- Mam nadzieję, że mogę tu być z Tenarim... Czy może żadnemu mężczyźnie nie wolno tu przebywać?
- Wolno, wolno - uspokoiła mnie Vylette. - Paru tu przecież uczy. No i jak Egbert przyjdzie, nikt się nie burzy.
- Odwiedza cię w pracy?! I to nie jest kłopotliwe?
- A co, miałby w domu? - zachichotała. - Sama wiesz, że to nie w jego stylu.
- Po prostu jestem zaskoczona, że się nie peszy przy obcych.
- Nie, dopóki nie musi z nimi rozmawiać. Ale to i tak krok naprzód...
Tenari bardzo chciał dla odmiany pobiegać po śniegu - ciekawa byłam ile wytrzyma, ale w końcu był naprawdę ciepło ubrany - wyszliśmy więc na dziedziniec. I zapadłam się w bieli prawie po kolana.
- Shee'Na chyba niedługo wraca z praktyki - pomyślałam na głos.
- Tak, za trzy dni - potwierdziła Vylette. - I pewnie będzie się chwalić każdemu tym swoim znaleziskiem. Co to niby jest?
- Mnie też nie chciała powiedzieć dopóki nie zostanie to uroczyście
ogłoszone - pokręciłam głową. - Ale niech ma, napracowała się.
Ha. Szczegół, że tydzień spędziła na szaleństwach z psiapsiółami. To tak
krótko w stosunku do całego okresu praktyki, tego nie trzeba uroczyście
ogłaszać.
- Skoro nie zmieniłaś zdania - zaczęłam - może wreszcie powiesz, do czego ci znów jestem potrzebna?
Vylette zrazu nie odpowiedziała, wpatrując się tylko we mnie z minką zbitego szczeniaczka.
- Nie rób tego - podświadomie wpadłam w belferski ton. - W taki sposób mnie nie przekonasz.
- Do czego? - zapytała z niewinnym spojrzeniem. - Przecież nawet jeszcze żadnej prośby nie usłyszałaś.
- Nie kombinuj, tylko mów.
- Już, już. Bo widzisz - ściągnęła brwi i poprawiła sobie szalik. - Próbujemy tu uczyć magii żywiołów.
- ...
- Ale doszliśmy do wniosku, że taki zwykły czarodziej nie nauczy naszych dziewcząt czegoś więcej...
- ..."My"?
- Czegoś niezwykłego, co pozwoliłoby nam się wybić ponad inne szkoły...
- Czy ktoś tu przypadkiem nie ma zbyt wybujałych ambicji?
- Jakby tak podjął się tego ktoś, kto ma naturalną więź z żywiołami...
Spojrzałam na nią ze zgrozą, czekając tylko aż dokończy.
Nie dokończyła. Tenari rzucił w nią śnieżką i zaczęła się wojna. Trzeba mu będzie kupić coś dobrego w podziękowaniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz