Xemedi-san przyjechała żeby
popasożytować. Rada nierada, zaparzyłam nam zielonej z miętą, a mój gość
rozsiadł się na kanapie, zaczynając mi beztrosko plotkować o wszystkich
z ENDu i o każdym z osobna. Jak ja lubię, gdy ktoś mi zdradza sekrety
jednej z najgroźniejszych organizacji Chaosu, naprawdę...
Ale najgorsze zaczęło się gdy podleciał do nas Ten-chan i zaczął się
przysłuchiwać. A później praktykować na Xemedi-san przekazywanie myśli.
- Nie wiedzieć dlaczego przyszły mi nagle do głowy zielone chmury na różowym niebie - odezwała się nagle rozmarzonym głosem.
- To raczej jemu przyszły - wskazałam na dumne z siebie demoniątko. - Czasem miewa dość dziwne wizje.
Już po chwili przeklinałam się w duchu za te słowa. Ale prędzej czy później i tak by się wydało...
- Ma wizje? Poważnie? - zainteresowała się Xemedi-san szczerze i żywo. - I przekazuje je innym do umysłów?
- W zasadzie to nawet lepiej mu idzie z wizjami niż ze słowami.
- Ty wiesz, jakie to daje możliwości? - ucieszyła się. - Trochę go
podszkolić, a może będzie mógł manipulować najtęższymi głowami światów i
nawet sobie z tego nie zdadzą sprawy!
- Akurat - mruknęłam sceptycznie i naraz zdjął mnie niepokój. - A w
ogóle to naprawdę nie musisz tego wszystkiego mówić w jego obecności.
- Jak to nie? - naburmuszyła się. - Chyba powinien sobie zdawać sprawę z wagi swoich umiejętności, prawda, Tenari-san?
Ku mojej zgrozie mały radośnie kiwnął głową.
- Na razie nikt zbyt wiele nie wie o jego umiejętnościach - ostudziłam
zapał Xelli-Mediny. - Nie ma go kto, jak to mówisz, podszkolić.
Nasłuchałam się tylko dziwnych teorii typu "jak się odezwie, uwolni się
wielka magia i zniszczy światy"...
Poszukiwaczka Tajemnic słuchała mnie z uwagą, a kiedy doszłam do teorii,
coś błysnęło w jej bursztynowych oczach. Zerwała się, nagle olśniona, a
mnie ogarnęło złe przeczucie.
- Jak to nie ma go kto podszkolić? - zawołała. - No, przecież wręcz przeciwnie!
No tak. Chyba się nie pomyliłam.
- Nie ma - powtórzyłam z naciskiem.
- Pewnie, że jest. Sama widzę, że też o nim pomyślałaś.
- Jasne, a potem pranie mózgu i witaj w ENDzie, Tenari-san?
- Teraz to nas obrażasz - prychnęła. - Czy kiedykolwiek miałaś logiczne podstawy by się tak niepokoić?
- Wiem jedno - stwierdziłam. - Zawsze gdy pojawiacie się w moim życiu, zwiastuje to kłopoty.
- Ojojoj. Chyba nie boisz się kłopotów, Miya-san?
Tu mnie zagięła. Gdybym odpowiedziała, że się boję, postawiłaby sobie za
punkt honoru wyleczyć mnie z tego lęku. Gdybym zaś powiedziała, że nie -
cóż, tym lepiej dla niej... Patrzyłam jej tylko w oczy, bez słowa, a w
końcu uśmiechnęła się słodko, powiedziała mata ne i zniknęła.
A Tenari wyglądał na pozytywnie zaintrygowanego. Niedoczekanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz