność pod tym względem. Choćby pod tym.
Czyżbym dlatego się zbudziła? Bo podświadomie wyczułam czyjąś obecność?
Poczułam dreszcz... I nie wiedzieć dlaczego, był to dreszcz oczekiwania.
- To miłe ze strony T'Surith, że cię przywiozła, choć ciekaw jestem, co
chciała tym udowodnić - właściciel głosu poruszał się niezwykle cicho i
w jednej chwili słyszałam go już przy swoim uchu. Dziwnie się go
słuchało z tą przytłaczającą ciszą w tle, tak gęstą, że można ją było
kroić nożem. Mówił hipnotyzująco, a jednocześnie...
Jednocześnie...
- W każdym razie... Miło. A gdybyś teraz otworzyła oczy? - zaczął bawić się moimi włosami, a ja w myślach dziękowałam wszystkim Siłom
Wyższym, że nie jestem w stanie otworzyć oczu. Nie jestem do końca pewna
jak bym zareagowała, ale być może bardzo bym później żałowała.
- Chyba za długo traciłem czas - odezwał się znowu, tym razem już z
pewnej odległości. - Ładnie wyglądasz, kiedy udajesz, że śpisz...
Dobranoc, gwyll'ionn líam.
Gdy obudziłam się ponownie, już we własnym łóżku... No dobrze, "własnym"
to pojęcie względne. Przynajmniej baldachim miało, jak moje. Ale do
rzeczy - obudziłam się z jakimś niejasnym wspomnieniem, które
najchętniej włożyłabym między sny. Ale nie dano mi się długo łudzić.
- O, już nie śpisz - uśmiechnął się Lex, kiedy wyszłam z sypialni
chwiejnym krokiem. Vanny siedziała obok niego jak na szpilkach.
- Rzeczywiście - powiedziałam słabym głosem. - Rzadko się zdarza, żebym spała najdłużej ze wszystkich.
- Toteż nie spałaś. Ten tam - wskazał na drzwi do innego pokoju - chyba
miał bardzo ciężką noc. A T'Surith tylko was przywiozła i wyniosła się
nie bez ulgi... Czekaj, czekaj - zmarszczył brwi i złapał się za głowę. -
Właśnie do mnie dotarło, co powiedziałem.
- Chyba nie chcę wiedzieć, o co ci chodzi - stwierdziłam ostrożnym
tonem, patrząc nie na niego, tylko na kuzynkę, która wyglądała jakby ją
coś bardzo dręczyło.
- W każdym razie mam zamiar przesiedzieć cały dzień w pokoju, bo źle
się czuję - podjęłam, odwracając się w stronę drzwi (faktycznie kręciło
mi się w głowie). - Chciałam wam to tylko zakomunikować.
- A jesteś pewna, że chcesz tak sama siedzieć? - Vanny zerwała się z kanapy i podbiegła do mnie. - Bo ja bym nie chciała.
- Zależy, z kim - zdołałam się uśmiechnąć.
- Vanille - dobiegł nas wesoły głos Lexa. - Co z tobą? O nim też śniłaś?
- I to niedawno - potwierdziła, wpychając się do mojego pokoju.
Zanim i ja tam weszłam, obejrzałam się jeszcze i zobaczyłam jak twarz chłopaka ściąga się w grymasie złości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz