...Cóż, pociecha, że jednak nie zwariowałam.
Zdecydował się wreszcie porozumieć, lepiej późno niź wcale. Niestety
odbieram jego myśli bardzo słabiutko i z zakłóceniami, czyli któreś z
nas ma naprawdę zamknięty umysł... Jakoś lepiej idzie Tenariemu
przekazywanie wizji, bo nie ulega wątpliwości, że te dziwne obrazy,
które ostatnio widuję oczami wyobraźni, to jego sprawka. Zresztą sam się
przyznaje, kiedy tylko przekaz mu się uda, cieszy się jak szalony.
Najwyraźniej przedtem nie zdawał sobie sprawy jakie to może być fajne,
dlatego nie próbował.
No, ale ja na pewno nie nadaję się na instruktorkę telepatii, dlatego
warto znaleźć kogoś, kto się zna... Niby nasiedziało się już dziecko w
Poznawalni i tam nauczyło się tego, co już potrafi, ale tym razem może
czas poszukać gdzieś bliżej? Na razie napisałam do Vylette, że
przyjeżdżam - w końcu namawiała mnie to tego... Fiu, dwa miesiące temu.
Jeśli nie odpisze, że teraz sobie mogę spadać na drzewo, chętnie się
wybiorę do DeNaNi. Może jeszcze gdzieś zahaczę po drodze?
W międzyczasie Ten-chan wykorzystuje swoje nowe umiejętności do
gnębienia mnie. Widać zapamiętał z czasów pobytu Egila w Blue Haven,
czego zdecydowanie nie należy życzyć sobie od Miyi... Zresztą sam nigdy
nie był w tym gorszy, tylko wcześniej poprzestawał na ciągnięciu mnie za
rękaw. Teraz zaś na przykład pojawia mi się w głowie wizja oślizgłego, wrednego, ośmiogłowego czegoś... I prośba. I oczekiwanie.
A potem rozpoczyna się zażarta dyskusja:
- Masz ci los, znowu chcesz słuchać o oślizgłym, wrednym, ośmiogłowym
czymś?! Myślałam, że już ci to dawno Vanny wybiła z głowy.
- OPOWIEDZ! - słyszę racjonalny argument, w dodatku na pełny
regulator. Wspomnę od razu - gdy Tenari decyduje się na przekaz słowny,
zwykle brzmi strasznie spokojnie i beznamiętnie, a gdy chce wyrazić emocje, po
prostu brzmi głośniej. O wiele głośniej. Wolę już, jak posługuje się wizjami i wrażeniami... Sama go nie nauczę jak sobie
radzić z przekazywaniem emocji, a przydałoby się, w przeciwnym
wypadku padnę trupem za którymś razem... W rezultacie kończy się na
tym, że siadamy na kanapie i zaczynam opowiadać:
- Dawno temu, gdy bóg burzy Susanoo po raz kolejny naraził się swojej
siostrze Amaterasu, obrażona wygnała go z niebiańskiego grona. Nie mając
co ze sobą zrobić, udał się na Ziemię...
- ...nie tak ...wiadałaś - demonek też zaczyna wyglądać na
obrażonego. Sadzam go sobie na kolanach - a to niekoniecznie wygodne z
tymi jego skrzydłami. Biedactwo. Żadnych walk klanowych, zemsty i
płomieni, a tak się chciał poekscytować. Też bym była zawiedziona.
- Bo wiesz, Ten-chan - wyjaśniam. - W wielu światach są różne opowieści,
które wzięły się z jednego źródła. Albo ta sama opowieść może gdzie
indziej brzmieć zupełnie inaczej. I dobrze jest móc usłyszeć więcej niż
jedną, żeby poznać jej różne aspekty... Żeby wybrać to, co najlepsze.
- No to co ...awdziwe? - Tenari wpatruje się we mnie okrągłymi ze zdziwienia oczkami.
- Może wszystkie wersje, a może żadna, podczas gdy ta pierwsza, prawdziwa, gdzieś się chowa i nadal czeka by ktoś ją odkrył?
Mały zamyśla się i w końcu kiwa głową.
- Tam spotkał małżeństwo pomniejszych bóstw, których siedem córek
zostało pożartych przez ośmiogłowego węża - dochodzę do wniosku, że mogę
opowiadać dalej. - A teraz zamierzał przyjść po ósmą, Kushinadę...
Opowiadam, a Ten-chan uśmiecha się lekko, jakby planował w przyszłości sam znaleźć jakąś ukrytą opowieść.
Albo własną gadzinę do ubicia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz