6 III

- Ależ kim ty jesteś?
Przemówił do mnie w języku ten'pei, który brzmiał jak wykuty na pamięć z książki. Słowa były oficjalne jak na uroczystym spotkaniu ważnych osobistości, takim z gejszami i dźwiękami koto w tle, ale ton się nie zgadzał. Też coś, ja tylko starając się nie wrzasnąć, powiedziałam dzień dobry, a on ma jakieś pretensje?
- To raczej ja powinnam o to spytać - stwierdziłam. - W końcu ty siedzisz w tej chwili w moim lustrze.
- Z mojego punktu widzenia - odciął się chłodno - to raczej ty siedzisz w moim.
- Ale to nie ja się najwyraźniej bawiłam magią, żeby uzyskać taki rezultat.
- Do tej pory starałem się, by nikt mnie nie widział - zmieszał się.
Był dość blady, miał wściekle niebieskie włosy z cienkim warkoczykiem po prawej stronie. I niech nikt nie prostestuje, że niebieski to chłodny, spokojny kolor i nie ma prawa być w ś c i e k ł y, bo ten właśnie taki był. W twarzy chłopaka wyróżniały się duże, czerwone oczy, zupełnie nie pasujące do ogólnego wrażenia. Choć z drugiej strony, w jakiś dziwny sposób...
- Mam rozumieć, że już wcześniej tu zaglądałeś?
- Tutaj nigdy - pokręcił głową, już nie taki buńczuczny. - Ale tym razem ktoś mnie wezwał, więc... Jestem.
- Ktoś stąd? A nie pomyliły ci się adresy? Tu nie ma nikogo poza mną, a ja na pewno nie specjalizuję się w sprowadzaniu obcych facetów do mojego lustra.
Nieznajomy pokręcił głową i zmarszczył brwi.
- Tu musi być jakiś błąd.
- Mnie to mówisz?
- A nic ci nie mówią takie nazwy jak Ha'O'Hana czy D'athúil?
Z zaskoczenia usiadłam na fotelu.
- Co... - zaczęłam, ale chłopak nagle zbladł jeszcze bardziej i w jednej chwili powierzchnię lustra pokrył szron. Chociaż może źle się wyraziłam. Ten szron był widoczny jakby od środka - mojemu lustru nic się nie stało, ale jego...
Usłyszałam trzepot skrzydeł i obejrzałam się. Tenari znajdował się w powietrzu, spoglądał przed siebie z niechęcią i prychał jak kociak. Szybko zerknęłam na chłopaka w lustrze - wróciły mu już normalne (?) kolorki, ale szron nie ustąpił.
- Nikogo poza tobą, rozumiem - odezwał się do mnie spokojnie. A potem zniknął i zobaczyłam w lustrze już tylko własne odbicie.
Czy muszę dodawać, że nie wiedziałam o co tu właściwie chodzi?
Łagodnie mówiąc.
- Ten-chan - starałam się żeby głos mi nie drżał. - Czy ty coś o tym wiesz?!
...I zamrugałam kilka razy, pokręciłam głową, jakby chcąc z niej wytrząsnąć wrażenie, które nagle się tam pojawiło. Wrażenie niewiedzy i... urażonej niewinności? Może pomogło, bo na tym się skończyło. Spojrzałam na Tenariego, ale on miał zdziwioną minę i wyglądał jak wcielenie... urażonej niewinności właśnie.No dobra, albo zaczynam wariować, albo on zaczyna używać telepatii...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz