Może jeszcze nie rozkwitło,
ale już pączkuje. Carnetii nie było, za to Egil się wreszcie urwał z
Agencji i do tego był duszą towarzystwa! Widać po nim było zmęczenie
pracą i studiowaniem magii, ale z przyjemnością pokazywał nam efekty... Z
całą pewnością jakiś tam potencjał magiczny posiada. Nie mnie oceniać.
Bardziej mnie zaskoczyło to jego brylowanie w towarzystwie. Nie wiem
skąd mi to przyszło do głowy, ale... Jakby chciał wykorzystać każdą
chwilę nieobecności Vaneshki.
A przy okazji - już wiem, co miała na myśli Brangien, planując zepsuć
nastrój jeszcze komuś. I kto ma wygłosić serię wykładów o żywiołach w
arquillońskiej szkole magii. Nie odmówię sobie jazdy tam razem z nim,
żeby sobie popatrzeć, bo to na pewno będzie niezapomniany widok... Na
razie nie mogę sobie tego wyobrazić. Wiosenne słońce świeci jeszcze dość
sennie, ale ciepło. Ciekawe kiedy się rozbestwi i zacznie odstraszać od
długich spacerów, zaczynając jednocześnie zachęcać do długich kąpieli. I
ciekawe kiedy zrobiłam się taka lakoniczna...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz